czwartek, 14 stycznia 2016

Rozdział XXI

   Kalkulowałem w myślach to co do mnie powiedział. Myślałem, że się przesłyszałem. Gapiłem się na niego, a on po chwili znów zamknął oczy. Nie mogłem w to uwierzyć. Nie spuszczając go z oka odszedłem od łóżka.
   Musiałem być sam. Musiałem o tym wszystkim pomyśleć, o jego zachowaniu w stosunku co do mnie. Sylvia mówiła, że majaczy, może to zwyczajna pomyłka, cholera wie co teraz mu siedzi w głowie. Przecież się całowaliśmy, gdyby nic do mnie nie czuł, to nie zgodziłby się na to.To wszystko było tak popieprzone, że zupełnie o tym zapomniałem przez śmierć Josh'a.
   - Odczytałeś wiadomości... 
   Przecież Iwo miał kiedyś dziewczynę. Sylvia mi to chyba opowiadała, że zginęła, że od tego czasu Iwo nie miał nikogo, bo nie mógł o niej zapomnieć. Przeżywał Josh'a, nie chciał abyśmy o nim zapomnieli, przeżywał śmierć bliskiej mu osoby już drugi raz. Ja pierdolę! Jak mogłem być takim ignorantem! Myślałem tylko o sobie! Nawet do głowy mi nie przyszło, że coś do mnie czuł! Całował się ze mną, wiedząc o tym, że nic do niego nie czuje. Potrzebowałem wtedy tylko jego bliskości. Co za pech, że musiał być to wtedy Iwo! Nie zasłużył na to, jest zbyt dobry. Kurwa wykorzystałem jego dobroć, a ja mu opowiedziałem wszystko... o Axel'u i Shin''ie, słuchał tego, chociaż pewnie dawałem mu cios w samo serce... Dlatego mi nic nie powiedział, bo wiedział, że nic do niego nie czuje. Pewnie dlatego też, chciał się wszystkiego dowiedzieć, aby wiedzieć na czym stoi.
   - Tae?
   - Spadaj! - wydarłem się.
   Poszedłem na piętro do pokoju i usiadłem na obrotowym krześle, które zaskrzypiało. Denis przez ten dźwięk musiał się przebudzić, bo usiadł momentalnie na łóżku.
   - Wróciliście już? - spytał przecierając oczy - Tata powiedział, że twój chłopak tu przyjedzie, Iwo tak? 
   - Iwo nie jest moim chłopakiem... - wyszeptałem nie patrząc na niego.
   - Jak to? - spytał zaskoczony - Ja już nic nie wiem!
   - Okłamałem Jack'a, inaczej nigdy by mnie tam nie puścił rozumiesz? Nie waż się nikomu nic mówić, on musi tu być i wyzdrowieć - zagroziłem mu.
   - Ja myślałem, że się z nim zakochałeś... To kogo Ty w końcu kochasz?
   - Nie Denis... Za mało wiesz, żebym Ci to opowiadał...
   Nastała cisza, i obaj wpatrywaliśmy się tylko w światło lampek. Nie miałem zamiaru mówić mu o Shin''ie, nie było mu to potrzebne do wiadomości, to były moje zmartwienia.
   - Shin! Chodź tu! - powiedział do niego, gdy tamten przechodził przez korytarz pewnie do swojego pokoju. Paniczyk przyszedł, a Denis wstał.
   - Co chciałeś?
   Nie widziałem kiedy mój brat to zrobił, usłyszałem tylko jak uderzył go prosto w twarz. Ja pierdole, za co?!
   - Denis co Ty robisz!? - wydarłem się i siedziałem cały zszokowany. Shin nic nie powiedział tylko dotknął uderzonego miejsca.
   - On już wie za co! 
   - Co mu zrobiłeś!? - wydarłem się na paniczyka i popchnąłem go. Myślałem, że zrobił jakąś krzywdę mojemu bratu, bo przecież Denis bez powodu by go nie uderzył. To nie było w jego stylu.
   - Nic mu nie zrobiłem! - zaczął się tłumaczyć - Po co miałbym mu coś robić!?
   - Niech Shin przypomni sobie, co opowiadał mi w szpitalu - powiedział spokojnie i wrócił ponownie do łóżka
   Książę opuścił pokój z dziwną miną, a ja nic nie rozumiałem.
   - Za co mu przywaliłeś?
   - To Shin, tak!? - powiedział to z wielką złością - Nie musisz mi nic opowiadać, wiem wszystko.
   On mu opowiadał wszystko, gdy mój brat był w śpiączce... Zabije go!
   Wybiegłem wkurzony na korytarz, już miałem zamiar wbić się do ich pokoju bez ostrzeżenia. Opamiętałem się jednak i zapukałem dwa razy, dopiero potem sam tam wlazłem. Zobaczyłem najpierw Ilię, czytającą książkę w łóżku, potem Shin'a stojącego przy parapecie, który gapił się w telefon. Nie zważając na nią, wszedłem do środka. 
   Byłem tutaj drugi raz, pierwszy był wtedy, gdy włamałem się tutaj na chatę. Nie chciałem rozglądać się po pomieszczeniu, to cholernie bolało. Gapiłem się tylko w panicza. Podszedłem do niego i chwyciłem za rękaw, siłą wywlokłem go z pokoju, przynajmniej nie stawiał oporu. Chciałem jebnąć nim o ścianę, tak fajnie jak w filmach kryminalnych, ale nic z tego nie wyszło.
   - Kto Ci kazał do cholery mówić o wszystkim Denisowi? - syknąłem na niego i zamroziłem wzrokiem.
   - Przeczytałeś wiadomości.
   Gdzieś już to słyszałem... Przecież mówił to do mnie już wtedy, kiedy rozmyślałem o Iwo. Byłem tak zdruzgotany, że nie zwróciłem na niego uwagi. 
   - I co z tego... To tylko wiadomości... - burknąłem, chociaż dla mnie te wiadomości były tak ważne jak cholera. Skopiowałem sobie je i czytałem wtedy, gdy mogłem.
   - Ja nie miałem z kim o tym rozmawiać... - szepnął opierając się o ścianę i spojrzał w stronę swoich drzwi. Pewnie się upewniał, czy na pewno zamknąłem je za sobą - Nie wiem dlaczego mówiłem o tym wszystkim akurat Denisowi.
   - I po cholerę to zrobiłeś! Tylko go zamartwiasz! Miał o niczym nie wiedzieć...
   - Wstydzisz się tego, że wie? - spytał - Przyjebał mi w twarz i to nie wcale lekko. Jest silniejszy niż Ci się wydaje.
   Miał chyba rację, nie potrzebnie ukrywałem wszystko przed Denisem. Dużo razy mnie o to pytał, a ja zbywałem mówiąc mu, że to nic takiego. Przecież jakbym mu powiedział, to przecież nic by się nie stało. Staliśmy tak chwilę w milczeniu, to było bez sensu...
   - Ja... Idę spać - powiedziałem zaciskając zęby i wróciłem do Denisa.
       
   Wstałem następnego dnia niczym zombie, to jeszcze ojciec mnie budził, że mam iść do szkoły. Miałem cichą nadzieję, że przez te wszystkie wydarzenia podaruje mi jeden dzień, ale był nieugięty. Przed moim wyjściem przyszła Sylvia. Od razu na wejściu powiedziała gosposi, że ma ją wygnać kiedy będzie zbyt upierdliwa, albo gdy będzie zwyczajnie za długo tutaj siedzieć, oraz zasugerowała jej swoją pomoc. 

                                                                 ***

   Lekcje dłużyły mi się jak cholera, ale na szczęście wracałem już do domu. Tam od razu dostrzegłem ją siedzącą przy Iwo. 
   - Wróciłem...
   - Tae, Sylvia, chodźcie na obiad - zaprosiła gosposia i ręką pośpieszała nas, abyśmy przyszli do kuchni.
   - Ja... Nie dziękuję - rzekła trochę zawstydzona, - Nie chcę się naprzykrzać...
   - Daj spokój - uciszyłem ją - Chodź.
   W kuchni czekały już na nas dwa talerze pełne jedzenia. Sylvia usiadła na krześle i jak nigdy, zaczęła skromnie i pomału jeść.
   - Jak z Iwo? 
   - Chyba lepiej. Musi dużo pić i na całe szczęście przełknął trochę zupy. Nieźle się namęczyłyśmy z tą panią, aby to w niego wpakować, ale dałyśmy radę.
   - To dobrze...
   Nastała cisza, więc wróciliśmy do jedzenia. Nie chciałem, ale musiałem zadać jej jeszcze jedno pytanie.
   - Sylvia... Ty o tym wiedziałaś... - szepnąłem i spojrzałem na nią niepewnie. Nie wiedziałem czy domyśliła się o co mi chodzi - Wiedziałaś o tym, że Iwo mnie kocha... - dokończyłem.
   - Tae... 
   Cholera, wiedziała...
   - Powiedział mi to wczoraj...
   - Ale co ja Ci miałam powiedzieć? - spytała się - Dobrze wiedziałam, że nie darzysz go żadnym uczuciem, prócz przyjaźni. Iwo też o tym wie.
   - Wie, ale mimo tego i tak mnie kocha - prychnąłem lekko zdenerwowany i pokręciłem głową. To była moja wina. Już nigdy nie spojrzę na niego tak jak kiedyś... Wykorzystałem go, jestem idiotą...
   Po rozmowie poszedłem na chwilę na górę, aby się ogarnąć i zostawić torbę. Tam Denis bawił się w jakieś łapki z moim robotem, ale on widząc mnie od razu uczepił się mojej nogi.
   - Ej! A tak świetnie mu szło! Rzuca się na ciebie jak Ilia na jedzenie...
   Zaśmiałem się lekko na te porównanie, co prawda nieźle przyrąbała na wadze. Eiichi zaczął ciągnąć mnie za spodnie, pewnie chciał mi coś pokazać, zgodziłem się i poszedłem za nim. Przechodziliśmy przez korytarz, a stamtąd słyszałem głos Ilii, przez lekko przymknięte drzwi. Rozmawiała przez telefon, a ja nie mogłem uwierzyć w to co słyszałem. 
   - Nagraj to - rozkazałem robotowi. Na jego małym panelu wyświetlił się czas nagrywania dźwięku. 

                                                                     ***

    Po tym całym zdarzeniu szukałem Shin'a. Chciałem jak najszybciej mu o wszystkim powiedzieć, bo inaczej sam wszedłbym do tego pokoju i zabił tą ladacznice. Wparowałem do gabinetu ojca i na szczęście siedział tam sam za biurkiem. Robota wziąłem ze sobą. Wkurzało mnie to trochę, że w jego pracy pomagał mu akurat Shin.
   - Musimy pogadać - powiedziałem twardo i położyłem obie dłonie na blacie.
   - Nie możesz trochę później? - spytał i cały czas nie przestawał gryzmolić na tych kartkach.
   Boże jak on pięknie wyglądał w okularach!
   - To nie może czekać.
   Westchnął, zdjął te swoje drugie oczy i wpatrzył się we mnie, a ja w sumie nie wiedziałem od czego zacząć.
   - Skąd jest ta Twoja przyszła cudnej urody żona, co? - spytałem z wielkim sarkazmem.
   - Co Ty chcesz sugerować co? - wywrócił tylko oczami i chyba chciał powrócić do swojej pracy. Wydarłem się na niego, aby mówił - Znałem ją z widzenia od dziecka, mieszkała zaledwie kilometr ode mnie.
   - No i wszystko jasne...
   - Albo mówisz, albo srasz głoskami. Na prawdę nie mam czasu na zgadywanki.
   - Nie będę Ci gadać, sam posłuchasz.
   Powiedziałem robotowi, aby odtworzył to co dla mnie nagrał. Słychać było tam wszystko co mówiła Ilia ze swoją koleżanką, chyba to była koleżanka. Wyraźnie była zadowolona faktem, że niedługo założy suknie ślubną, oraz wspominała fakty, że nie może uwierzyć, iż jeszcze niedawno wysyłała mi wszystkie listy. Tak to właśnie były te listy, które docierały do mnie odkąd zacząłem wtedy tutaj mieszkać. Nie zapomniała powiedzieć również o tym, że jest dumna ze swojego planu, który zrealizowała w jego urodziny, że gdyby nie ta ciąża to pewnie Shin, nigdy by z nią nie był.
   - Wyłącz to - szepnął ze skamieniałą miną.
   - Twoje pierdolone fanki... - zaśmiałem się ironicznie, po ponownym usłyszeniu nagrania - Tak Shin, myśl sobie i składaj fakty teraz. Ja wychodzę, zostawię Ci robota, abyś mógł sobie ponownie posłuchać. Nie zdążyłem wyjść a do pomieszczenia wszedł ojciec.
   - Shin, zadzwonisz pod ten numer i.... O Tae, a Ty co tu robisz?
   - Właśnie wychodziłem.
   - Tae przewieziemy tego twojego chłopaka do prywatnej kliniki. Jego temperatura stoi w miejscu, a tam na pewno bardziej się nim zajmą. No i oczywiście jest tam sprzęt, a nie to co tutaj - stwierdził i podał Shin'owi kartkę - Zadzwoń tam i zajmij dla niego miejsce, powiedz aby przyszykowali salę, że będziemy tam za pół godziny. Potem jadę na spotkanie w wrócę dopiero rano.
   - Też jadę - odezwałem się.

                                                                ***

   Dopiero wieczorem przyjechałem z tej kliniki. Iwo dostał osobny pokój i będzie pod stałą opieką. Zadowalające było to, że Sylvia mogła przy nim być, tyle ile chce, nawet siedzieć całą dobę. Gdy wszedłem do domu, od razu wkurzyły mnie otwarte drzwi od garażu, przez które wlatywało zimno do domu. Zobaczyłem Denisa, wraz z swoją koleżanką w salonie, oglądali film. Boże, jakie to było urocze,
   - Drzwi się zamyka! - wrzasnąłem do wnętrza garażu i spłoszyłem przy tym kochasiów.
   - Shin i Patrick tam jest - wyjaśnił Denis i wrócił do oglądania filmu - Patrzą coś w samochodzie.
   - Taeś!? - wrzasnął jakiś znajomy głos, a ja chyba pożałowałem, że się odezwałem - Czemu nie mówiłeś, że rudy tu jest?! - Patrick wlazł szybko po garażowych schodkach prowadzących do domu i zaprowadził mnie na dół - Pomożesz nam - wyjaśnił.
   - Czy ja wyglądam na takiego, co by się znał na samochodach? - spytałem w sumie sam siebie
   - Usiądź za kółkiem i daj na gaz.
   Patrick wrócił do paniczyka i wpatrywali się gdzieś w silnik samochodu. Wsiadłem od strony kierowcy. Nie widziałem ich, bo widok zasłaniała mi podniesiona maska, ale kątem oka dostrzegłem wcześniej Shin'a w roboczym kombinezonku.
   Boże jak On pięknie w tym wyglądał ♥
   - Już?
   - No dawaj!
   Wzruszyłem sobie ramionami i szczerze mówiąc wcisnąłem pierwszy lepszy pedał, całą siłą, a ta taczka tak zawarczała, że się wystraszyłem.
   - Nie tak mocno! - wrzasnął tym razem Shin.
    Bujaj się
   - Skąd mam wiedzieć jak!?
   - Nie jeździłeś jeszcze samochodem? - spytał Patrick, wyłaniając swoją twarz.
   - Nie?
   - Pokażę Ci! - wrzasnął z entuzjazmem i zamknął maskę, niemal nie przyjebał przy tym Shin'owi w łeb.
   Podszedł do mnie i wcisnął guzik przy fotelu, a on zaczął oddalać się od kierownicy. Powiedział abym usiadł tyłkiem bliżej kierownicy, a on usiadł od razu za mną. Zamknął drzwiczki i odblokował ręczny.
   Ja pierdolę, jakoś nigdy chyba nie chciałem mieć tego goryla bliżej siebie, ale połknąłem ślinę i pomachałem Shin'owi, który miał dziwnie wkurzoną minę.
   - Nadepnij na gaz, ale nie tak mocno jak wtedy.
   Wyjechaliśmy z garażu, byłem wniebowzięty, bo zawsze chciałem przejechać się sam Shin'a autem. Patrick cały czas asekurował mnie i jedną ręką też trzymał kierownicę, w razie gdybym coś zrobił źle, bo było to bardzo możliwe, cały czas trzymał też, tą gorylową stopę nad hamulcem.
Zrobiliśmy małą rundkę miedzy domami i to w sumie było na tyle.
   Gdy wróciliśmy do domu, Shin cały czas czekał. Pierwszy otworzył drzwi, wziął Patricka za szmaty i wyciągnął.
   - Ej co taki wkurzony? - spytał.
   - Wkurzony? - zadrwił - Ratuje swój samochód, zanim go rozwalicie.
   - Dobrze wiesz, że nie jeżdżę jak niedzielny kierowca. Jakbyś się bał o auto, to wcale nie pozwoliłbyś nam jechać. Robimy te hamulce czy nie? - spytał obojętnie i spojrzał na mnie - Tae... co z Twoją twarzą?
   Powinien dostać order złotego explorera za spostrzegawczość.

                                                                      ***

   Przysnąłem, a właśnie obudził mnie Eiichi. Denis cały czas był z Laurą na dole i nie miałem co robić. Przetarłem oczy i spojrzałem na fioletowe oczy, wyciągnął do mnie robocią łapkę, a w niej trzymał jakiegoś lizaka.
   - Co to? - on tylko podskoczył i przybliżył bardziej rękę, abym wziął - Dla mnie? Skąd to masz?
   Na małym ekraniku napisał tylko "Shin".
   Wziąłem od niego tego lizaka, a on mruknął zadowolony.
   Cholera... W co pogrywasz Shin?
   Chciałem mu również coś przekazać, pierwsze o czym pomyślałem to taśma. Zaklej temu dzieciakowi tą twarz, bo nie mogę słuchać tego wycia. Wziąłem kartkę i długopis. Śmiejąc się, napisałem mu, że nie gustuje w takich lizakach. Dałem kartkę robotowi i powiedziałem, aby mu zaniósł. Podreptał sobie zadowolony mrucząc jakąś robocią piosenkę.
   Po niedługim czasie dostałem wiadomość, że mam przyjść po północy na parter. Najwidoczniej załatwiał jakąś grubą papierkową robotę, że będzie siedzieć tam tyle czasu. bo przecież ojciec, był na jakimś spotkaniu, to nie mógł mu pomóc.
   Pierwszy raz ustawiłem sobie budzik, który dokładnie za pięć dwunasta mnie obudził. Przespałem resztę wieczora, nawet nie wiem kiedy Denis wpakował mi się do łóżka, zjebał mnie jeszcze za to, że go budzę tą melodyjką. Ziewnąłem i wyszedłem z łóżka, po ciemku poszukałem jakiś spodni, bo nie miałem zamiaru pokazywać się paniczykowi w piżamie. Po cichu wyszedłem i prawie jak intruz przedostałem się na parter.
   A jeżeli to jakaś pułapka?
   Puknij się w łeb Tae.
   Stanąłem na samym środku pokoju gościnnego. Było ciemno, ale nie na tyle, żebym nic nie zauważył. Zawołałem go, ale nie uzyskałem żadnej odpowiedzi. Poczekałem może z minutę i już chciałem się wrócić, bo pomyślałem ze zwyczajnie robi sobie ze mnie jaja, albo mnie sprawdza. Potem momentalnie poczułem jak ktoś łapie mnie od tyłu. Już miałem się wydrzeć, bo się wystraszyłem. Nie codziennie ktoś naskakuje na mnie w nocy i łapie w pasie. Nie zauważyłem kiedy znalazłem się w gabinecie Jack'a, ba nawet drzwi już były zamknięte. W tym pokoju również było ciemno i dłonią już szukałem na ścianie włącznika, bo cały napastnik już prędzej mnie puścił i nie wiedziałem gdzie się znajduje.
   - Nie zapalaj światła - odezwał się Shin.
   Więc to rzeczywiście on?! Więc to rzeczywiście on mnie tutaj zaciągnął?
   - Czemu? Przecież nic nie widzę, w co Ty pogrywasz? - spytałem wkurzony, bo bałem się, że lada chwila ktoś wyjdzie i przypierdoli mi w łeb.
   Stałem tak bez ruchu, ale usłyszałem, jego kroki zbliżające się do mnie. Rozum podpowiadał mi - spierdylaj stąd! Mimo wszystko stałem jak słup w miejscu, i czułem jak dłonie mi się trzęsą.
   Objął mnie z tyłu i przycisnął do siebie. Tak się wystraszyłem, że aż dreszcze przeleciały mi po całym ciele. Stałem tak bez ruchu, ta chwila była zbyt piękna, żeby mogła być prawdziwa, W głowie zaczęło mi się kręcić i miałem dziwne plamy przed oczami. Oparłem głowę o jego klatkę piersiową i napajałem się tą nieprzewidzianą chwilą.
   - Co Ty robisz...? - spytałem szeptem, bałem się odpowiedzi.
   - Tęsknie za Tobą...- jego głosie było słychać smutek, sam nie byłem pewny.
   - Nie żartuj sobie ze mnie - chciałem się wyszarpnąć z jego uścisku, ale za mocno mnie trzymał - To nie jest zabawne!
   - Taemin, przepraszam! Tak bardzo Cię przepraszam!
    Myślałem, że się przesłyszałem. Serce zaczęło bić mi jak oszalałe, znów nie mogłem wykonać nawet najmniejszego ruchu. Nie odezwałem się, bałem się odezwać. Wtedy on uwolnił mnie i podniósł zewnętrzną roletę tak, że do pokoju dochodziło światło księżyca, Teraz przynajmniej mogłem zauważyć jego sylwetkę. Latałem wzrokiem po pokoju aby skupić na czymś uwagę, byle tylko nie na nim.
   - Shin, albo mówisz na rzeczy, albo srasz głoskami - musiałem trzymać poziom, nie mogłem uwierzyć teraz w każde jego słowo.
   - Teraz to mogę tylko srać głoskami. Moje słowa i tak nic nie zmienią. Nie chciałem Cię ranić, sam wszystko zakończyłeś i rozumiem Ciebie, to była moja wina... - wypowiadając te słowa ścisnął dłonie w pięści - Chciałem żebyś był szczęśliwy z kimkolwiek innym, chociażby z Patrickiem... ale nie potrafię zaakceptować tego, że Twoim chłopakiem jest narkoman!
   - Shin... co Ty...
   Wtedy też spojrzałem na niego i zmarszczyłem czoło. Co on chce przez to powiedzieć, co go to obchodzi? Mimo wszystko nic dalej nie powiedziałem.
   - Nie miałem żadnych wieści o Tobie przez tyle miesięcy, dopiero mój przyjaciel powiedział, że widział Cię z kimś. Kupowaliście od niego prochy, a on Cię rozpoznał...
   Cholera, od kiedy to dilery sprzedają jakieś informacje. Miał rację, raz jeden rozpoznał mnie i prosto z mostu powiedział mi, że jestem Taemin. Teraz to nie miało żadnego znaczenia, czekałem na dalszą część.
   - Od wtedy Jack zaczął Cię obserwować, a jak usłyszałem o śmierci waszego kolegi, to niemal nie osiwiałem - tłumaczył dalej - Myślałem, że zaćpasz się na śmierć tak jak on i...
   W tym momencie przerwał, a ja wpatrywałem się pustym wzrokiem w podłogę. On o wszystkim wiedział. To nie pierwszy Jack się o wszystkim dowiedział, tylko właśnie Shin i to on rozpoczął działania, aby mnie z tego wyciągnąć.
   - Czemu mi to wszystko mówisz... - spytałem nie patrząc na niego.
   - Bo nie zapomniałem o Tobie...
   - Shin... Co Ty pieprzysz...
   - Kocham Cię, cały czas Cię kocham - wydusił z siebie - Chcę żebyś to wiedział.
   Wytarłem oczy i podszedłem do Shin'a. Wtuliłem się w niego i wyłem jak cholera, on przycisnął mnie do siebie tak, że prawie zacząłem się dusić, ale nie przeszkadzało mi to. Nie mogłem się uspokoić, chciałem mu powiedzieć, że przecież ja też go kocham, ale nie mogłem wydusić z siebie nawet słowa.
   Zacząłem bać się, że może to tylko sen i to teraz wszystko zniknie jak bańka mydlana. Przecież jeszcze chwilę temu wydawał się być tak strasznie nie osiągalny. Już nie był tym paniczykiem ze szpitala, to było nawet zbyt dziwne.
   Teraz wszystko może przestać istnieć, dosłownie wszystko. Teraz nic się nie liczyło. Nadal nie mogłem oswoić się z tą myślą, ani nie mogłem nic powiedzieć. Po prostu pociągnąłem go za koszulę, aby się trochę zniżył i pocałowałem go tak delikatnie, jak delikatny jest motyl. Niemal identycznie wyglądał nasz pierwszy pocałunek, obaj szybko się speszyliśmy.
   - Powiedz coś... - szepnął trochę niepewnie.
   - Ona... - powinien się domyśleć, że chodzi mi o Ilię. Wypowiadanie jakichkolwiek słów stało się dla mnie ciężkie.
   - Ona mnie nie obchodzi! - krzyknął, aż się wystraszyłem i chyba to zauważył - Powiedziałem Ci, to Ciebie kocham.
   - I co chcesz z tym dalej zrobić?
   - To już nie zależy ode mnie - uśmiechnął się lekko - Jesteś przecież zajęty, nic nie mogę zrobić.
   - Iwo nie jest moim chłopakiem - zacząłem wyjaśniać - Okłamałem Jack'a, bo inaczej nigdy by mnie tak nie puścił...
   Na te słowa podniósł mnie i okręcił się kilka razy wokół własnej osi, aż zakręciło mi się w głowie. Potem postawił na ziemi i włączył lampkę przy biurku. Teraz to na prawdę wstydziłem się na niego patrzeć.
   - Taemin - zaczął oficjalnie, a ja się przestraszyłem - Czy dasz mi drugą szansę? Obiecuje, że jej nie zmarnuje, nigdy więcej już się nie zawiedziesz - ujął moje dłonie w swoje i czekał na odpowiedź.
   Nie mogłem uwierzyć w to, że te słowa powiedział właśnie on. Ile to razy rozmyślałem nad tym, jakby wyglądało to, gdybyśmy znów dali sobie szansę.
   Minęła północ, rozpoczął się już nowy dzień. Nie było w nim już miejsca na smutek. Nie było miejsca na nic odkąd trzymał mnie w ramionach. To było takie nie realistyczne, a jednak prawdziwe. Zrobiłem błąd zostawiając wtedy to wszystko i musiałem za to odpokutować, ale to teraz już nie ważne. Mam go, mam Shin'a, od zawsze był tylko mój i już nic nie chcę. Jestem szczęśliwy.
   Siedziałem mu na kolanach w całkowitej ciszy, po prostu cieszyliśmy się swoją obecnością, bo tego najbardziej nam brakowało. Będziemy mieli jeszcze tyle czasu, żeby porozmawiać...
   - Popatrz na mnie...
   Ze zdziwieniem podniosłem na niego oczy, prawie zasnąłem wtulony w niego. Momentalnie spuściłem głowę, kiedy zauważyłem, że nie patrzy mi w oczy, tylko przygląda się moim policzkom.
   - Kto Ci to zrobił? - spytał i ujął moją twarz w dłonie, abym znów na niego spojrzał.
   - Nie patrz tak na mnie... Nie przyzwyczaiłem się jeszcze do tego...
   - To Axel tak? - spytał, a ja mu nie odpowiedziałem - Powiedz mi...
   - To nie zmieni mojej twarzy nawet jak mu przywalisz.
   - Zabije go...
   - Przestań! - wrzasnąłem na niego i to wcale nie tak cicho, bo nie wiem do czego mógł być zdolny - Jeszcze do więzienia pójdziesz i zostawisz mnie samego?
   - Nie... nie pójdę... To On powinien siedzieć...
   Nagle ktoś otworzył drzwi od pomieszczenia, zazwyczaj nikt tutaj nie wchodził. Zerwaliśmy się na równe nogi, jeszcze tego brakowało, aby ktoś za wcześnie się o wszystkim dowiedział.
   - A co tu za seksy się wyrabia? - spytał poważnie mój kochany braciszek - Wszystko widziałem! - krzyknął, a potem się obrócił, słysząc trzask innych drzwi. Szybko wleciał do tego pomieszczenia - Tata przyjechał!
   - Miał być rano... - zdziwił się Shin - Na pewno zaraz tu przyjdzie.
   Shin założył okulary i pobiegł zaświecić światło. Potem szybko usiadł za biurkiem i wrócił do uzupełniania czegoś tam. Ja chwyciłem za kalkulator i zacząłem sobie na nim stukać, a Denis udawał że przegląda jakieś papióry. Shin się nie mylił, po chwili wszedł tutaj Jack i na widok naszej trójki się zdziwił.
   - Co Wy wszyscy tu robicie?
   - Liczę swoją średnią...
   - Czytam - powiedział Denis.
   - Denis, masz kartki do góry nogami - spojrzał na Denisa z zmarszczonym czołem.
   - Ah... To część rehabilitacji.
   - Czyżby?
   Niemal nie wybuchłem śmiechem i dusiłem się przez to. Pierwszy nie wytrzymał Shin i się roześmiał, potem Denis pacnął się w czoło i zaczął się śmiać. Nie minęła chwila, a śmialiśmy się wszyscy.
   - A tak na poważnie? - spytał ponownie, gdy się uspokoiliśmy - Dobrze wiecie, że nie lubię jak ktoś kręci się po gabinecie.
   - Musieliśmy porozmawiać, o facetowskich sprawach... - wyjaśnił mój brat.
   - Facetowskich?
   - No, bo... - zaczął, ale zaraz się speszył - No bo wiesz, poznałem dziewczynę no i... potrzebowałem kilku rad - skłamał, ale dobrze udawał swoje zawstydzenie, a Jack wiedział przecież, że Denis jest nieśmiały.
   - Właśnie - potwierdził Shin odstawiając papiery na bok.
   - Ah rozumiem... Dobra, ale teraz wynocha do łóżek.
   Wszyscy opuściliśmy gabinet i udaliśmy się na piętro. Denis zaczął po drodze układać sobie jakąś piosenkę, której słowa brzmiały "wisicie mi pizze" i coś w tym stylu.
   - Niezłe kłamstwo Denis.
   - Uratowałem Wam dupę, tata nie jest głupi. Domyśliłby się - stwierdził drapiąc się po głowie i poszedł do pokoju. Zdążył nam jeszcze powiedzieć, że mamy szybko się żegnać i zostawił nas samych na korytarzu.
   - Chciałbym spać z Tobą - powiedział prosto z mostu i mnie przytulił.
   - Nie możemy teraz zaczynać wojny...  Nawet dobrze nie porozmawialiśmy...  Pogadamy o tym później. Nie możemy ryzykować.
   Chciałem z nim uciec jak najdalej stąd, to było teraz moje marzenie. Musiałem jednak racjonalnie myśleć, chociaż już w myślach szykowałem plan ucieczki.
   - Nawet nie wiesz jak nie chcę tam iść... - ciągnął dalej.
   - Shin! Idź już, bo jeszcze dojdzie do tego, że zaraz obaj stąd uciekniemy - stanąłem na palcach i pocałowałem go - Pilnuj się - zagroziłem - Wywącham czy Ona Cię dotykała.
   Tylko się lekko zaśmiał i przytulił mnie bardziej, staliśmy tak przez chwilę, aż w końcu rozdzieliliśmy się i poszedłem do siebie.

                                                                         ***

   Nie przespałem prawie całej nocy, ale mimo wszystko poszedłem rano do szkoły. Denis na szczęście nie chciał zbyt wielu szczegółów, bo nawet nie wiem co miałbym mu wyjaśniać. Chciałem od razu pogadać o tym wszystkim z Shin'em, ale nie było na to czasu, ani możliwości, a po skończonych lekcjach chciałem udać się od razu do Iwo, ale zapomniałem, że jeżeli sam zadecyduje swoje wyjście to może być nieciekawie, bo oczywiście Jack nic nie wie. Chcąc, czy nie chcąc musiałem wrócić do domu.
   Na samo wejście dobił mnie ryk bachora, oczywiście tego z piętra, bo córki Jack'a to jeszcze nigdy nie usłyszałem. Czy oni tego bachora tłuką młotkiem czy co?! Ze skwaszoną miną poszedłem na górę i rzuciłem torbę w głąb pokoju. Głos rozchodził się po całym domu, bo nie przyszłe państwo młode, miało otwarte drzwi. Chciałem nogą je kopnąć, aby się zamknęły, ale zauważyłem Shin'a samego w pokoju, więc sam zaprosiłem siebie do środka. Chodził po pokoju i trzymał dziecko w objęciach przyciskając je do siebie.
   - Czemu wyje? - spytałem prosto z mostu, a on obrócił się w moją stronę, bo dopiero mnie zauważył - Wkurza mnie to. Zachowuje się tak jakbyście go bili.
   - To nie jego wina - westchnął Shin - Ma słabą odporność i cały czas choruje.
   - Gdzie harpia? - spytałem ironicznie i zacząłem niby szukać jej po pokoju. Zaraz mi uszy odlecą.
   - Poszła do apteki.
   - Jak ma na imię?
   - Hideki - poinformował i położył go na łóżku - Nienawidzisz Go pewnie - stwierdził, ale się lekko uśmiechnął.
   No nie miałem z czego się cieszyć. To był właśnie powód naszego rozstania i wszystkich zmartwień. Miał rację. Nienawidziłem go, chociaż mi nic nie zrobił. Wiedziałem, że to nie jest jego wina, że tutaj jest, ale nie mogłem się z tym pogodzić.
   Nie chciałem go nigdy widzieć, ale teraz to było nieuniknione. Podszedłem więc do łóżka i ze skwaszoną miną spojrzałem na nie. Ciemna czupryna i zmęczone ciemne oczy, patrzyły tylko na swojego ojca. Niby miał spokojną minę, ale po chwili zmienił ją na całą przepełnioną bólem.
   - Jak Ty to widzisz wszystko dalej? - spytałem poważnie i skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej. Musiałem zapytać, chociaż możliwe, że mieliśmy mało czasu na rozmowę.
   - Musimy jeszcze trochę poczekać.
   - Nie wiem czy będę w stanie czekać - odpowiedziałem jak maszyna. Nie chciałem, żeby Ilia dotykała go nawet palcem.
   - Dadzą nam ultimatum - zastanawiał się - Wyślą Ciebie od razu do matki, będą chcieli nas rozdzielić. Będziemy musieli się stąd wynieść, wynająć coś... Pracuje teraz u Jack'a w tych papierkach... Daje mi za to pieniądze, ale to nie starczy na długo. Muszę poczekać, aż w tym miesiącu mi zapłaci...
   Miał rację. Amnabel dostałaby chyba szału, gdyby dowiedziała się, że znów coś łączy mnie z jej synem. Ojciec od wtedy nigdy już nie spytał o to, gdy się o wszystkim dowiedział, ale ona miała w ręku niewidzialną siekierę, i wtedy jak zabierałem stąd swoje rzeczy, dowalała mi słowami. Nikt jej wtedy nie powstrzymywał, a ja czułem się jak intruz znosząc swoje wszystkie rzeczy. Patrzyła na mnie takim wzrokiem jakbym jej całe życie zniszczył, jakbym był nikim. Niestety z początku była na prawdę miła, ale to były tylko pozory, dla ojca. Akceptowała moją inność, bo Jack to akceptował, ale ten krótki związek z Shin'em pokazał mi, jaka ona jest.
   - Mogą też coś podejrzewać, jeżeli będziemy się kręcić obok siebie.
   - Właśnie... Musiałbym znaleźć po tym wszystkim od razu pracę, bo musimy mieć te pieniądze na mieszkanie...
   - Może uda mi się wrócić na magazyny...
   - Nie! Ty będziesz się uczyć. Chcę żebyś skończył tą szkołę.
   - Nie wyobrażam sobie tego - szepnąłem zgodnie z prawdą. Przecież możemy sobie nie dać rady...
   - Poczekamy aż Jack zapłaci mi w tym miesiącu i zaczniemy działać - powiedział i przytulił mnie. Boże jak ja go kocham... - Każde pieniądze będą się wtedy liczyć. Możesz nawet zacząć szukać czegoś małego i przytulnego, bo ja mam ograniczone możliwości.
   Nagle usłyszeliśmy, że ktoś wchodzi po schodach. Niechętnie ale szybko odkleiliśmy się od siebie.
   - Jak mój robot się rozładowuje to masz go podłączać! - wydarłem się na Shin'a, a on się lekko uśmiechnął - a nie rzucać w kąt!
   No i wtedy weszła księżna całego domu.
   - Co On tu robi? - zapytała i stanęła w futrynie drzwi.
   - Ładowarki szuka - skłamał obojętnie Shin i nachylił się do Hideki'ego, a ja opuściłem pokój.
    Ta dziewczyna działała mi strasznie na nerwy...  Nie zdążyłem dobrze wyjść z pokoju, a już widziałem pielęgniarkę czekającą na mnie. Pobrała mi krew i zostawiła w spokoju.

                                                                     ***

   Przy kolacji nie mogłem się opanować. Cały czas moje oczy wędrowały ku Shin'owi, a on zachowywał się bardzo podobnie. Uśmiechałem się pod nosem i kopałem go co chwilę w nogę. Nikt nie mógł się nawet domyśleć, co jest teraz między nami, to nawet nie wchodziło w grę. Muszę być ostrożny.
   - Tae, załatwiłem Ci lekką fuchę u mojego znajomego - zaczął ojciec.
   - Co? - spytałem nie rozumiejąc.
   - Okno.
   To znaczy, że mam odpracować jego okno? Nie ma mowy! To nie moja wina, że Ivan'owi zachciało się wyjebania mnie z domu. Była Wigilia, a ten drań... Na samą myśl o nim zrobiło mi się źle.
   - Niech Ci Ivan odpracuje - prychnąłem lekko pod nosem i już chciałem odejść od stołu, ale on powiedział, że mam pójść do jego gabinetu, bo musimy porozmawiać.
   Poszedłem i czekałem tam na niego, w jego własnym fotelu. Nawet gdy on wlazł, to mu nie ustąpiłem miejsca.
  - Co miałeś na myśli? - spytał..
   Ja tylko przechyliłem głowę lekko do tyłu. Niech trochę się pomęczy.
   - Po co wybiłeś to okno?
   - Jak matka się dowie, że Ty wiesz, to będę mieć niezłe bagno na chacie - odpowiedziałem ironicznie i uśmiechnąłem się w jego kierunku.
   - Ivan coś Ci zrobił?
   Oj, po dobrym torze jedziesz staruszku.
   - Wyrąbał mnie z domu. Nie miałem gdzie pójść, a myślałem, że będziecie w domu...
   - Za co? Za ćpanie? - spytał od razu wyciągając telefon, chyba się trochę wkurzył.
   - Nie wiedzieli, że biorę - westchnąłem - Ivan się domyślał, a wyrzucił mnie dlatego, bo powiedziałem, że nie będę chodzić do szkoły, bo chcę pracować. No to wkurzył się, bo mu dowaliłem, że chodzi mu tylko o alimenty.
   - Muszę zadzwonić do twojej matki.
   - Po co?
   - Chcę z nimi porozmawiać.
   - Zaprosisz ich tutaj?! - niemal nie wydarłem się - Spoko, ale nie chcę być przy tej rozmowie.
    No i zaprosił...

                                                                    ***

   Następnego dnia się zjawili, o dziwo jakoś o dziesiątej rano. Ja jeszcze wtedy leżałem sobie smacznie w łóżku, bo w końcu jest sobota. Wtedy też Jack wparował mi do pokoju, abym się ubrał i przyszedł do nich. Denis gdy dowiedział się, że na dole jest matka, zszedł na dół się z nią przywitać. Nie śpieszyło mi się, bo wiedziałem, że powstanie kłótnia i to pewnie nie mała. Chciałem nawet Shin'a zaczepić i powiedzieć mu, że jak tak bardzo chciał kiedyś poznać moją mamusię, to może iść nadsłuchiwać tą komedie, ale nie dostałem takiej okazji.
   Schodząc na dół już słyszałem, że rozmawiają z Denisem. Matka pytała o to jak się czuje i jak przebiega rehabilitacja. Zwrócili na mnie uwagę dopiero gdy usiadłem przy stole.
   - Zagoiły już Ci się rany - stwierdziła matka.
   Nie odpowiedziałem jej nic.
   - Co Ty masz na twarzy? - odezwał się Ivan. Teraz to on powinien dostać order złotego explorera - Trzeba było jeszcze więcej szlajać się po tych spelunach...
   - Przynajmniej miałem gdzie łazić, jak mnie z chaty wyjebywałeś - prychnąłem krzyżując dłonie na klatce piersiowej
   Nie bałem się go. Tutaj nic mi nie groziło, bo wiem, że ojciec by na to nie pozwolił. Po tych słowach matka spojrzała na mnie niezbyt przyjemnym wzrokiem. Nie spodziewała się na pewno tego, że Jack się o wszystkim dowie. Oni obaj bali się ojca jak ognia i omijali szerokim łukiem.
   - Co Ty za bzdury mówisz... - zaśmiała się przerażona.
   - Pewnie znów coś ćpał... - dodał Ivan i usadowił się wygodniej na fotelu.
   - Jak tylko postawił stopę w tym domu to nie wziął ani grama - sprostował go Jack - Chcę z wami poważnie porozmawiać. Nie lubię owijania w bawełnę. Susan - teraz to zwrócił się bezpośrednio do matki -Ani, Denis, ani Taemin nie wrócą do Ciebie do domu.
   Oho, tatulku co Ty bredzisz?
   - O co chodzi? - spytał zdezorientowany Denis.
   - O to, że tutaj będziecie o wiele bezpieczniejsi.
   - Nie masz prawa mi ich zabierać! - wydarła się wstając - To ja ich od samego początku wychowywałam!
   - Są dorośli, sami zdecydują gdzie wolą być. Denis na pewno też nie byłby zachwycony, gdyby prędzej dowiedział się, że wywaliliście jego brata w samą Wigilię.
   Teraz to mój brat spojrzał na mnie z niezadowoloną i zszokowaną miną.
   - Czemu mi nic nie powiedziałeś?!
   - W Wigilię to jeszcze byłeś w śpiączce, a teraz to po co miałem Ci to gadać?
   Teraz to nawet Denis wstał i podszedł do mnie. Chciał tym chyba pokazać, że jest po mojej stronie.
   - Nie możesz mi ich zabierać! - wrzasnęła znowu.
   - Sama ich sobie odebrałaś.
   Ja pierdolę, jak on potrafił zachować taki epicki spokój? Czemu nie odziedziczyłem tego po nim?
   - Twój syn sobie na to zasłużył - wtrącił się Ivan - Teraz nagle zacząłeś się interesować?
   - Zasłużył? - spytał go ironicznie Jack - Ćpaniem? Chodzeniem do pracy? Nie.
   - Jest gejem i o ile pamiętam pobyt u Ciebie miał to zmienić.
   - Nie rozśmieszaj mnie. Orientacji się nie wybiera, ani nie da się zmienić. Przez cały pobyt u mnie, nawet nie nakierowywałem Go na heteroseksualizm - to była w sumie prawda, przecież pobyt u niego miał magicznie mnie zmienić, a w sumie nawet do tego nikt nie dążył - Akceptuje to, że woli facetów - kontynuował - Jest moim synem i zaakceptuje wszystko, ale Ty nie potrafiłeś tego zdzierżyć, bo nie jest twój.
   Słowa ojca tak mnie olśniły, że nie mogłem uwierzyć, że powiedział je akurat Jack. Pierwszy raz słyszałem z jego ust, że akceptuje moją inność. Nie rozmawialiśmy o tym wcale, nawet z nikim prawie o tym nie rozmawiałem, bo myślałem, że wszyscy tego nie akceptują i nie chcą o tym głośno mówić.
   - Ja na pewno nie pozwoliłbym swojemu dziecku na bycie gejem! Wybiłbym mu to prędzej z głowy, niż Ty jego ćpanie!
   - Nie możesz tego wiedzieć - prychnął - Nie masz własnych dzieci.
   Wtedy też Ivan wstał nieźle wkurzony i zaczął kręcić się po pokoju.
   - Idziemy stąd! - wrzasnął po chwili - Niech sobie ich trzyma!
   - Ale... - zaczęła matka i zszokowanym wzrokiem patrzyła to na mnie i Denisa. Zachowywała się tak jakby nie wiedziała co ma robić.
   - Nie zabraniam Ci się z nimi widywać - powiedział wtedy do niej Jack już bardziej spokojniejszym tonem - Ale nie pozwolę, by ten łajdak robił co mu się podoba. Wiedziałaś co robi, a nic z tym nie zrobiłaś...
   Tak w sumie zakończyła się cała rozmowa, bo Ivan wziął matkę za rękę i niemal siłą wyprowadził z pokoju. Już dobrze wiedziałem, że będzie pod wieczór dzwonić do Denisa i o wszystkim rozmawiać.
   - Wiecie że możecie tu zostać. Niedługo Ilia wraz z Shin'em i tak się wyprowadzą, więc będzie więcej miejsca i znów się trochę przebuduje piętro.
   Niedoczekanie.



 

 

 



 
 
 
   

6 komentarzy:

  1. Witam! ^^
    Dopiero co trafiłam na tego bloga i pierwszy raz komentuje. No więc tego...
    Bardzo mi się podoba. Dobrze, że Minnie odzyskał już swój "dawny" charakter, a przynajmniej jakąś jego część i przestał cpać. Może teraz zacznie się układać? Shin'a nie ogarniam. Sama nie wiem czy go lubię czy nie. Nie mogę mu wybaczyć akcji z tym dzieckiem.
    Taeminnie ma za to dużo adoratorów i to mi się podoba. Jak ja lubię sceny zazdrości.
    A tak wg to czytając to cały czas myślę, że bohaterem jest Taemin z SHINee, a że jest moim UB to przeżywam wszystko jeszcze bardziej ;-;

    ~~Mam świetne wyczucie czasu. Czytam sobie poprzedni rozdział z myślą, że to już ostatni. Klikam stronę główną i patrze, a tu dodałeś kolejny rozdział ^^ ~~

    Weny i tak dalej! Czekam na następny rozdział ^^
    ~Triveen (następnym razem zaloguje się na konto, bo z anonima nie wypada .-.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ukrywam, że na początku miałem zamiar stworzyć paring 2min xD Ale jakoś ta kwestia odeszła daleko, sam nawet nie wiem czemu. Tae z SHINee to również mój UB, dlatego też dałem tak na imię głównemu bohaterowi xd, a przy imieniu Shin'a skapnąłem się dopiero w piątym rozdziale jak pisałem, że gdybym dodał "ee" to wyszło by właśnie SHINee. Także, no jestem strasznie spostrzegawczy, że order powinni mi dać xD

      Usuń
  2. Niedawno znalazłam twojego bloga i się zakochałam ♡
    Choć miałam nadzieję, że dłużej ich pomęczysz. Bo naprawdę chciałam zobaczyć moment jak Iwo dowiaduje się o tym kłamstwie Tae (że jest on jego chłopakiem) i ich udawanie. Właściwie to ciekawe czy porozmawiają o uczuciach Iwo, bo w końcu ten temat im jakoś chyba nie leży, więc nie zdziwiłbym się gdyby go pomineli.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
    ~Eleila

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    autorze, cóż trafiłam na ten blog ojć dawno, dawno temu, ale nie miałam jak za każdym razem przeczytać, a nawet napisać paru słów, ze jest nowy czytelnik, ale teraz to robię, i zabieram się solennie za czytanie....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że będzie się podobać i zostaniesz ze mną jak najdłużej :D ♥

      Usuń
  4. Hej,
    czyli to Shin się o tym dowiedział i wtedy zaczął śledzić Teamina, ale powinien wiedziećo tej wigilli, zdenerwował się i bliźniacy będą u niego, Illia i jej przekręty, niech Jack usłyszy to nagranie... są znów razem... chyba był wściekły bo Patrick był zbyt blisko, robocik i lizak boskie, Denis przywalił Shinowi, kiedy miał jeździć, nie stać go było, nie żył w luksusach, czy ucieczka to dobry pomysł, może Jack zainterweniuje...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń