poniedziałek, 9 marca 2015

Rozdział IX

Rozdział 9

  Był przerażony, lęk opanował całe jego ciało.  Nie miał nawet siły iść, widział jak jego nogi same uginają się pod swoim ciężarem, czuł że zaraz padnie ze strachu. Niby prosta normalna czynność, iść na policję i opowiedzieć swoją wersję wydarzeń, a wszystko budziło negatywne emocje. Nigdy nie uczestniczył w żadnych takich schadzkach, ani nie miał żadnych osobistych styczności z policją. Najgorsze jest to, że będzie musiał wszystko opowiedzieć, z nikim o tym nie rozmawiał, nie przygotował się w żaden sposób do tego. Będzie musiał ponownie myślami powrócić do tragicznego zdarzenia, które nie powinno mieć miejsca, ponownie ujrzeć zakrwawioną twarz Denisa, który leżał bezwładnie gdzieś w oddali chodnika. Nie chciał tego, nie czuł się jeszcze gotowy aby móc o wszystkim opowiedzieć, chodziło tu o jego brata, a nie o kogoś obcego. Myśli strasznie bolały, jeżeli zostawało się z nimi sam na sam.
   Była ciepła, lecz pochmurna środa. Szedł po schodach za ojcem oraz Shin'em trzymając się mocno barierki. Czuł, że lada chwila odleci i runie na schody. Odetchnął słabo dopiero wtedy, gdy usiadł na ławce czekając na przesłuchanie, po chwili znów nerwowo trząsł nogą.
   - Po przesłuchaniu wychodzę z chłopakami na trening więc, nie wracam z wami - powiedział niebieskooki pisząc w swoim telefonie jakąś wiadomość.
   - Tylko nie chcę, żebyś wrócił po północy. Nie zapominaj, że jutro jest szkoła.
   - Nawet jak późno wracam to zawszę idę ... Jack co robicie w weekend? - spytał odkładając telefon - No bo wiesz...
   - Ja już dobrze wiem - westchnął wywracając oczami - Amnabel mnie uprzedziła o twoich urodzinach.
   - No i co!? - skoczył z podekscytowania stając przed Jack'iem z szerokim uśmiechem.
   - Pomyślimy, muszę się nad tym poważnie zastanowić. Zostawię dom w twoich rękach, jak wrócę zostanie sam popiół? - zażartował.
   - Uważasz mnie za nieodpowiedzialną osobę? Mógłbyś to wziąć jako mój test na odpowiedzialność i dorosłość - prychnął krzyżując ręce na piersi.
   - Nie zapominaj o Tae, jego zdanie też się liczy czy zostaje w domu, czy też nie.
   - To znaczy że się zgadzasz?! - był pewny, a raczej miał nadzieję, że zgodzi się na udostępnienie domu. Jego znajomi zostali już dawno zaproszeni, więc wolał aby Jack nie odmówił.
   - Taemin? - Jack nie odpowiedział na pytanie Shin'a, wolał usłyszeć opcję swojego najmłodszego syna. Spoglądając na bladą twarz rudego przeraził się - Co się dzieje?
    - To stres - wyjaśnił szepcząc - To co ma być w ten weekend?
   - Mam urodziny, chcę ogarnąć jakąś imprezę w domu - powiedział sucho bez zastanowienia. - Zostajesz w domu, czy jedziesz z zakochanymi na romantyczną podróż? - W duchu jednak wolał, aby rudy jechał z dorosłymi, jednak nie może tego powiedzieć wprost.
    Myślał przez dłuższą chwilę nad wyborem, nie miał zbyt wiele opcji. Nie chciał psuć wyjazdu ojca swoją osobą, wystarczająco już zabierał mu czasu. Wolał zostać w domu, jednak nie podobał mu się fakt imprezy. Może zostałby na noc u Kyla, jeżeli ten zgodziłby się?
   - Może pojadę do Kyla...  
    W tym momencie wyszedł starszy policjant prowadzący sprawę wypadku, przedstawił się zapraszając mężczyzn do swojego biura. Rudy wszedł do pomieszczenia rozglądając się, po chwili usiadł za biurkiem policjanta, w jego ślady poszedł niebieskooki siadając na krześle obok.
   - Miło, że w końcu zawitaliście tutaj, brakuje nam tylko waszych zeznań. - rzekł starszy szukając czegoś na swoim laptopie
   Obaj wyjęli i wcześniej przyszykowane już dowody i położyli na blacie biurka. Na pierwszy odstrzał poleciał starszy chłopak, dumnie wypowiedział swoją formułkę i odpowiadał zdecydowanie na pytania policjanta. Taemin dopiero wtedy przypomniał sobie, że to właściwie Shin odciągał go od człowieka, który potrącił jego brata.
   Spiął się cały i poczuł zimne dreszcze, gdy nadeszła jego kolej. Miał ochotę zakopać się pod ziemię i już nigdy nie wyjść na powierzchnię. Z trudnością przychodziło mu odpowiadać na wszystkie zadane pytania, mając przed oczami tę makabryczną scenę.
   - Czyli przyznajesz się do wybicia szyby w samochodzie?
   - Tak.
   - Jak do tego doszło? - zadawał kolejne pytania.
   - Wziąłem leżący kamień, który był w zasięgu mojej ręki. Uderzyłem i dopiero za drugim razem szyba się zbiła - wyszeptał chowając drżące dłonie w bluzie.
   - Uderzyłeś kamieniem osobę siedzącą w samochodzie?
   - Nie... Cały czas trzymałem kamień w dłoni, pęknięta szyba zrobiła mu te rany.
   - Jesteś pewny? - spytał ponownie spoglądając zza swoich okularów.
   - Tak jestem pewny.
   - Co było dalej?
   - Nie wiem nie pamiętam, zemdlałem.
   Odetchnął po wypowiedzianych ostatnich słowach. Policjant zapisywał jeszcze coś na komputerze, następnie Jack zamienił z nim parę zdań. Rozmyślał nad przebiegiem tamtych zdarzeń, wszystko pamiętał jak przez mgłę i nie chciał wcale tego pamiętać.
   - Nie ma sprawy, możemy nawet teraz podjechać - powiedział Jack w kierunku okularnika.
   - Wezmę tylko potrzebne papiery...
   -  Jack gdzie jedziesz? - spytał Shin wstając z krzesła.
   - Muszę załatwić jedną sprawę z komisarzem - odparł poważnym tonem ubierając swoją kurtkę - Weźmiesz auto i pojedziecie do domu.
   - Ale ja mam trening... - szepnął ze złością.
   - To odwieziesz Taemina i wtedy pojedziesz. Nie chcę, aby wracał sam.
   - Chwila... Mam zabrać twoje auto? - zapytał niedowierzająco - pozwalasz mi wziąć twój samochód!? - już wyobrażał sobie minę swoich znajomych na wygląd tak ładnego samochodu.
   - Tylko nie szalej, prowadź z rozumiem. Niech to będzie jeden z twoich testów - uprzedził.
   - Tato nie mogę jechać z tobą?
   - Niestety nie możesz - spojrzał na Tae przepraszająco - Przynajmniej powiesz mi, czy Shin bezpiecznie jeździ...

                                                                         ***

     Usiadł na tyle samochodu, aby nie siedzieć obok niebieskookiego. Zapiął pasy i czekał aż kierowca dotrze w końcu na swoje miejsce. Uspokoił trochę swoje nerwy po wypowiedzeniu całej prawdy na komisariacie. Wiedział, że coś ciężkiego zeszło właśnie z niego i czuł się zdecydowanie lepiej. Wziął swój telefon w dłonie, pisał wiadomość do Kyla z zapytaniem co robi w weekend. Wyjrzał przez okno i zauważył Shin'a i Patrick'a, zbliżających się do samochodu - świetnie jeszcze go tu brakowało... Obaj wsiedli na przód auta.
   - Leo zaczyna mnie wkurzać tym olewaniem treningów, ciekawe czy dzisiaj ma zamiar się pojawić... - rzekł Shin wciskając guzik uruchamiający pojazd.
   - Damy mu ultimatum, zawsze można znaleźć kogoś na jego miejsce, chętnych jest dosyć - powiedział zachwycony Patrick zdejmując kurtkę i rzucając ją na tył samochodu, dopiero po chwili zauważył, że trafił nią w rudego - O kogo Ty tu wozisz!? - uśmiechnął się w stronę Taemina ukazując zęby.
   - Zawiozę go do domu, potem jedziemy na trening - wyjaśnił z krzywą miną - Poza tym nie wiem, czy znajdziemy kogoś, kto umie dobrze gra.....
   - No coś Ty! Może jechać z nami na trening.
   - Jadę do domu - powiedział zdecydowanie rudy spoglądając na wiadomości w swoim telefonie. Kyle jeszcze nie odpisał.
   - No i co tam masz zamiar robić? - spytał i po chwili przemieścił się na tył auta. Taemin zaczął żałować, iż nie usiadł wcześniej z przodu.
   - Nie ciekawi mnie bydło latające za piłką.
   - Jesteś zdecydowanie za sztywny. To bierzemy go? - spytał niebieskookiego.
   - Nie idę na wasz trening. Shin masz mnie zawieźć do domu - odparł sucho Tae.
   - To wpadnę do Was po treningu. Jak tam twój brat Tae? Polepszyło mu się? Wyjdzie niedługo ze szpitala?
   - Denis jest w śpiączce....
   - O kur nie wiedziałem! - spojrzał na swojego lidera oskarżycielsko, bo ten nie powiedział mu nic o śpiączce - Nie wiem co powiedzieć...
   - Najlepiej nic.
   Milczał przez resztę drogi, udając ze nie jest zainteresowany tematem. Shin nawijał w kółko o organizowanej w weekend imprezie, o jedzeniu które trzeba załatwić oraz o napojach alkoholowych jakie się pojawią. Miał ochotę przejść się na jakąś imprezę i odreagować jakoś przez te wszystkie stresujące dni, jednak nie mógł teraz sobie na to pozwolić. 
    Na dworze zaczynało się ściemniać, a chmury okazywały znak niezapowiedzianego deszczu. Ucieszył się podświadomie będąc już w domu i udał się do kuchni coś przekąsić. Wraz ze swoim daniem usiadł przy stole obok swojego zadania domowego, odrabiał je jedząc jednocześnie. 

                                                                       ***

     Był zmęczony treningiem. Jak zawsze dał z siebie wszystko i przeklinał niektórych członków drużyny, za ich leniwe i obojętne zachowanie na boisku. Obmyślał kolejny plan działania na rudego, z resztą jak Patrick ma dziś po treningu wpaść, to może on się czegoś dowie. Nie rozumiał toku myślenia swojego znajomego, jak On mógł coś widzieć w Taeminie? Za każdym razem, gdy go widział miał ochotę mu przywalić, albo ominąć szerokim łukiem. Chociaż jakby dłużej się zastanowić, coś się zmieniło po wypadku, nie podniósłby teraz na niego ręki. Może mu współczuł?  Nie był pewny swoich myśli, jednak wiedział, że gdyby rudy o coś poprosił, to by mu pomógł. Teraz wiedział, że źle zaczęli swoją znajomość i to była w większości jego wina, zawsze na pierwszym miejscu stawiał opinie ludzi. Nie wyglądało. ani też nie szykowało się na to, aby rudy opuścił dom w najbliższym czasie i czy w ogóle go opuści. Zrezygnowany chciał już wracać do domu.

                                                                           ***

   Usłyszał dzwonek domofonu, Raz i potem drugi. Musiało nikogo nie być w domu, więc ruszył się leniwie odbierając słuchawkę.
   - Halo?
   - Taemin?
   - Kto mówi? - spytał niepewnie.
   - Ivan.
   - Co chcesz? - odparł obojętnym tonem.
   - Nie wpuścisz mnie?
     Zastanawiał się przez chwilę nad tym co zrobić. Nie miał ochoty oglądać tutaj faceta matki, jednak odruchowo Go wpuścił i czekał na niego przed drzwiami. Miał złe wspomnienia dotyczące z tym człowiekiem. Zaczynało padać. Skrzywił swoją twarz widząc znajomą zbliżającą się sylwetkę.
   - Gdzie mama? - zaczął niepewnie nie wiedząc jak rozpocząć rozmowę. Dialog z tym mężczyzną zazwyczaj kończył się kłótnia co było normalną rzeczą w byłym domu.
   - Jest u twojego brata - odparł surowo i ominął rudego wpraszając się do mieszkania.
   - Po co tu przyszedłeś? - spytał niezadowolony jego zachowaniem, można było się tego po nim spodziewać. Zamknął za sobą drzwi przekręcając jak zawsze zamek.
   - Gdzie jest gospodarz?
   - Taty nie ma... - nie zdarzył już nic więcej powiedzieć, bo poczuł silną rękę na swoim ramieniu - Co jest!? - niemal wrzasnął nie rozumiejąc.
   - Gdzie są pieniądze? - spytał groźnie, zbliżając twarz do jego twarzy.
   - Jakie pieniądze...? - spytał jąkając się. Wszystko kręciło się wokół tych cholernych pieniędzy.
   - Jedziemy do domu - powiedział stanowczo ciągnąc Taemina za ramię w kierunku drzwi.
   - O co Ci biega ?! - wrzasnął zdezorientowany. Nie rozumiał o co mu chodzi, jeszcze kilka tygodni temu ten typ cieszył się na wyjazd braci z domu - Zostaw mnie! - szarpnął ręka uwalniając ją i odsunął  się na bezpieczną odległość.
   - Przestań się stawiać, wracasz do domu! - spojrzał groźnym i niezadowolonym wzrokiem.
   - Tak po prostu teraz?! W skarpetkach?! - wskazał palcem na swoje stopy.
   - Ubierz się i wychodzimy - rozkazał.
   - Poczekam na tatę - powiedział z drżącym głosem.
   - Jack o wszystkim wie, zbieraj się.
    Spojrzał na tego typa jak na idiotę. Dokładnie kalkulował usłyszane przed chwilą słowa. Jack o wszystkim wiedział? Coś tu układało się w nielogiczną całość.
   - Ja jednak poczekam - został twardo przy swoim.
   - Idziemy Teraz w tej chwili! - wrzasnął zwalając znajome rudemu przedmioty z komody.
    Odsunął się słysząc hałas. Zdążył zauważyć, że ta komoda ma w sobie jakieś złe moce. Nie wiedział jednak, co siedzi w głowie tego człowieka.
   - Po co od razu jestem Ci potrzebny co? No dalej wal śmiało. - usiadł pewnie na krześle zakładając nogę na nogę i czekał na odpowiedź, chociaż wcale nie chciał jej znać.
   - Nie dyskutuj ze mną gówniarzu! Nie tak cię wychowałem! 
   - Bo ty mnie wcale nie wychowywałeś! - wiedział, że teraz go rozzłości jeszcze bardziej ale realia były inne. Ten obcy człowiek pojawił się w życiu jego matki 5 lat temu, tak jak i pojawił się w życiu bliźniaków grając fałszywą rolę taty. 
- Zamknij swoją niewyparzoną gębę! - powiedział podchodząc do rudego i uderzył go boleśnie w twarz.
   Taemin nawet nie zauważył kiedy został uderzony, chwycił dłonią piekący policzek, był zszokowany jednak to nie był pierwszy raz, kiedy mężczyzna podniósł na niego rękę. Ponownie poczuł chwyt na swoim ramieniu, przez co był zmuszony wstać. 
    W tym momencie obaj usłyszeli otwierające się drzwi, przez co został uwolniony z uścisku. Był to Shin, tuż za nim stał Patrick. 
   - Dzień dobry - rzekł niepewnie niebieskooki. Nie znał tego człowieka, a rudy miał wyraźnie powiedziane, aby obcy ludzie nie wchodzili do tego domu. Szukając kluczy do domu już słyszał jakąś kłótnię - Potrzebuje pan czegoś?
   - Właśnie wychodziliśmy - odparł sucho najstarszy osobnik.
   - Wychodziliśmy? - powtórzył za nim. Spojrzał na młodego i wcale nie wyglądało aby gdzieś się wybierał - Kim pan jest? - spytał blokując przejście. W tym momencie cieszył się z obecności Patricka, przynajmniej będzie mógł liczyć na jego pomoc.
   - Jestem jego ojce... ojczymem- poprawił po chwili - Tae wraca do domu - odparł sucho i znów chwycił za jego nadgarstek, chcąc wyprowadzić z tego mieszkania.
   - Puszczaj mnie do cholery! - ponownie musiał się wstydzić za swoją rodzinę, bardziej za fagasów jakich jego matka sobie wybierała. Jak zawsze pójdą jakieś plotki i będzie gadanie, że ma pięciu ojców. Bezskutecznie próbował się wyszarpnąć.
   - Raczej powiedział, abyś go puścił. Niech pan opuści ten dom - warknął otwierając drzwi wejściowe. Najchętniej pozwoliłby mu zabrać stąd Taemina, jednak intuicja podpowiedziała mu. aby tego nie robił.
   - Nie przypominam sobie żebyśmy byli na " Ty" - spojrzał na Shin'a z wyższością - Szykuj się na powrót do domu - powiedział rudemu z opanowanym głosem w ucho, po czym szybko opuścił dom zostawiając otwarte drzwi.
    Wściekłym wzrokiem patrzył właśnie na zdezorientowaną postać. Kopnął noga drzwi zamykając je z głośnym trzaskiem, nawet nie słuchał teraz Patricka, gdy ten zaczął coś gadać.  Chwycił skrawek bluzki Taemina i ciągnął go w kierunku kuchni, tam pchnął jego ciało na krzesło. 
   - Chyba miałeś wyraźnie powiedziane, że obcych nie wpuszczać! - warknął uderzając dłonią o blat stołu - Ciężko to zrozumieć ?!
   - On nie jest obcy - odparł szeptem. Był zły sam na siebie, mógł wcale nie odbierać domofonu. Opuścił głowę chcąc schować policzek za swoimi włosami, piekł strasznie i czuł ze lada chwila pojawi się jakiś ślad po uderzeniu.
   - Ciekawe, że siłą chciał cię z domu wynieść, bez żadnej kurtki!
   - Słuchaj, to nie twój interes nie wtrącaj się - odparł spokojnie.
   - Tak? Tylko to ja właśnie uratowałem Ci dupę, ten gość mógł cię wynieść z domu jak worek ziemniaków! Ciekawe co powie na to Jack!
   - Shin daj spokój... - Tym razem odezwał się Patrick chcąc ratować jakoś tą beznadziejną sytuację.
   - Nie gadaj mu nic! - poprosił błagalnym głosem rudy podnosząc energicznie głowę. Bał się tezy, że Ivan mógł mówić prawdę, że Jack chce, aby stąd się ulotnił, z jednej strony chciał wrócić, ale z swoim bratem, nie sam.
   - Niby czemu? - spytał z uśmiechem i nagle coś przykuło jego uwagę. Zbliżył się do rudego wyciągając dłoń ku jego twarzy, odsunął włosy zakrywające policzek i delikatnie dotknął czerwonego śladu - On cię uderzył?
   - Nie...to.. yy - ponownie spuścił głowę dotykając dłonią policzka jak i chowając czerwony ślad. Zamurowało go i nie wiedział jak wybrnąć z sytuacji - Idę na górę - bez słowa udał się do swojego azylu.
   - Nie możesz przecież go tak bronić! - wrzasnął za nim Patrick nie rozumiejąc do końca sytuacji.
   - No nie wierzę po prostu nie wierzę! Co to za dzieciak!

                                                                         *** 

   Wszedł do swojego pokoju zapalając światło. Podszedł do lustra patrząc na swoje odbicie, na prawym policzku tak jak przypuszczał znajdował się czerwony ślad. Jednak najgorsza rzeczą było to, że Shin go dotknął i to w przyjemny sposób. Trwało to zaledwie sekundę, a jednak spowodowało rumieńce na twarzy, dlatego też opuścił parter chcąc ukryć swoje zażenowanie, a rumieńce by to wszystko zdradziły. Czuł się jak jakaś nastolatka ciesząca się z dotyku chłopaka, wstydził się co było wcale do niego nie podobne. Zaklął pod nosem. W tym momencie dostał smsa.

Kyle - Idę do pracy na popołudnie, a czemu pytasz?
Taemin - Chciałem wpaść do Ciebie, ale jak idziesz do pracy to rozumiem.


    - Zwijaj się młody, jedziemy po trinken na sobotę! - wydarł się Patrick wchodząc do pokoju.
   - Jakie trinken... - spytał przewracając oczami.
   - No na sobotę, przecież nie będziemy pić oranżady - odpowiedział z uśmiechem otaczając rudego ramieniem i prowadził go w kierunku schodów.
   - I po co jestem niby wam potrzebny w sklepie? - skrzywił się, unosząc jedną brew.
   - Ktoś musi pchać wózek... No wiesz, jak nie dasz rady to ci pomogę. 
   Wziął swoje pieniądze i pojechał również do marketu. Parę smakołyków mu się przyda, tym lepiej, że nie będzie musiał nic dźwigać. Typowy supermarket pełno ludzi, masa produktów i człowieka od razu oczy bolą. Mieli już pełny jeden wózek  który był wypełniony po brzegi różnymi napojami. Patrick ciężko manewrował nim po całym sklepie, gdy Shin stał właśnie przed regałem alkoholowym.
   - Gdzie jest rudy z tym pojazdem?- spytał Shin wkładając do wózka kilka butelek wódki - Tutaj się już kończy miejsce...
   - Nie wiem, jeszcze chwilę temu był za mną. Człowieku już widzę tą imprezę, nie licz na moją pomoc w sprzątaniu waszej wielkiej chaty...
   Taemin po znalezieniu potrzebnych rzeczy udał się na poszukiwania dwóch znajomków. Jechał na wózku odpychając się jedną nogą i z refleksem zatrzymał się tuż obok zmachanego Patrick'a.
   - Nawilżająca maseczka do twarzy....? - spytał Patrick, po podniesieniu przedmiotu z wózka rudego. 
   - A widziałeś kiedyś swoją twarz?! - prychnął wyrywając rzecz z ręki starszego. - Tobie to nawet maseczka już nie pomoże.
   - Serio? - spytał spoglądając na niebieskookiego, jakby ten miał coś potwierdzić.
   - Wyglądasz jak przerośnięta małpa - dogryzał dalej, wytykając przy tym język.
   - Ty natomiast jak niedokarmiony... - wyszeptał pod nosem Shin, ciesząc się że został nieusłyszany.
   - Taemin, a ty co pijesz wódkę, czy piwo? - spytał unosząc obie rzeczy i machał nimi tuż przed jego nosem.
   - Nie będzie mnie na waszej imprezie.
   - Jak to? - spytał zawiedzionym głosem - Gdzie się wybierasz?  
   - Jadę do przyjaciela. Shin na pewno będzie zadowolony tym faktem. Przynajmniej jego reputacja zostanie nienaruszona, kto wie może już ktoś mnie tu rozpoznał - wypowiedział te słowa rozglądając się.
   - Jesteś teraz jego towarzystwem - kiwnął głową na swojego kolegę - A nie moim, ja się do niczego nie przyznaje. Poza tym zakryj twarz czymś jeżeli nie chcesz, aby Jack coś widział, bo pierwszym oskarżonym będę ja, a nie mam zamiaru ciebie kryć. Idziemy, jedzenie i resztę kupi się jutro.
   Podeszli do kasy w milczeniu. Kasjerka pracowała jak maszyna swoim żółwim tempie, co wcale nie poprawiało humoru. Otrzeźwił swój umysł widząc znajomą osobę z byłej szkoły, odwrócił się unikając spotkania z nim i założył kaptur na głowę. Nie chciał z nim rozmawiać, ani słyszeć chociażby jednego słowa z jego ust, nie chciał widzieć nawet jego spojrzenia na swoich oczach. 
   - Shin daj mi klucze pójdę już do samochodu - powiedział sprawdzając czy został niezauważony i wyciągnął drżącą dłoń w jego kierunku.
   - Po cholerę Ci? - spytał również patrząc za siebie.
   - Ty dbasz o swoją reputację, to ja też dbam o swoją. Dasz mi czy nie? 
   Odetchnął, gdy na dłoni znalazły się klucze, wcisnął w rękę Shin'a pieniądze za swoje zakupy i wybiegł z marketu. Otworzył auto siadając od razu na tył, tam chroniły go przyciemniane szyby. Czuł się na swój sposób bezpieczny. Ponownie poczuł znajome mu kłucie w sercu z nadmiaru wspomnień. Nienawidził tego człowieka i nienawidził siebie za to, że cały czas ciągnęło go do tej osoby.

4 komentarze:

  1. Jak zawsze cudo *_*
    Kocham to opowiadania<3
    Nie mogę się tylko doczekać, aż opowiadanie się bardziej rozkręci;p
    Z niecierpliwością czekam na next!
    Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha wyobrazam sobie Patricka jako takiego napakowanego Agila w ubraniu kuroko no basket i kreskami na oczach haah XD robi się ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    Shin mógłby być milszy, Patric zawiedziany, że Tesmina nie będzie na tej imprezie, ale sam Shin nie chce go widzieć, mogł Ivana nie wpuszczać, kim był ten ktoś kogo zauważył...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    rozdział jest wspaniały, Shin jednak mógłby być trochę milszy... Patrick jest bardzo zawiedziony, że Teamina nie będzie na tej imprezie, ale cóż sam Shin nie chce aby tam był, mógł Ivana nie wpuszczać, kim był ten gość którego zauważył?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń