środa, 27 stycznia 2016

Rozdział XXII

   Zapowiadał się nudny weekend. Teraz to w domu było wszystkich pełno i nie będę mieć żadnej okazji, aby porozmawiać z Shin'em, a jak ta lalusia się do niego zbliży to urwę jej ręce. Nie chciałem długo czekać, ani też długo udawać. Po tylu miesiącach ciągnęło mnie do niego jak cholera i nawet Denis stwierdził, że wróciłem stary "ja".
   Grałem z bratem w jakąś bijatykę animowską na parterze. Byliśmy obaj tak pochłonięci grą, że nie usłyszeliśmy nawet kłótni toczącej się na piętrze. Zwróciliśmy na to uwagę dopiero wtedy, gdy Amnabel pobiegła na piętro. Mój brat tylko wzruszył ramionami, a ja patrzyłem na schody ze zmrużonymi oczami i czekałem, aż pojawią się na nich jakieś oznaki walki. 
   - Wygrałem! - krzyknął uradowany, a ja nawet nie patrzyłem na ekran.
   No i wtedy pierwszy zszedł Shin mówiąc do Ilii, że jest wariatką, ta pobiegła za nim, a na samym końcu Amnabel. 
   - W co gracie? - spytał i usiadł między nami, pewnie tylko dlatego, żeby ona nie usiadła obok niego - No to dawajcie pada! Rozłożę Was na łopatki! - klasnął w dłonie i wpatrzył się w ekran monitora. Natomiast Ilia czekała z założonymi rękami sam nie wiem na co.
   - Shin powinniście jeszcze porozmawiać - stwierdziła jego matka - Nie powinniście się kłócić...
   - Sama sobie z nią porozmawiaj... - prychnął - Ja nie mam chęci.
   Wcisnąłem przycisk na start walki i przytknąłem pada Shin'owi przed sam nos mówiąc, że ma pokonać Denisa. W ten sposób chciałem skupić jego uwagę tylko na grze i przegnać te dwie baby. Podziałało, bo sobie gdzieś poszły.
   - O co poszło? - spytałem tak cicho jak tylko potrafiłem, mieliśmy być ostrożni na każdym kroku.
   - Powiedziałem jej, że ją słyszałem, gdy gadała przez telefon. Zaczęła wszystko przekręcać kota ogonem... 
   - Idę po coś zjeść... - poinformował, a ja powiedziałem mu aby jeszcze trochę posiedział z nami, by nikt niczego się nie domyślił. 
   - Przepraszam Denis, że Ci wszystko mówiłem jak byłeś w śpiączce - zdziwiłem się, że wyleciał nagle z przeprosinami - Zostałeś przez to we wszystko wciągnięty.
   - Nie chcę się w Was wtrącać, tylko nie ryczcie gdy tata będzie was z hukiem wyrąbywać z chaty i macie mnie zabrać na pizze.
     Pół godziny później przyszła Amnabel i poprosiła Shin'a na osobność, jak się potem dowiedziałem chciała aby Shin poszedł z Ilią na jakąś kolację, taką na zgodę. Nie zgodził się.
    Po tej rozmowie wsiadł w samochód i gdzieś pojechał.

                                                                             ***

   Długo nie wracał, martwiło mnie to trochę i żeby o tym nie myśleć zacząłem przeglądać w internecie mieszkania na wynajem. Denis również gapił mi się w ekran laptopa, oraz gadał, że jak się wyprowadzimy to będzie naszym stałym bywalcem i nie dostaniemy od niego ani drobiny prywatności. Jak to stwierdził, będzie to kara za to, że musi nas przed wszystkimi kryć. Pasowało mi to, bo nie wyobrażałem sobie teraz nawet dnia bez niego. 
   Spaliśmy razem w łóżku, tak jak kiedyś za dzieciaka. Jack już dawno przyszykował mi jakieś miejsce tymczasowe na piętrze, ale nawet nie myślałem nad tym, aby się tam wynieść. Moje relacje z Denisem całkowicie się zmieniły w pozytywnym znaczeniu. Nie ma już tego co było kiedyś. Teraz będę go wspierać, dodawać otuchy i słuchać każde żale. Noce stały się naszymi debatami na temat wszystkiego i nawet wytłumaczyłem mu, jak to się stało, że w ogóle Shin zaczął dużo dla mnie znaczyć. Kiedyś takich rozmów nie było, nie wiem czy to była moja wina, ale bardzo prawdopodobne, że tak. Zawsze go zbywałem, dlatego też całym oparciem była dla niego matka. Całą zmianę dostrzegłem dopiero wtedy, gdy stanął obok mnie podczas kłótni rodziców, dopiero też wtedy zacząłem o tym myśleć i doszedłem do wniosku, że o wiele więcej spędzamy czas na wspólnej rozmowie.
   - Wiesz, że będziesz musiał nauczyć się gotować? - spojrzał na mnie z tym swoim uśmiechem
   - Jak to?
   - Jak masz mieszkać z Shin'em to kto ma gotować? - zaśmiał się - Ty będziesz w szkole, a on w pracy, to jasne, że Ty przejmiesz ten obowiązek.
   Otworzyłem usta ze zdziwienia, miał rację. Od razu zamknąłem okno przeglądarki z mieszkaniami i wpisałem coś banalnego "Łatwe przepisy na obiad", a ten zaczął się histerycznie śmiać. Nie chcę żeby Shin'owi nie smakowały moje obiady, jeżeli obiadami to będzie można było nazwać. Miałem do tego dwie lewe ręce. 
   Zostawiłem go wyjącego ze śmiechu w pokoju i poszedłem szukać osoby, która by się na tym znała i oczywiście mi pomogła, a gosposia była do tego idealna. Znalazłem ją w pokoju ojca, akurat przebierała pościele.
   - Chciałeś coś? - spytała kładąc ostatnią poduszkę na łóżku.
   - No bo ja... - zacząłem drapać się po głowie, byłem trochę zakłopotany - Może zrobimy coś do jedzenia?
   - Jesteś głodny? Mogę Ci coś zaraz zrobić.
   - Nie! To znaczy, ja chciałem sam zrobić, ale nie umiem i...
   - Chcesz się nauczyć gotować! - pisnęła wielce zadowolona - Możemy coś zrobić razem, może spaghetti na początek? Sam ocenisz czy będzie jakaś zmiana między wspólnym, a moim własnym.
   
                                                                     ***

   Wyszło trochę za słone, oraz różniło się od tego co robiła gosposia, co mnie bardzo nie pocieszyło. Siedziałem w kuchni i trzymałem talerz z moim własnym spaghetti. 
   - Nie martw się, następnym razem wyjdzie lepiej - pocieszyła mnie i klepnęła lekko po ramieniu - Człowiek uczy się na błędach, a jutro możemy zrobić coś innego.
  Wtedy też do kuchni wszedł Denis i zaczął się śmiać, pewnie dlatego, że po jego słowach od razu poszedłem ćwiczyć. Wyrwał mi talerz i spróbował trochę mojej papki.
   - Dobre! - wydarł się - Macie tego więcej? - spytał zaglądając w garnki obok kuchenki.
   - Nie musisz mnie pocieszać... - prychnąłem się i oparłem ręką o blat stołu.
   Teraz wszedł Shin, ta jeszcze go tutaj brakowało,  bez słowa również podszedł do kuchenki, wziął łyżkę po czym też spróbował sosu.
   - Trochę przesolone...
   - Tae robił - dzięki bracie za sprzedanie, w nocy cię uduszę.
   - Pycha! - oh Shin, jakie zmienne zdanie, kolejny co chce mnie pocieszyć.
   - Shin, jutro Ilia ma urodziny, kupiłeś jej jakiś prezent? - spytała gosposia.
   W tym momencie Denisowi zadzwonił telefon, a on migiem odebrał i wyszedł z kuchni. Jednak tak szybko jak odebrał, tak i wrócił.
   - To mama - szepnął ściskając telefon - Płakała - teraz to na chwilę się zawiesił i spuścił głowę w dół - Wygnała Ivan'a z domu.
   Nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem. Moja matka, ta co nigdy mu nie nie przeciwstawiła, wygnała go z domu?

                                                                          ***

    Przebudziłem się w nocy przez robota, który zaczął świecić swoimi oczyskami, usiadłem na łóżku dopiero gdy zaczął wydawać dziwne dźwięki. Zobaczyłem postać trzymającą mojego Eiichiego, a on biedny próbował się uwolnić.
   - Cicho siedź! - szepnął do niego Shin i próbował zatkać mu buzię, no ale przecież wydawanie dźwięku miał na swoim brzuchu.
   - Puść go, boi się - również powiedziałem ściszonym głosem i spojrzałem na Denisa, aby upewnić się czy śpi, a gdy puścił robota, on zakopał się w ciuchach porozrzucanych po pokoju.
   - Patrzę już 5 minut na to jak On odwala ten balet - zachichotał mój brat i zaczął się rozciągać. No fakt gdyby nie "zabawki" Eiichi'ego, czyli ciuchy i inne przedmioty walające się po pokoju, to z pewnością Shin dotarłby prędzej do łóżka.
   - Nie chciałem właśnie Ciebie obudzić...
   - Wyspałem się na dobre pięć lat. Masz przepustkę?
   - Chciałeś coś? - tym razem odezwałem się ja.
   - Noo, tak pogadać.
   - Gdzie harpia?
   - Śpi.
   Wtedy też wylazłem z łóżka i założyłem kapcie. Tor przeszkód pokonałem szybciej niż Shin i momentalnie znalazłem się przy drzwiach. Przecież nie będziemy rozmawiać przy Denisie.
   - Oh, wychodzicie... - zakpił urażony - Chodź robociku! Przed nami długa noc, tylko Ty i ja!
   Od razu było wyczuć chłód panujący na korytarzu, w pokoju było zdecydowanie cieplej. Oplotłem dłonie na klatce piersiowej i zgarbiłem się lekko. Instynktownie spojrzałem na drzwi pokoju, w którym spała Ilia.
   - Coś się stało? - spytałem, bo nie bardzo rozumiałem po co wyrzucał mnie z łóżka w środku nocy, ale to mi nie przeszkadzało.
   - Nie, po prostu pomyślałem, że jak jeszcze jesteśmy ograniczeni, to chociaż w nocy możemy porozmawiać - uśmiechnął się szeroko, po czym pociągnął mnie za rękę w głąb korytarza.
   - Masz szczęście, że jest weekend.
   Otworzył mi drzwi od jakiegoś pokoju, wszedłem i dostrzegłem tylko łóżko i małe biurko.. Pomieszczenie nie było zbyt wielkie i wtedy też domyśliłem się, że to miał być pewnie ten mój azyl tymczasowy. Ucieszyłem się widząc pierzyny na łóżku, od razu się w nich zakopałem i włączyłem lampkę nocną, a Shin odkręcił grzejnik i usiadł na obrotowym krzesełku.
   - Zjadłem twoje spaghetti - powiedział z rozbawieniem i założył ręce na brzuchu.
   - Nie musiałeś się tym truć...
   - Denis mi powiedział.
   - Co powiedział? - spytałem ze zdziwieniem i przekręciłem głowę delikatnie w bok.
   - Że chciałeś nauczyć się gotować - znów się lekko zaśmiał, a ja spaliłem buraka. Chyba muszę uświadomić mojego brata, że to co mu mówię, to nie ma od razu paplać Shin'owi - Nie obrażaj się! Zjem wszystko co zrobisz, nawet kanapkę z serem. To na prawdę nie jest ważne.
   Jakoś jego słowa mnie nie pocieszyły. Na pewno, gdy będzie wracał z jakiejś swojej pracy, to będzie miał ochotę na normalne danie, a nie na moje eksperymenty. Teraz to chciałem gryźć poduszkę ze złości.
   - Jak się czujesz? - zmienił temat, a ja na niego spojrzałem - No wiesz, jak nie bierzesz.
   - Bardziej zmęczony, ale z czasem to chyba minie i te bóle głowy...
   - Nie weźmiesz już? - wałkował dalej, a ja pokręciłem przecząco głową.
   Nie chciałem już brać. Nie chciałem w ogóle nigdy brać, ale wtedy na magazynach... gdy jeszcze byliśmy wszyscy razem, oni zawsze byli pełni energii, a mi brakowało sił i czasu, bo ciężko było pogodzić szkołę z pracą. Wtedy też zdecydowałem się na to wszystko. To nie była wina Iwo, Sylvii, ani Josh'uy, sam chciałem i sam zacząłem. Potem dopiero stwierdziłem, że zaszło to trochę za daleko, ale już nie miałem zamiaru przestawać. To miał być tylko jedyny raz, a stało się to rutyną. Na szczęście zawodowym narkomanem nie jestem i nie byłem. Brakowało mi silnej woli, aby to wszystko odstawić i nie chciałem. Po tym byłem szczęśliwszy, miałem mniej problemów, bynajmniej tak mi się wydawało, a była ich masa. Świat wydawał się piękniejszy.
   - Boje się... - powiedziałem zduszonym głosem i usiadłem w pozycji embrionalnej - Że sobie nie poradzimy.
  Shin momentalnie znalazł się przy mnie i przytulił. Powiedział, że nie pozwoli na to, aby coś się stało, aby żeby ktoś nam przeszkodził w planach. Uświadomił mnie również, że początki zawsze są trudne, ale potem jest lepiej.
   - Nie powinieneś się zamartwiać - stwierdził i ściągnął mi kołdrę z głowy - Ja zadbam aby wszystko poszło wedle naszej myśli w końcu jestem starszy, a te wszystkie sytuacje dużo mnie nauczyły.
   - Ale ja też chcę mieć jakiś wkład do wszystkiego, też chce coś zrobić...
   - Pomalujesz nasz przyszły pokój - zaśmiał się
   - Rezygnuje! - odparłem i stanąłem na łóżku - Sam sobie maluj! Ja będę patrzeć czy nie robisz zacieków!
   Przekomarzaliśmy się tak chwilę, ale gdy zacząłem przegrywać na tej wojnie słów, to zacząłem wytykać na niego palcami, a on w tym czasie wziął mnie na ręce i posadził na biurku.
   - Jeszcze nie skończyłem! - uświadomiłem go z groźną miną i to było w sumie na tyle, bo zamknął moje usta w pocałunku. Znów było mi tak dobrze, że mógłbym się rozpłynąć, ten sukinsyn normalnie przewidział moment, w którym miał to zrobić. Nawet nie zauważyłem kiedy przestał, a ja wróciłem do rzeczywistości - Ale jeszcze nie skończyłem! - wydarłem się ponownie i zagroziłem palcem wtedy też uświadomiłem sobie, że kłócimy się o pierdoły, wtedy też lekko się speszyłem - Zaraz zaczniemy się kłócić jak jakieś stare małżeństwo...
   - Lubię patrzeć jak jesteś wściekły i mówisz swoje racje.
   Udałem, że tego nie słyszałem i przytuliłem się do niego. Było tak miło i cieplutko, że mógłbym tak do końca życia go tulić.
   - Śpiący jesteś - stwierdził po czym wziął mnie z tego biurka i położył na łóżku. Natomiast on zawisł nad mną i tracił swoim nosem mój nos.
   - Może trochę - odparłem i zacząłem przecierać zmęczone oczy. Nawet nie wiedziałem która jest godzina.
   Położył się obok mnie i zaczął łaskotać. Zwinąłem się w kulkę i próbowałem się "obronić' przed nim. Potem pocałował mnie w czoło, nos, usta i przeszedł do mojej szyi. Zachichotałem, chyba wszędzie miałem łaskotki. Nie minęła chwila, a zaczął kreślić jakieś szlaczki pod moją koszulką. Przeciągnąłem się i spojrzałem na niego, nie za długo, bo ciągle miałem wrażenie, że przygląda się moim bliznom. Spiąłem się dopiero gdy położył rękę na moim biodrze. Od razu poruszyłem się tak, aby ją z siebie zrzucić i usiadłem na łóżku.
   - Coś się stało? - dobrze, że przynajmniej nie był ślepy.
   - Jak to jest? - spytałem cicho skupiając uwagę na kołdrze. Nie zrozumiał o co mi chodzi więc powiedziałem wprost - Seks z babą. Nie rób ze mnie głupka i nie wpajaj, że przez ten cały czas jej nie dotknąłeś.
   - Chcesz teraz o tym rozmawiać?
   Wzdychając oparł się o ścianę. A niby kiedy mam o tym rozmawiać? Wciąż nie mam pewności, to wszystko równie dobrze może być dla niego zabawą. Nie wiem co siedzi w jego głowie i zaczynam myśleć o tym, że to co teraz się dzieje jest zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe. Jeżeli tylko kłamie, to niech mnie zostawi w spokoju, bo nie wytrzymam kolejnego zawodu... tak już za późno.
   - Tak, chcę o tym rozmawiać.
   - To prawda, sypiałem z nią. Ale gdy to robiłem to nie mogłem przestać o Tobie myśleć, oszukiwałem samego siebie, aż do niedawna. Najchętniej wcale bym koło niej nie zasypiał, denerwuje mnie jej dotyk, wkurza mnie, bo Ona to nie Ty - na tych słowach się zatrzymał i podrapał po głowie - Wcale mnie nie podnieca.
   Niech mu tam będzie. Czy mu wierzę czy nie, to i tak bez znaczenia. To może być zwykłe kłamstwo i tyle, nie szczególnie mnie to uszczęśliwiło.
   - A Ty?
   - Co ja?
   - Czy byłeś świętoszkiem czy nie?
   Wstyd było mi przyznać, że od tego czasu z Shin'em nie miałem nikogo. Jego by to pewnie ucieszyło, ale ta informacja nie jest mu potrzebna.
   - Chyba idę spać - speszony wyszedłem z łóżka i zacząłem zakładać kapcie.
   - Już? Ej? Boisz się mnie? - spytał łamiącym głosem.
   - Nie boje... Ale boje się tego, że mnie testujesz.
   - Przestań tak gadać! - niemal się wydarł nie panując nad sobą. Byle żeby nikogo nie pobudził.
   - A co mam gadać? Nie wiem o czym myślisz, dlatego się boje. Dobrze wiesz, że nie powiedziałbym o tym nikomu i wróciłbym do mamy. Pewnie zacząłbym na nowo brać, albo uciekłbym stąd - zaśmiałem się histerycznie, o czym ja w ogóle gadam?
   - Nie zostawię Cię - podszedł do mnie i przytulił, potem poczułem jak zawiesza mi coś na szyi. Był to jego łańcuszek z krzyżem. Gdybym nadal posiadał swój, to pewnie bym mu też zawiesił, ale nawet nie wiem gdzie się zerwał i go zgubiłem.
   - Nie bierz za wiele do siebie Shin. Za dużo myślę - szepnąłem i zacząłem obracać w palcach zawieszkę.
   Popchnąłem go delikatnie, aby usiadł na łóżku, a ja usiadłem przodem do niego na jego kolanach. Niepewnie go pocałowałem, potem ponownie, ale już pewniej, potem już zupełnie pewniej. Nasze języki walczyły ze sobą. Zszokowałem się dopiero gdy rzucił mnie na łóżko, a zamiast sufitu była jego twarz.
   - Cholera nie rób tak...
   - Ale co ja niby robię? - udałem głupka i zmrużyłem oczy.
   - Dobrze wiesz jak na mnie działasz - powiedział całkiem poważnie, a ja cały czas czułem na szyi jego gorący oddech - Chyba powinniśmy iść spać...
   Nie ma mowy! Pomaż sobie.
   Niech się dzieje co chce.
   Oparłem się na łokciach i  zdjąłem mu koszulkę, a on po chwili zrobił to samo z moją. Zaczął mnie całować po szyi i czułem jak zasysa mi skórę, zjeżdżał cały czas na dół. Byłem w takim amoku, że nie zauważyłem kiedy zsunął mi spodenki. Już miałem wydać jakiś protest, ale było już za późno bo wziął moje przyrodzenie do ust, a ja się strasznie zapowietrzyłem i odchyliłem głowę do tyłu.
   O Ty cholero! Ja Ci dam tak szybko, ino czekej!
   Teraz na pewno moja twarz miała kolor super dojrzałego buraka. Robi to tak dobrze, że jak nie zwolni tępa to...
   - Shin, cholera zwolnij! - wyszeptałem chwilę później z zaciśniętymi oczami, a wtedy on przygryzł główkę mojego penisa. Jęknąłem i od razu zatkałem usta obiema rękami, a on tylko zadowolony się zaśmiał.
   - Słodko się wstydzisz - powiedział cały czas się śmiejąc, a ja chowałem swojego buraka w rękach.
   Wtedy też wyszedł,  po chwili przyszedł i podrzucał sobie tubkę żelu, a potem rzucił ją na łóżko.
   Zaśmiałem się tylko i schowałem twarz w poduszce. Usłyszałem jak otwiera pojemnik. Rozszerzył mi lekko nogi i poczułem jak delikatnie majstruje przy mojej dziurce,
   - Shin nie jestem z cukru... - wyszeptałem cały czas trzymając poduszkę.
   Po tych słowach od razu poczułem pierwszy palec poruszający się w moim wnętrzu. Jak zwykle dziwne uczucie na początku łączyło się z przyjemnością, po chwili doszedł i drugi. 
   - Może Ty wyskoczysz już ze spodni? - powiedziałem dopiero wtedy, gdy stwierdziłem, że jestem gotowy. 
   Shin chyba dopiero wtedy zauważył, że cały czas ma na sobie te spodnie. Zdjął je i rzucił gdzieś w kąt. Szybko wrócił i zawisł nade mną. Przyłożył penisa do mojego wnętrza i zaczął pomału we mnie wchodzić.
   Nienawidziłem tego początkowego uczucia, było to dla mnie najgorsze, ale wiedziałem, że po chwili będzie już dobrze. Odruchowo chciałem uciec tyłkiem od źródła bólu, ale Shin mi na to nie pozwolił. Zatrzymał się i dał mi czas, a ja próbowałem się rozluźnić.
   Wziął w dłonie moje przyrodzenie i zaczął energicznie poruszać w górę i w dół. Skupiłem się właśnie na tym. Teraz to tylko dziękowałem Bogu za tą poduszkę, którą cały czas zakrywałem twarz, ale długo to nie trwało, bo on niemal mi ją wyrwał i zaczął robić malinki na mojej szyi. Nie musiało minąć dużo czasu żebym doszedł, a w pokoju można było usłyszeć tylko mój nierówny oddech.
   Zanim zdążyłem otrząsnąć się z tej ekstazy, Shin już zaczął wolno się we mnie poruszać. Instynktownie podniosłem biodra do góry, a on w tym czasie włożył mi poduszkę pod tyłek. Próbowałem jak najbardziej się rozluźnić, czułem każdy jego najmniejszy ruch. Chciałem ścisnąć dłoń na pościeli, ale natknąłem się na jego dłoń, także chwyciłem i zacząłem wbijać w nią paznokcie. Zaczął się pewniej poruszać. Musiałem zatkać sobie usta dłonią, żeby nie wydawać przy tym dziwnych dźwięków i nikogo nie obudzić.
    Przycisnął mnie bardziej do siebie, że trudno było mi łapać oddech. Krótko po tym usłyszałem jego głośne westchnięcie i poczułem jak dochodzi we mnie. Zadowolony położył się na mojej klatce piersiowej i zamknął oczy.
   - Dusisz mnie... - wyszeptałem, a on od razu się podniósł i poczułem ulgę.
   - Kocham Cię.
   - Ja Ciebie...
   W tym momencie usłyszeliśmy Denisa na korytarzu, mówił coś w stylu '' No przecież mówię Ci, że tam jest!". Zerwaliśmy się na równe nogi, nie wiedzieliśmy co mamy robić. Kopnąłem nogą swoje ciuchy pod łóżko i Shin'a  też tam wepchnąłem. Wtedy mój brat otworzył drzwi do pokoju, Shin zdążył jeszcze chwycić swoje portki i siedział tam ze wszystkim pod łóżkiem, a ja przykryłem się szczelnie kołdrą, wtedy też w futrynie stanął Jack.
   - Mówiłem Ci, że tu jest - powiedział dumnie krzyżując ręce na piersi - Nawet nas nie gódź, bo mnie wyzywał i powiedział, że chrapię i nie może spać, to wyrąbałem Go z pokoju.
   Jack nic nie powiedział tylko spojrzał sobie przez okno. Denis! Stać cię na lepsze kłamstwo!
   - Myślałeś, że Ci ucieknę? - spytałem marszcząc czoło - Skoro jestem, to chcę iść spać.
   Wtedy też spojrzał na małą butelkę leżącą na stoliku, a we mnie się zagotowało. Nawet się nie poruszyłem, byle żeby staruszek nie miał dobrego wzroku, ani nie skapnął się co to jest.
   - Mój żel na pryszcze! - krzyknął Denis i sprzątnął butelkę nam sprzed nosa - Kup se swój, a nie podpierdalasz mi wszystko!
   Mój brat usiadł na fotelu i wycisnął sobie trochę tego na palucha, i zaczął cętkować swoje pryszcze, których wcale nie posiadał. Zasłaniał przy tym na szczęście etykietkę.
   - Też chcesz? - spytał ojca z głupim uśmiechem.
   - Za stary jestem na trądzik.
   Nie minęła chwila, a ojciec wyszedł z pokoju.
   - Poszedł już? - spytał cicho Shin upewniając się, czy może wyjść.
   - Boże On jest nagi! - zapiszczał mój brat i zasłonił sobie dłonią oczy, a ja zacząłem się śmiać - Ubierz się Ty bezwstydniku! Seksów się zachciało! Ale byście mieli gdyby was tata przyłapał!
   - Już drugi raz ratujesz nam dupę - stwierdziłem cały czas leżąc pod kołdrą.
   - A Ty myślisz, że po co tak głośno gadałem? Twojej dupy już się nie da uratować!
   Nawet nie potrafię sobie wyobrazić co zrobiłby ojciec, gdyby to wszystko wdział, ale na szczęście nic się nie stało i wszystko dobrze się skończyło.
   - I jak fajny zapach nie? - teraz ze śmiechu pękał Shin.
   Denis spojrzał na niego i dopiero potem przypomniał sobie, że ma nałożony na twarzy żel. Z dziwną miną wybiegł z pokoju i było słychać trzask drzwi od łazienki. Od kiedy zaczął biegać  Wyszedłem spod pierzyny i zacząłem się ubierać.
   - Musimy się jak najszybciej stąd wynieść - to wszystko było zbyt ryzykowne.
   Nie chciałem żeby on wracał spać z tą głupią babą.
   - Już niedługo.
   - Shin, wiem, że to może nie odpowiedni moment, ale nie złość się... - zacząłem mówić, a wzrokiem błądziłem po pokoju - Chcę żebyś zrobił badania na ojcostwo tego dziecka.
   - Co?
   - Byłeś zalany, chuj wie czy nawet ją bzyknąłeś - powiedziałem szczerze i wtedy też lekko odsunął się ode mnie - Sama powiedziała, że gdyby nie dziecko to nigdy byś z nią nie był, a gdyby nie to dziecko to bylibyśmy jeszcze wtedy razem pewnie do dziś.
   - To niedorzeczne, wiem co zrobiłem podczas tych urodzin i pamiętam to.
   - Pomyśl logiczn...
   - Nie! - krzyknął i machnął przy tym rękami - Nie będę robić żadnych badań, bo wiem, że jest mój.
   Już potem się nie odezwałem, to były tylko moje przypuszczenia. Shin'a najwidoczniej to wkurzyło, więc nie wałkowałem dalej tematu. Nie chciałem żeby się na mnie obraził, albo coś.
   Niechętnie musieliśmy się rozstać. Mój humor od razu się pogorszył gdy tylko pomyślałem, że wraca do niej do pokoju, jednak nie powiedziałem mu tego. Pożegnaliśmy się, a ja wróciłem do Denisa.
   Spędzony z nim urywek nocy był cudowny i jeszcze niedawno nieosiągalny. Nadal nie mogłem w to do końca uwierzyć. Chciałem krzyczeć ze szczęścia, ale było jeszcze za wcześnie, wciąż była ta niepewność, która górowała nad wszystkim.

                                                                      ****

    Następnego dnia wstałem i od razu udałem się do kuchni. Już wiedziałem, że muszę dziś udać się do Iwo, więc mam nadzieję, że ktoś mnie tam zabierze skoro sam nie mogę opuszczać chaty.
   - Chcę dziś jechać do Iwo - powiedziałem, gdy akurat ojciec wychodził ze swojego biura.
   - Shin Cię tam zawiezie.
   Czy Ty w ogóle masz na coś czas?
   Nie odezwałem się już więcej i zrobiłem sobie śniadanie. Krótko po tym wszedł Shin, a za nim Ilia.
   - Zawozisz mnie dziś do Iwo - poinformowałem go i zacząłem sobie machać nogą.
   - O której?
   - Nie zapomnij, że chcę dziś spędzić z Tobą dzień, Shin - wtrąciła się księżniczka i obróciła się do mnie plecami. Wziąłem nóż obiadowy i z wielkimi wyłupiastymi oczami udawałem, że chcę go w nią wbić. Panicz chyba się przeraził, bo momentalnie wyrwał mi go z ręki i wrzucił do zlewu. Prychnąłem lekko i zrobiłem nadąsaną minę.
   - Najlepiej teraz! - zadecydowałem.
    Patrzyłem przez szybę w samochodzie. Zima postanowiła trochę odpuścić i pojawiła się plusowa temperatura. Jeszcze trochę i wszystko zacznie topnieć i zrobi się deszczowa pogoda, tak jak kiedyś.
   Siedzieliśmy w ciszy. Znów w głowie miałem tylko słowa Iwo mówiące "Kocham Cię". Nie wiedziałem czy będzie to wszystko pamiętać i nie wiem jak mam się zachować. Powinienem z nim o tym porozmawiać? To było takie skomplikowane, nie chcę go ranić. 
   Jego stan się polepszył, tak pisała mi wcześniej Sylvia. Wracał do formy, a gorączka pomału odpuszczała, ale cały czas musiał być na obserwacji, ojciec chyba z tego wszystkiego tak się nim przejął, że nie wypuści go dopóki całkiem nie wyzdrowieje.
   Przed wejściem do pomieszczenia powiedziałem Shin'owi aby zaczekał na zewnątrz, nie protestował i grzecznie usiadł sobie na ławce, ze stolika wziął jakieś ulotki i zaczął je czytać.
   Zapukałem i od razu wszedłem zamykając przy tym za sobą drzwi. Uśmiechnąłem się na widok  Iwo siedzącego na łóżku, ale zaraz się wystraszyłem przypominając sobie jego słowa. Sylvia również tam była, to było do przewidzenia. Poczułem ulgę, jej obecność na pewno rozluźni to wszystko. Może krówka nic nie pamięta?
   Przywitałem ich i klapnąłem sobie na krześle. Nie wiedziałem co mam powiedzieć, byłem spięty i czułem się nieswojo. Pierwszy raz się tak miałem, nie wliczając pierwszych spotkać na których się poznawaliśmy.
   - Jak się czujesz? - spytałem w spojrzałem na krówkę, ale szybko jednak skupiłem uwagę na czymś innym.
   - Nie narzekam.
   - Doktorek gada, że jeszcze jeden albo dwa dni i może już śmiało wychodzić ze szpitala - zaczęła - Szkoda, już się przyzwyczaiłam do szpitalnego ciepełka! Iwo, poudawałbyś trochę.
   - Już wystarczająco się naprzykrzyłem - stwierdził naburmuszony słysząc słowa dziewczyny.
   - Brałeś przez ten czas? - spytałem.
   - Nie, ale czuje się świetnie. Ciekawe czym mnie tam faszerują, mają dobry towar.
   - Nawet nie wiesz jak nas wystraszyłeś...
   - Pewnie przesadzaliście, kilka dni i bym stanął na nogi.
   - Przestań Iwo... - wyszeptała Sylvia - Nie kontaktowałeś, może kilka dni i byś podał sobie z Josh'em rękę...
   Żadne z nas nie odezwało się na to porównanie, może było zbyt dobitne, ale miała rację. Gdyby nie ojciec, to nie wiem jak dalibyśmy sobie sami radę. Gorzej gdy dowie się prawdy, że Iwo wcale nie jest moim chłopakiem, ale już za późno, będzie już po fakcie.
   Porozmawialiśmy jeszcze o wszystkim i o niczym. Nikt jednak nie wspomniał o temacie, którego strasznie się bałem, może i lepiej?
   W końcu trzeba było się rozstać, Shin przecież czekał na zewnątrz, a nie chciałem aby się zanudził. Z Sylvią i krówką jeszcze będę miał mnóstwo okazji do pogadania, a teraz niestety byłem ograniczony i zależny od niektórych. Powiedziałem im żeby byli cały czas pod telefonem i postaram się wlecieć do nich jutro.
   Wychodząc z szpitala poczułem ulgę. Już miałem wchodzić do samochodu, ale Shin zasugerował, abyśmy przeszli się wokół budynku. Zgodziłem się.
   - Kim On jest dla Ciebie? - szczerze, tak akurat myślałem, że wkroczy właśnie na temat moich znajomych, ale udałem, że nie rozumiem pytania - No ten Iwo.
   - Przyjacielem, tak samo jak Sylvia.
   - Przyjaciele całują się namiętnie w usta?
   No tak, przecież Jack i Shin wszystko wiedzą.
   - Co to ma do rzeczy? Ty też święty nie byłeś.
   - Ale byłeś z nim?
   - Nie! - wkurzało mnie to, że zaczął mnie wypytywać. Ja jakoś nie chciałem znać jego świetnych szczegółów z Ilią.
   - Ale co się wściekasz? - powiedział i włożył sobie ręce do kieszeni kurtki - Nie jesteś mu obojętny, dużo paplał, gdy zawoziliśmy Go do domu.
   Co?
   - Nie pamiętasz? Czy Go nie rozumiałeś?
   - Nie pamiętam... - nie przypominam sobie nic o tym, że Iwo gadał coś pod nosem w samochodzie Shin'a. Może byłem tak zdenerwowany, że nie zwróciłem na to uwagi?
   - Kocha Cię.
   Miałem wrażenie, że powiedział te słowa tak głośno i cały świat to usłyszał. Znów poczułem niepokój. Nie chciałem gadać o tym, a już wcale nie z Shin'em.
   - Stał się moim wrogiem numer jeden, zaraz po Axel'u.
   - Zgłupiałeś!? Ze strony Iwo nie powinieneś się niczego obawiać, nic Ci nie zrobił. Nie chcę nawet słyszeć, że jest Twoim wrogiem! To niedorzeczne!
   Mogę powiedzieć, że Ilia jest moim wrogiem, bo z jej strony mogę się różnych rzeczy spodziewać. Ale twierdzić coś o krówce? Jak on nawet muchy by nie skrzywdził, ani nie przeciwstawiłby się moim wyborom.
  - I co z tego, że mnie kocha... - szepnąłem zduszonym głosem, jakoś bolały mnie te słowa - Dobrze wie, że nie odwzajemniam jego uczuć. Gdybym prędzej o wszystkim wiedział to nigdy bym Go nie pocałował.
   Bardzo tego żałuję, byłem strasznie ślepy.
   Wiem, że gdyby pomiędzy mną, a Shinem by nic nie było, to pewnie związałbym się z Iwo, chociaż wcale bym go nie kochał. Kto wie? Może z biegiem czasu nawet bym odwzajemnił jego uczucie? Zawsze ze mną był, mogłem na nim polegać, nigdy mnie nie zawiódł, przy nim czułem się bezpieczny.

                                                                      ***

     Przekroczyliśmy próg domu. Ilia podbiegła do Shin'a i go pocałowała, aż mi się ciśnienie podniosło. Miałem ochotę powyrywać jej wszystkie kudły, albo i nawet udusić. Mimo wszystko musiałem się opanować. Zignorowałem całą sytuację, ale wysłałem paniczowi wkurzone spojrzenie. Ta, to nie była jego wina, przecież cały czas mieliśmy grać swoje role.
   Przeglądałem właśnie w kuchni jakąś gazetę, a do pomieszczenia wleciał wkurzony ojciec. Rzucił mi jakieś karki na stół z takim gniewem, że aż sam się przestraszyłem.
   - Co to jest? - spytałem zerkając na papiery, ale nie wziąłem ich do ręki.
   - Chyba inaczej się umawialiśmy! - wrzasnął, a ja nadal nie wiedziałem o co mu chodzi.
   - Co?
   - Miałeś przestać ćpać!
 
 

 
 
   
   

6 komentarzy:

  1. No kurde przestają czytać poczekam na koniec i po jego przeczytaniu zacznę od początku. Zdzira.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie rozdział ^^
    Jak Shin zrobi coś Tae to własnoręcznie go zabiję. I zauważyłam, że Shin i SHINee to prawie to samo dopiero po tym jak napisałeś xD *Spostrzegawczość lvl master*
    Zaczynam coraz bardziej lubić Denisa. Chciałabym mieć bliźniaka .-.
    A Ilia mogłaby sobie gdzieś pójść i nie wrócić. Gdyby zabrała wtedy jeszcze parę osób to świat byłby od razu piękniejszy. W każdym razie nie lubię jej (co chyba dziwne nie jest xD).
    A końcówka mnie zaskoczyła o.O Tae nigdzie się nie wybiera albo niech Shin idzie razem z nim. Przecież na to niewinne dziecko będą napadać inni jak pójdzie tam sam. I wtedy jego chłopak będzie miał więcej wrogów. A wrogowie są źli~
    I trochę szkoda mi Iwo...

    A tak wgl to wygląd bloga jest piękny <3! I to bardzo. Aż się przyjemnie patrzy ^^ Trochę wyszedł chaotyczny komentarz ^^"

    Pozdrawiam, weny, miłości itd.
    (I tym razem jestem już zalogowana! xD)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział byłby o wiele wcześniej gdyby nie problemy rodzinne, ale już wszystko ok i wena jest :D
      Ilię też wysłałbym najlepiej w kosmos x'D (czy to dziwne, że nie lubię swoich postaci xD?)
      Dziękuje za komentarz c:
      Pozdrawiam i dużo miłości ♥

      Usuń
    2. Nie takie dziwne xD
      Biedna Ilia, nikt jej nie lubi. Dobrze, że już wszystko jest ok.

      I teraz będzie spam moimi komentarzami .-.

      Usuń
  3. Hej,
    zacznę od końca... co? przecież nie bierze od kiedy jest na odwyku, co ta księżniczka wymyśliła... pewnie to jest jej sprawka, tak, tak Denis ponownie ich uratował, Shin mógłby zrobić ten test na ojcostwo...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń