poniedziałek, 11 maja 2015

Rozdział XII

Rozdział 12

   - Zaczyna się chmurzyć - stwierdził Shin wyciągając rękę przez siebie, oczekiwał na niej oznak deszczu - Musimy porozmawiać z Jack'em o tym wszystkim.
   - Nie powiemy mu nic - odpowiedział niechętnie cały czas siedząc po turecku, na swojej bluzie. Byli tam już dobre dwie godziny, a oni cały czas spędzali czas na dachu.
   - Nawet nie próbuj zaczynać, sam możesz już zdecydować gdzie chcesz mieszkać, przecież nie jesteś już dzieckiem.
   - Nie jest łatwo podejmować takie decyzje.
   - Wiem, ale oni... to znaczy Ivan, nie rozumiem jego podejścia.
   - Bo nikt nie rozumie większości ludzi z mojego osiedla, to lewa strona miasta, najgorsza dzielnica, my teraz mieszkamy po przeciwnej stronie.
   - Nie mieszkam za długo w tym mieście żeby wszystko znać - poinformował niebieskooki kopiąc jakąś puszkę, cieszył się że w końcu nawiązali jakiś sensowny temat.
   - Widzisz, ja natomiast znam dobrze swoją dzielnicę, całe życie tam mieszkałem - mówiąc położył się na chłodnym betonie wciągając świeży zapach powietrza, czuł że jego mózg zaczyna pracować, tutaj było przecież tak czysto - Ogólnie myślałem, że całe miasto jest tak zasyfione jednak przeprowadzając się do ojca zauważyłem, że tak nie jest, że to tylko te gorsze dzielnice. Mieszkałem z matką i nim przy samym końcu miasta... A wy skąd jesteście?
   - Właśnie ze wsi, w sumie to nie była wieś taka jak ta - wskazał głową na parę budynków znajdujących się na dole - To było miasteczko, wiesz jedna szkoła, cztery sklepy na krzyż.
   - Trafiliście na tą lepszą połowę miasta, jak ludzie mają pieniądze to idą do tych lepszych dzielnic, taka prawda w całych zasranych miastach - patrząc na dziwną minę Shin'a pomyślał, że chyba nie rozumie o co mu chodzi - Wiesz, chodzi mi o to, że nawet jeżeli jesteś normalnym człowiekiem ale mieszkasz w gorszej dzielnicy to i tak jesteś porównywany do całej jej opinii - Shin tylko wzruszył ramionami - Zauważysz to jak dłużej pomieszkasz, z resztą może i nie dopóki nie będziesz przebywał na innych terenach miasta.
   - Nie szczególnie miałem zaszczyt zawitać tam, bo nie mam po co. Byłem może raz u znajomego - po chwili dodał -  Może go znasz, jakiś Axel?
   Taemin słysząc znienawidzone przez niego imię zaprzeczył, że nie zna nikogo takiego, bezsensownie dotknął swojego posiniaczonego policzka przypominając sobie o tamtych zdarzeniach.
   - Dlaczego wczoraj uciekłeś do pokoju?
   - Nie uciekłem, po prostu poszedłem sobie - odpowiedział z obojętnością patrząc na niebo które zakrywały już chmury.
   - Byłeś wkurzony tą wiadomością...- stwierdził - Ja też byłem w szoku i wkurzyłem się trochę jednak po chwili to opadło. Zdałem sobie sprawę, że moja matka też ma prawo do szczęścia, całe życie poświęcała mi, a teraz jestem dorosły potrafię się sobą zająć więc, dlaczego niby nie ma sobie ułożyć życia na nowo z twoim ojcem? - spytał Taemina jednak ten mu nie odpowiedział - Tae?
   - Co ciebie tak bardzo obchodzi co o tym myślę? - spojrzał na Shin'a wyraźnie zdenerwowany.
   - Bo chcę wiedzieć co ty na ten temat myślisz, mimo wszystko nadal mieszkamy pod jednym dachem i to będzie nasze wspólne rodzeństwo.
   - Niedługo może się to zmienić - prychnął cicho marszcząc czoło.
   - Jesteś zazdrosny, że ktoś odbierze ci ojca? - usiadł obok rudego grzebiąc w torbie.
   - Jestem zazdrosny, że ktoś będzie miał go od samego początku, a ja tego nie miałem.
   - Przecież widywałeś się z Jack'iem.
   - Nie bądź taki dociekliwy co? - powiedział mu złowrogo spoglądając na niego - Nie jestem z tobą w takich relacjach abym musiał ci wszystko gadać.
   - A Kyle? - spytał z ciekawością.
   - Co Kyle?
   - Jest twoim przyjacielem.
   - I co z tego? - Shin westchnął i wstał zakańczając tym rozmowę ponieważ stoczyła się ona na zły tor.
   - Zbieramy się - oznajmił zakładając plecak na jedno ramię - Zaraz i tak będzie padać, a mamy zamiar jechać jeszcze do szpitala.
   Taemin schodząc pierwszy zauważył, że ktoś z dołu schodów świeci latarką, wystraszony źle stąpnął na szczebel drabinki i runął na ziemię. Miał szczęście, że podłoga nie znajdowała się daleko przez co ozdobił swoje ciało tylko zadrapaniami. W środku budynku zaczynało się robić ciemno z powodu licznych chmur zakrywających słońce. Otworzył oczy, a tuż przed nim zobaczył mężczyznę mówiącego właśnie coś do krótkofalówki.
   - Louis znalazłem jednego, dosłownie spadł mi z nieba, chodź na górę - po krótkiej chwili można było usłyszeć z urządzenia " Przyjąłem, już idę" - Nic Ci nie jest?
   - Tae nic ci nie jest? - krzyknął również Shin, który schodził z dachu.
   - Nadal twierdzisz, że moherowe berety nie znają policji? - spytał wkurzony Taemin podpierając się na łokciach.
   - Nie złamałeś sobie nic? - spytał gościu z latarką świecąc mu po oczach.
   - Zabierz to bo oślepnę! - wstał otrzepując swoje ubranie.
   - Tutejsi mieszkańcy wystraszyli się obcego samochodu i dwóch osobników latających po tym budynku.
   - Nie robimy tutaj rozróby, przyjechaliśmy odpocząć od miasta - wyjaśnił spokojnie niebieskooki.
   - Nie widzieliście tabliczki  "Zakaz wstępu"? - spoglądał to na jednego i drugiego.
   - No raczej przeoczyliśmy - burknął rudy - Shin, idziemy.
   - Chwileczka panowie, wyjdziemy na zewnątrz i tam poproszę wasze dowody osobiste, tylko ostrożnie jak będziecie schodzić.
   - Co ty myślałeś? - szepnął do Shina schodząc po metalowych schodach - To wiocha tutaj ludzie nie mają co robić i wyglądają przez te swoje zasrane firanki szukając sensacji! - wysyczał przez zęby ściskając dłonie w pięści.
   - Co panikujesz, mogą nas najwyżej tylko spisać - Taemin pokręcił tylko na te słowa głową.
    Na betonowych płytach zaczęły pojawiać się już pierwsze krople deszczu i zaczął zrywać się już większy wiatr. Poszli za policjantami do ich radiowozu który stał po przeciwnej stronie, może dlatego też nie zauważyli go. Shin podał im swój dowód, a rudy wyjaśnił, że nie ma przy sobie teraz dokumentów, więc spisali tylko informacje takie jakie im podał.
   Wracali do domu w wielkiej ulewie, radio zaczęło przerywać więc wyłączyli je całkiem i siedzieli w ciszy, słychać tylko było poruszające się cicho wycieraczki.
   - Postanowiłeś już? Bo jak dojedziemy do domu to będziesz musiał porozmawiać z Jack'iem - spytał cicho Shin.
   -  Pewnie będziesz się cieszyć jak wrócę, przecież właśnie o to ci chodziło, aby mnie wykurzyć, co nie? - słysząc te słowa niebieskooki wpadł w zakłopotanie, przygryzł dolną wargę zastanawiając się nad odpowiedzią.
   - To ty zadecydujesz czy zostajesz, ja nie mam nic do gadania.
   - Teraz już moja obecność w domu ci nie przeszkadza, czy jak mam to rozumieć? - pytał dalej ciągnąc temat, był zadowolony, że Shin'owi tak ciężko przychodzi odpowiadanie na nie.
   - Nie przeszkadzasz mi, tylko twoja orientacja... - powiedział poważnie z kamienną miną.
   - I mówi to gość co chodził do klubu gdzie była gejoza i wszystko razem.
   - To najpopularniejszy i największy klub w tym mieście.
   - Zostaję u taty - powiedział pewny siebie grzebiąc w plecaku za jakimś napojem, starszy uśmiechnął się tylko na te słowa i poczuł ulgę.
     Będąc już w mieście pojechali jeszcze odwiedzić Denisa, jego stan był stabilny - nie poprawiał się ani nie pogarszał, obecność niebieskookiego przy bracie nie przeszkadzała mu a koiła, czuł się wtedy lepiej. Spędzili tam czas do czternastej godziny, do tego czasu ciemne chmury zdążyły już opuścić miasto i zrobiło się duszno.
    Gdy tylko wrócili do domu przywitała ich tam gosposia zapraszając na obiad, kobieta wypytała ich o imprezę urodzinową Shin'a, a oni opowiedzieli wszystkie te najlepsze chwile omijając przykre zdarzenia. Niebieskooki wystraszył się, bo wiedział, że rudy na pewno przypomni sobie o wszystkich chwilach, ale on jednak opowiadał wszystko z uśmiechem.
   - Shin! a prezenty? - spytała podekscytowana kobieta - Na pewno dostałeś coś wspaniałego od znajomych.
   - Nie miałem czasu niczego odpakować... Nawet nie mam jakoś ochoty patrzeć na te upominki.
   - Mogę ci je odpakować -  powiedział rudy z pełną buzią jedzenia i kobieta zachichotała - Chętnie się nimi zajmę.
   - Tak i sprzedasz na jakimś targu u rumunów...
   - Czemu by nie? Przynajmniej byłaby jakaś kasa i.... spłaciłbyś ten swój dług - szepnął tak, aby kobieta nie usłyszała.
   - Tym się nie przejmuje, dostanę jeszcze pewnie jakiś hajs, więc szybko to spłacę.
   - Shin! - usłyszeli obaj głos Amnabel dobiegający z korytarza i obrócili się w jego stronę - Chodź tutaj na sekundkę.
   Niebieskooki poszedł zostawiając niezjedzone do końca danie na stole. Taemin zdołał podsłuchać, że Jack wraz z swoją kobietą właśnie składali mu życzenia, po chwili dało się usłyszeć donośny krzyk Shin'a "samochód!? nie wierzę!"- Ten to ma szczęście a ja nawet nie mam prawa jazdy - przeszło mu przez myśl.

                                                              ***
 
    Wieczorem odpakowywał prezenty Shin'a pokazując mu co dostał, starszy nie miał na to ochoty więc przeglądał swój magazyn sportowy, co chwile patrząc czym wymachuje Taemin.
   - Chcesz się dokształcić!? - krzyknął rudy odpakowując jakąś książkę z ozdobnej folii - Od Jun'a - przeczytał imię widniejące na karteczce - Nie znam.
   - Co to jest? - spytał wyglądając spod swojej gazety.
   - Kamasutra - zaśmiał się przeglądając pierwsze kartki i rzucił rzecz na łóżko niebieskookiego - A zobacz to - powiedział zakładając opaskę na głowę z ala czułkami, tylko że zamiast czułek były plastikowe penisy.
   - Ludzie są pojebani tworząc takie rzeczy - wybuchnął śmiechem patrząc na jego poczynania.
   - A to co.... - spytał sam siebie zdzierając upierdliwy papier - To ten robocik z reklamy! - zapiszczał podekscytowany patrząc na pudełko, a Shin spytał od kogo to i podszedł do pudła oglądając to co było napisane na kartonie  - Tutaj pisze..." Od najwspanialszej drużyny piłkarskiej ze szkoły"
   - Boże oni są na serio debilami... Po co mi to... to pewnie coś co zaraz się zepsuje.
   - To ma sztuczną inteligencję* , jest jak prawdziwy zwierzak albo coś tylko nie je i nie sra... Sam chciałem sobie na to uzbierać... - niebieskooki odpakował karton i wyjął z niej małego robota sięgającego mu ledwo do kolan. Posiadał oczy, usta, dwie pary rąk i nóg, na brzuchu posiadał mały ekran, był podobny do wszystkich słodkich robotów z dziecięcych bajek
   - Oni sobie chyba jaja robią dając mi taki prezent, zabije ich! - zaśmiał się podrzucając jeszcze nieaktywny przedmiot - Już wiem dlaczego się dzisiaj tak na mnie dziwnie patrzyli.
   - No włącz go! - zakrzyczał i ponaglił go rudy. Shin odstawiając robota przejrzał szybkim okiem instrukcję obsługi i odpalił go.
    Oczy robocika zapaliły się na fioletowo i otrząsnął się tak jakby miał na sobie masę wody, następnie spojrzał na dwójkę zszokowanych chłopaków i stał tak bez ruchu mrugając swoimi sztucznymi oczami.
   - Przeczytaj instrukcję... - ponaglił go Taemin.
   - Piszę, że on nie gada tylko wydaje z siebie jakieś dźwięki podobne do szczęścia, złości itp. Akumulator jego jest bardzo wytrzymały i zazwyczaj po tygodniu trzeba go ładować. Przyzwyczajają się tylko do danego miejsca i osób i zazwyczaj są nieszczęśliwe i marudne jak zmienia się otoczenie i wtedy trzeba cierpliwie to znosić, aby przyswoiły nowe informacje... -  na tym zaprzestał chwilę swoją wypowiedź - Tae, my go już włączyliśmy... wyłączenie go spowoduje, że już nie będzie nadawał się do ponownego użytku.
   - Ale jak się rozładuje!?
   - Poczekaj.... o jest! Rozładowanie akumulatora jest inaczej zapisany w jego dysku i nie będzie miało wpływu na jego użytek - Taemin poczłapał się do Shin'a na kolanach wyrywając mu instrukcję    - To jest pewnie przeznaczone do dzieci, aby nauczyły się dbać o zwierzaki, a nie tylko opiekować się nimi gdy się chce, dlatego też nie można go wyłączać bo się zepsuje.
   - Ma na imię Eiichi - na te słowo urządzenie pokazało na swoim mini monitorku uśmiech i podbiegło do rudego kłaniając mu się lekko.
   - Już znalazł swojego właściciela - podkreślił niebieskooki.
   - Co? - spytał nie rozumiejąc i pogłaskał robocika.
   - Jest twój.
   - Ale to prezent od twoich znajomych, nie mogę sobie tego przywłaszczyć - obrócił Eiichi'ego w stronę Shin'a pokazując mu go.
   - No i co z tego? - wzruszył ramionami i pchnął palcem robocika, a ten upadł na swój metalowy tyłek rozglądając się - Pomyśl jak ja będę przy nim wyglądać, on do mnie nie pasuje.
   - Nie wezmę go.
   - Chyba nie chcesz abym go wyłączył? - spytał wytykając język.
   - Nie!
   Bądź co bądź stało się tak, że owy przedmiot ze sztuczną inteligencją wylądował w pokoju Taemina. Patrzył teraz na niego siedząc na swoim łóżku, a Eiichi zaprzyjaźnił się z jego z szafą z której wypadały ubrania i zakopywał się w nich co chwilę.
   - I co? - spytał rudy patrząc na niego - Teraz będziesz mi robić większy burdel w pokoju? - na te słowa sztuczne fioletowe oczy spojrzały na niego mrugając i po chwili znów powracając do zabawy - Dobrze, że przynajmniej nie jesz, bo nie miałbym za co cię wykarmić...
   - Siema Tae! - krzyknął Patrick wbijając się do pokoju z jakimś popcornem, kopnął nogą drzwi otwierając je, Eiichi wystraszony pobiegł do rudego i skacząc na łóżko skrył się za nim - Ooo! Odpakowaliście nasz prezent!
   - Przestraszył się ciebie! Wynoś się! - krzyknął Taemin pokazując palcem na drzwi.
   - Co ty ze sobą wziąłeś? - spytał Shin stojąc w futrynie drzwi - Piwo i popcorn? - patrząc na foliową torbę zmarszczył brwi.
   - I filmy oraz zeszyty, abyś sobie przepisał lekcje.
   - Od kiedy ty się tak martwisz moimi lekcjami... - oparł się o ścianę patrząc na kolegę z rozbawieniem - Przyznaj się po co przyszedłeś.... -  po chwili jednak przeniósł swój wzrok na rudego.
   - Na film - bronił się dalej machając pudełkiem w którym była jakaś płyta.
   Zeszli na dół udając się do salonu. Rudy wziął pod pachę swoją poduszkę oraz kołdrę, a tuż za nim dreptał Eiichi, który co chwile badał nowe kąty domu. Położyli się tak jak każdemu było wygodnie na rozłożonej sofie włączając film.
   Minuty filmu mijały, a on czuł się tak jakby on nie miał końca. Myślał że Partick gustuje w lepszych filmach np. horrory albo trailery, a on przyniósł jakaś przygotówkę, dlatego też aby nie pozostać "nie miłym" siedział cicho udając, że mu się podoba.
   Po skończonym filmu chłopaki z klasy gadali jeszcze o jakiś sprawdzianach, które miały odbyć się bodajże w tym tygodniu, a potem gość zaczął przyszykowywać się do opuszczenia mieszkania. Shin widząc kręcącego się po domu właściciela pożegnał się szybko z znajomym i pobiegł do drzwi sypialni za którą zniknął Jack zostawiając ich samych. Taemin poszedł odprowadzić Patrick'a do drzwi, aby po jego wyjściu od razu zakluczyć mieszkanie.
   - Wiesz... - zaczął starszy stojąc w otwartych drzwiach.
   - Co?
   - Tak myślałem... -  zaczął niepewnie - Że może poszlibyśmy jutro, albo wtedy kiedy będziesz miał czas... do kina albo gdzieś?
   
                                                                 ***

   - Trzasnął jego telefonem o ziemię, jak chciał do ciebie zadzwonić - gadał poważnie przedstawiając całą sytuację tak samo jak opowiedział mu rudy - Potem też jego torbą, więc na pewno zabrał jego wszystkie rzeczy.
   - Dlaczego nie zadzwoniłeś do mnie wcześniej i nie poinformowałeś? Teraz jest już za późno trochę - spojrzał na zegarek, który znajdował się na nadgarstku - Jest po dwudziestej drugiej.
   - Tae nie chciał ciebie tak szybko informować... - szepnął okręcając się na obrotowym krześle.
   - Ciebie również nie było dziś w szkole.
   - Wiem, byłem z nim poza miastem - przyznał się niechętnie - Nie wagaruje aż tak często, o mnie martwić się nie musisz. - zamilkł gdy do sypialni wszedł właśnie rudy, a on domyślił się o czym rozmawiali więc zamknął za sobą drzwi opierając się o nie - Opowiedziałem wszystko - poinformował Taemina, na co ten przeniósł tylko wzrok na ojca.
   - Chcesz czy nie i tak musimy teraz o tym porozmawiać.
   - I? - rzekł niezadowolony czekając, aż ojciec sam rozwinie temat.
   - Od małego twoje miejsce zamieszkania było tam gdzie jest Susan, ale nie jesteś już dzieckiem i okoliczności się zmieniają, a ona, ani on nie mogą już w pełni decydować za ciebie.
   - Ja już zdecydowałem... Chcę tu zostać... i poczekać na Denisa, aż się obudzi - wypowiadając te słowa nie patrzył na nikogo tylko w kąt pokoju.
   - Jutro po południu pojadę do twojej matki, trzeba to załatwić w ugodowy sposób - poinformował, a on tylko przytaknął głową.

                                                                        ***

  Miał zamiar właśnie kłaść się spać, ale obrócił się słysząc dźwięk otwierających się drzwi do jego pokoju, zobaczył Shin'a trzymającego robota za rękę w powietrzu.
   - To chyba twoje - powiedział puszczając zabawkę, a ta upadła tyłkiem na ziemię i poczłapała się w kierunku porozwalanych ciągle ubrań.
   - Patrick zaprosił mnie na "rande vu" - zaśmiał się ironicznie podnosząc Eiichi'ego ze sterty ubrań i usadowił go na łóżku.
   - Co? - spojrzał na niego zszokowany.
   - No serio ci mówię - obrócił się w jego stronę z szerokim uśmiechem - Zobaczymy.
   - Chyba się nie zgodziłeś?
   - Dlaczego by nie? - gadał unikając jego wzroku i gapił się na robota - To tylko kino.
   - Przecież to osioł, jest tępy i nie nadaje się do żadnych związków! - zaczął gadać ściskając swoje dłonie w pięści.
   - To twój kolega dlatego tak gadasz, poza tym kto tu gada o związku...
   - Taemin! Sam widzisz jaki on jest! - zakrzyczał chwytając rudego za ramiona tak, aby spojrzał mu w oczy -  To nie facet dla ciebie! Nie pójdziesz tam!
   - Opanuj się... Przecież żartuje... - powiedział zdziwiony jego reakcją i zmarszczył czoło.
   - Jak to żartujesz...?
   - No prawdą jest to że zaprosił mnie ale odmówiłem, powiedziałem mu że nie mam ochoty po tych wszystkich wydarzeniach.
   - Aha... - westchnął z ulgą puszczając Taemina i zaczął drapać się po głowie - To dobrze...  Jutro mecz... - zmienił temat.
   - Jaki mecz, ja nic nie wiem.
   - Bo to nie w naszej szkole będzie się odbywać, tylko w innym liceum.
   - I co chcesz abym życzył ci powodzenia? - spytał zakopując się już pod kołdrę.
   - Nie, ale pomyślałem, że skoro jutro i tak nie możesz iść do szkoły bo jesteś z niej wypisany to może pojedziesz z nami pokibicować?
   - Jak wstanę to może pojadę.


                                                                   ****

   
    - Nie wstałem.... - szepnął sam do siebie nie otwierając jeszcze oczu, przewrócił się na drugi bok wzdychając, po krótkiej chwili bezczynnego leżenia wstał udając się na dół - Nie jesteś w pracy? - spytał ojca, gdy spotkał go na schodach męczącego się jak zawsze z upierdliwym krawatem.
   - Nie, wieczorem będę, a teraz jadę do twojej matki.
   - O której godzinie Shin miał jechać na ten swój meczyk? - spytał przeczesując palcami swoje posklejane włosy
   - Rano go mieli zaczynać, zapewne jeszcze walczą - zaśmiał się spoglądając na zegarek.
   - Zawieziesz mnie tam jak będziesz jechać do matki?
   - To szybko ogarniaj się, bo zaraz wyjeżdżam.
    Pobiegł na górę i zdziwił się jak w krótkim czasie potrafił poprawić swój wygląd jak się śpieszył, gdy zazwyczaj miał godzinę do wyjścia to nie potrafił się wyrobić ze swoim żółwim tempem. Wpakował się do samochodu ojca wyglądając przez szybę. Pogoda dopisywała, a po wczorajszym ulewnym deszczu nie było już śladu, założył na nos swoje przeciwsłoneczne okulary, wiosenne słońce potrafiło dowalić swoją ostrością.
   Gdy Jack wysadził go pod odpowiednią szkołą udał się w jej kierunku badając teren, obszedł budynek napotykając boisko na którym znajdowało się pełno hałasujących ludzi. Podszedł bliżej i przecisnął się przez tłum jakiś gapiących i napalających się dziewuch tak, że nawet nie zauważyły jego obecności. Będąc już bliżej boiska i normalną widoczność na uczestników zobaczył biegających facetów za piłką, zaśmiał się na widok typu chłopa, co tak bardzo chciało kopnąć tą głupią piłkę. Oparł się o metalowe ogrodzenie patrząc na mecz, wynik na kartkach pokazywał niemal remis, po dłuższej chwili poszedł kupić picie, po następnej dłuższej chwili poszedł szukać toalety... - cały czas latają - marudził wkurzony w myślach sam do siebie i cieszył się, że nie było go tutaj od rana.
   Nagle cisza i jakieś oklaski i krzyki - kto wygrał? - pierwsza myśl. Zaczął rozglądać się ale przez tłum nie mógł nic zauważyć, potem usłyszał głos z mikrofonu informujący o wygranej z jego szkoły, na tą wieść się uśmiechnął - cholerni idioci wygrali drugi raz. Udał się pod szatnie i tam czekał wśród jakiś bab na Shin'a, aby mu pogratulować.
   - Taemin! - usłyszał Patrick'a, który do niego machał ręką i się skrzywił, gdyż wszystkie oczy dziewczyn spoczęły na nim.
   - Słyszałem, że wygraliście... gdzie Shin?
   - Pewnie puchar go przeciążył i wlecze gdzieś się z tyłu.
   Taemin wrócił ponownie na boisko, tam zobaczył Shin'a i jego kilku znajomych, oraz kółko różańcowe dziewczyn wokół nich. Starszy zauważając go, olał wszystko i poszedł do niego z wielkim uśmiechem prezentując wygrany puchar.
   - No to teraz mogę pogratulować - wyciągnął rękę do niebieskookiego, a ten ją chwycił i przyciągnął go całego do siebie - Wiesz... nie chciałem, aż z takiej bliskiej odległości podziwiać pucharu - powiedział lekko speszony sytuacją.
   - Lecę się przebrać i idziemy gdzieś z nimi na piwo.
   - Z nimi? - spytał patrząc na niego - Znaczy kim?
   - No iść do jakiegoś pabu z chłopakami z drużyny,
   - Jakoś teraz moja obecność nie będzie ci przeszkadzać? - spytał niebieskookiego z obojętnością.
   - Przestań, to było kiedyś - na te słowa Taemin tylko odsunął się od niego i westchnął - To co? Nie chcesz iść?
   - Pójdę, jak nie będzie mi się podobać to zwyczajnie wyjdę.
   No i poszli na początku do jakiegoś wielkiego baru czy pabu, oprócz całej drużyny Shin'a wprosiły się też jakieś plastikowe barbie, a oni co? Oczywiście rzecz jasna nie odmówili, aby nie towarzyszyły im piękne panie. Taemin próbował dopasować się w towarzystwo, czego zazwyczaj nie robił i nie lubił, miał ochotę zerwać tym pustym lalom ich doczepiane włosy i rzęsy.
   - A ty czemu masz długie włosy? - powiedziała swoim pustym głosem jedna blondyna patrząc na zamyślonego rudego, ten jednak nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi, po krótkiej chwili dziewczyna widząc, że nie dostanie odpowiedzi prychnęła wielce obrażona.
   Nie podobało mu się te towarzystwo i nawet wiedział, że wcale tutaj nie pasuje. W międzyczasie dostał wiadomość na telefonie od siedzącego naprzeciwko niego Patricka. Pytał, czy może jednak chciałby gdzieś pójść z nim, ale rudy jednak "grzecznie" odmówił posyłając mu niezbyt zadowolony uśmiech. Minuty mijały, a on cały czas się nudził, jednak gdy przyszła upragniona chwila zmiany lokalu na coś innego ucieszył się, tym bardziej, że te pustaki miały się zaraz rozejść. Gdy zapłacił swój niewielki rachunek wyszedł swoim żółwim tempem za Shin'em i jakąś tapirowaną tapeciarą.
   - Może wyjdziemy jutro gdzieś na kawę? - spytała niebieskookiego zmieniając momentalnie temat.    Rudy słysząc to spojrzał ze swojego telefonu na nią "spod byka", następnie na Shina, który się lekko zaśmiał.
   - Chyba się nie zgodzisz - powiedział kierując te słowa do starszego, lecz nie patrzył na niego tylko w komórkę.
   - A ty co nagle dostałeś języka w gębie? - zapiszczała wkurzona - Ciebie nikt o zdanie nie pytał.
   - Shin ma jutro zajęte popołudnie - powiedział tajemniczo.
   - Zajęte...? - powtórzył jego słowa starszy nie rozumiejąc.
   - Jedziemy do Denisa.
   - A no tak... Muszę niestety ci odmówić - spojrzał na dziewczynę przepraszającym wzrokiem - Może innym razem - dziewczyna pożegnała się szybko przez odmowę i poszła w kierunku swoich koleżanek.
   - O co ci chodziło? - spytał od razu Taemina gdy odeszła.
   - Sam widzisz jaka ona jest, to nie dziewczyna dla ciebie
   Nie słysząc żadnej odpowiedzi poinformował go że wraca do domu.

                                                                        ***

    Chodził po jego pokoju jak na szpilkach, miał jakieś dziwne wyrzuty sumienia, że poszedł zostawiając Shin'a. Spojrzał na telefon na którym widniała godzina 00:36, a co jeżeli się nachlał i leży gdzieś na chodniku, albo przegrana drużyna z meczu go dopadła? Różne scenariusze przechodziły mu przez głowę, a Jack'a również jeszcze nie było w mieszkaniu, Amnabel chyba nie przejmowała się tym szczególnie jakby to było na porządku dziennym. Spojrzał jeszcze raz nerwowo za okno i szybko położył się do jego łóżka, chciał wiedzieć kiedy wróci i mu przyłożyć.
   - Jesteś przewrażliwiony - powiedział sam do siebie zamykając oczy - A jeżeli coś mu się stało...  Nie.. na pewno nie.
   - Tae.... - usłyszał swój głos i momentalnie usiadł na łóżku szukając osoby w pokoju, pierwsze co to przypomniało mu się, że śpi nie u siebie - C-co ttty w moim łóóżku? - tak, to Shin i był nieźle nawalony.
   - Nieźle się doprawiłeś... - syknął wkurzony przez zęby, jednak gdy po chwili jego oczy przyzwyczaiły się do ciemności zdołał zauważyć, że Shin stoi w samej bieliźnie, od razu poczuł na swoich policzkach czerwone wypieki - Jutro sobie pogadamy... - wyjąkał i próbował wstać z łóżka ale został zatrzymany.
   - Zostań! - krzyknął trochę swoim podniosłym tonem i usiadł obok niego wpakowując się pod kołdrę. Speszony rudy cały czas siedział na łóżku nie wykonywając najmniejszego ruchu, jednak po chwili poczuł dłoń która gładziła jego włosy.
   - Co robisz...? Ja serio... pójdę do swojego pokoju może co?
   - Sory... - zaczął, ale dokończył zdanie dopiero po dłuższej chwili - zniszczyłem t-tobie włosy...
   - Aha... - siedząc tak w długim zakłopotaniu starszy pociągnął go za ramię tak, że wylądował leżąc na łóżku. 
   Shin przytulił się do jego pleców i po chwili można było słyszeć ciche chrapanie, a Taemin czuł się strasznie niekomfortowo, ani drgnął aby go przypadkiem nie obudzić i co jakiś czas oblatywały go małe dreszcze ze stresu, w sumie dlaczego stresu skoro to miłe uczucie gdy ktoś przytulia ciebie i potem śpi. Równie dobrze mógł to olać, wyjść i miał taki zamiar, jednak nie chciał opuszczać takiego uścisku, czuł się tak dobrze, tak bezpiecznie, tak inaczej. Nie odpychał go nawet zapach alkoholu, który strasznie było czuć w pokoju. Sam nie zauważył kiedy poczuł, że jego mózg odpływa  i zapadł w sen.

    Poczuł dym papierosowy i straszne zimno, nasunął kołdrę bardziej na siebie, ale chłód nadal gdzieś wiał, przeciąg? Uchylił jedną powiekę i ponownie zobaczył nie swój pokój, a następnie Shin'a przy otwartym oknie palącego fajkę. Nie powiedział ani słowa, bał się odezwać, teraz wiedział, że trzeba było wtedy iść do swojego pokoju. 
   - Jak to się stało, że jesteś w moim łóżku... - zapytał patrząc gdzieś przez okno.
   - Nie pamiętasz? - usiadł na łóżku opatulając się kołdrą i zmarszczył czoło.
   - To co my robiliśmy? - krzyknął patrząc na Taemina, a przez mózg przeszło mu tysiące myśli.
   - Nic - burknął bawiąc się skrawkiem pościeli.
   - Jak to nic?! Spaliśmy razem! To nie jest nic, Boże co ja zrobiłem... - wyrzucił papierosa za okno i zamknął je podchodząc do rudego - Przepraszam kurwa Tae, ja pierdole co ja zrobiłem... - gadał w szoku chwytając swoje włosy tak, jakby miał zamiar je wszystkie wyrwać.
   - O czym ty mówisz? Jeżeli myślisz, że uprawiałem z tobą seks to się mylisz - na te słowa niebieskooki spojrzał na niego zdezorientowany - Byłeś tak narąbany, że pewnie by ci nie nawet stanął, więc przestań gadać jakieś bzdury.
   - Serio? - spytał się a w jego oczach można było zauważyć dziwne szczęście.
   - Ta, przytulania ci się tylko zachciało, liczyłem na coś więcej no ale cóż... - udając wielką urazę wstał z łóżka mając zamiar opuścić jego pokój 
   - Ty to lubisz denerwować i sobie dopowiadać...
   - Która w ogóle jest godzina? - spytał zatrzymując się koło drzwi i szukał na ścianach gdzieś zegarka.
   - Po dziesiątej jakoś.
   - Nie było Ciebie w poniedziałek w szkole, wczoraj też bo mecz i dzisiaj? Tata cię zabije.
   Udał się na dół do kuchni włączył czajnik, gdy chciał otworzyć lodówkę w oczy rzuciła mu się oczojebna kartka z napisem " Taemin już wszystko załatwione, od czwartku będziesz mógł wrócić do szkoły. Pogadamy potem. Tata".   W myślach powiedział sobie sześć razy słowo "tata" - Boże jak to dziwnie brzmi.

                                                             ***

    W niedzielę pojechał z ojcem odwiedzić Denisa, jak zwykle usiadł obok niego, pogłaskał trochę po głowie, pogadał o bzdurach i opowiedział to co się wydarzyło na dniach. Jack posiedział chwilę i opuścił pomieszczenie szukając zapewne lekarza, albo zwyczajnie siedzenie w tym pokoju przytłaczało go. Stukał coś w swoim telefonie gładząc dłoń po jego wewnętrznej stronie.
   - Kyle się nie odzywa... - szepnął sam do siebie marszcząc czoło - Może ma mnie dosyć.
   Spojrzał z przyzwyczajenia kątem oka na twarz Denisa i potem znów na wyświetlacz telefonu i zamarł, coś było mnie tak, podniósł głowę wyżej i znów na niego spojrzał z wielkim strachem.
   Miał otwarte oczy.
   Krzyknął ze strachu odsuwając się jak najdalej przez co spadł z krzesła, po chwili było słychać jak lekarz wbiegł do pomieszczenia rozglądając się i od razu podszedł do łóżka jego bliźniaka. Rudy szybko się opamiętał i skarcił w myślach, że ogląda za dużo horrorów. Jack również wbiegł tutaj tak jakby się coś paliło, w szoku patrzył jak lekarz świeci małą latarką po oczach Denisa.





Tak sobie właśnie przeglądam ten rozdział i śmiać mi się chce,
same dialogi mi powychodziły.
Moja wena powróciła, zobaczymy na jak długo.

    



* Mały pomysł wzięty z filmu pt. " Ai Sztuczna Inteligencja"

5 komentarzy:

  1. Czyli jest jakaś nadzieja, to dobrze lubię ją:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam ze przeklnę, ale Ooo kurwa mać!
    Denis się obudził!
    Shin dziwnie się zachowuje...
    Patrick zaprasza tae na randkę...
    Tae ma „psa”...

    ...
    Za dużo się dzieje
    Za dużo wrażeń
    Cieszę się ze twoja wena wróciła, bo tęskniłam za tym opowiadaniem
    Oby tak dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    Shin powinien zwrócić uwagę na ten gest jak powiedział Axel więc mógł być na tej imprezie bo jest kumplem, Patryk zaprosił, a Shin i jego reakcja, a później ta panika, że się przespał z Teaminem, obudził się...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    cieszę się bardzo, że Teamin się obudził, ta reakcja Shina, to Patryk go zaprosił, powinien zwrócić uwagę Shin na ten gest Teamina jak powiedział Axel... no i panika, że się przespał z Teaminem...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń