czwartek, 22 stycznia 2015

Rozdział III

    Jechali właśnie do domu w ciszy. Świat przez okno okazał się być bardziej interesujący niż rozmowa między nimi. Chwilę później byli już na terenie swojego domu i wysiedli. Stanęli patrząc w to samo miejsce, gdzie jakiś chłopak krzyczał coś do ich domofonu. Chłopak obrócił się i Taemin poznał go.

  - Kyle! - zawrzeszczał widząc swojego po przyjaciela i po chwili przytulił go. - Cieszę się że dotarłeś.
  - Ta baba jest nienormalna! - wskazał na domofon oburzony.
  - To jest gosposia - machnął ręką - Nie wolno jej wpuszczać do domu kogoś kogo nie zna.
  - Hej Denis - przywitał się widząc brata rudego.
  - Cześć Kyle - odparł równie szybko tak jak się zjawił, po czym udał się do domu unikając rozmowy.
  - Poza tym ledwo tu dotarłem - westchnął wywracając oczami - Myślałem, że się zgubiłem i nie wiedziałem, że twój ojciec ma taką zajebistą chatę!
  - Przynajmniej mam teraz swój własny pokój, wchodzisz czy masz zamiar gadać na dworze? Mam Ci dużo do powiedzenia.
  - Jasne że wchodzę!

    Kyle był wysokim brunetem o ciemnych oczach z łagodnym wyrazem twarzy. Taemin rzadko widywał sytuację by ktoś wyprowadził bruneta z równowagi, był raczej opanowanym człowiekiem. Chodzili razem do klasy i był jedynym przyjacielem Taemina. Wiedział jaką jaką ma orientację. Gdy Taemin mu o tym powiedział nie odwrócił się od niego, tylko został okazując szczerą przyjaźń i zaakceptował ów fakt mimo, iż był na początku w szoku.
  - Pusto - stwierdził - Na ścianach.
  - No tak nie zdążyłem jeszcze jakoś go ozdobić nie mam na to czasu i pomysłu.
   Opowiedział wszystko co się zdarzyło w ciągu tego jednego tygodnia, łącznie z imprezą jak i sprzeczką o włosy, oraz kartkach które walały się po całej szkole. Kyle zaczął wyzywać rudego jak ten pokazał mu swój posiniaczony brzuch.
  - Jesteś nienormalny! - chwycił Tae za ramiona po czym zaczął nim potrząsać - On mógł zrobić Ci krzywdę zdajesz sobie z tego sprawę!?
  - Może i tak ale byłem tak wkurzony na niego że nic mnie nie interesowało. Jak mnie nie puścisz to Ty mi zrobisz krzywdę.
  - Mówiłeś Jackowi? - spytał marszcząc czoło.
  - Nie mówiłem, bo sam zdążył to zauważyć i Denis powiedział mu, że pokłóciłem się z nim. Mimo, że był pierwszy u nas powiedział, że pójdzie posłuchać wersję wydarzeń Shin'a, a potem moją, po czym wcale nie przyszedł... nie chce mu mówić, jeszcze Shin powie mu o tej imprezie i co...? - wywrócił oczami robiąc minę zbitego psa.
  - Równie dobrze możesz się wszystkiego wyprzeć i sam przyjść opowiedzieć mu wszystko - stwierdził zastanawiając się.
  - No tak ale cały czas słyszę tylko "Shin jak na treningu?" albo " Shin jak było w szkole?" - próbował udawać głos Jacka - A mnie się tylko raz spytał jak było w szkole i tyle.
  - Jesteś zazdrosny?
  - Nie wiem, po prostu myślę czasami że Jack wolałby mieć Go za syna, normalnego z zainteresowaniami, zamiast mnie - geja i Denisa który jest ciotowaty.
  - Co Ty wygadujesz!? Uważasz, że jak jesteś Homo to jesteś gorszy od niego!?
  - Na pewno w jakimś stopniu tacie to przeszkadza.
  - Cieszyłeś się na ten wyjazd... - szepnął.
  - Cieszyłem się dopóki nie wiedziałem, że ojciec mieszka z kimś. Sam bywałem tu ledwo co pół roku i tylko na weekend bo matka miała jakieś sapy... więc pewnie i tak lepiej ojciec dogaduje się z Shin'em, bo jest tutaj dłużej i zna go lepiej... - usiadł na swoim łóżku przyciągając kolana pod brodę.
  - Ja sądzę, że powinieneś porozmawiać o tym z Jack'iem.
  - Nie chcę psuć relacji między nimi, nie wiadomo co z tego wyjdzie, tutaj i tak jestem niby czasowo. Może niedługo matce przejdzie i wrócimy do domu - westchnął stukając palcami w blat stolika.
  - No tak, ale skąd wiesz ile to może potrwać? Jak On zrobi Ci krzywdę to sam osobiście się z nim rozliczę - wstał ukazując pięści.
  - Daj spokój dam sobie radę.
  - Tak właśnie widzę. Będziesz we wtorek na mistrzostwach? - zmienił temat.
  - Kiedy to jest?
  - O 13 się zaczyna w waszej szkole, ponoć macie najbardziej korzystne boisko, w końcu wasza to płatna placówka nie to co nasza stara.
  - Płatna? - zdziwił się.
  - Nie wiedziałeś?
  - Skąd mogłem wiedzieć? Jack mi nic nie mówił.
  - Jak widzisz nie mogę za często tu przyjeżdżać więc dobrze by było jakbyś przyszedł trochę pokibicować - uśmiechnął się do rudego w proszącym geście.
  - Jasne że przyjdę! Shin tak samo jak ty ćwiczy tą nogę więc musicie wygrać!! - zagroził palcem stając przed przyjacielem.
  - No zobaczymy, nie mogę nic obiecać poza nimi będą jeszcze chyba dwie inne szkoły.
  - Dla niego to całe życie, ale by się wkurwił jakby przegrał - rozmarzył się widząc minę Shin'a, który przegrywa mecz.
  - Nie ekscytuj się tak! Może mają całkiem dobrą drużynę.
    Po chwili udali się do salonu aby pooglądać TV, była tam tylko gosposia która zrobiła im coś ciepłego do picia. Leciała właśnie reklama która prezentowała przyjaciela robocika, jakiegoś małego skrzata.
  - W dzisiejszych czasach nawet zwierzaki już nie będą potrzebne, roboty zastąpią wszystko - stwierdził Kyle.
  - Chcę zwierzaka! Przyda mi się tutaj, taki fajny piesek - rozmarzył się - Najlepiej duży, bo yorki wyglądają jak szczury i ze schroniska, bo takie są najukochańsze.
  - Sam wyglądasz jak york.
  - Wypraszam sobie! Obraziłeś mnie!
  - Możemy pójść kiedyś do schroniska i znajdziemy dla Ciebie psa.
     Wszedł właśnie Jack w garniturze, który był całkowicie pochłonięty rozmową telefoniczną z jakąś osobą, pewnie wrócił właśnie z swojego jakiegoś biznesowego spotkania. Skinął tylko głową witając syna oraz jego kolegę i udał się do swojej sypialni.
 
                                                                     ***
                       
    Shin wracał właśnie z treningu był strasznie zmęczony kopaniem piłki jak i całą drużyną, ale przynajmniej robił to co kochał. Widząc przy samym podjeździe samochód zdziwił się. Nikt nie parkował zazwyczaj w tym miejscu tylko koło posiadłości. Nie miał ochoty na żadne sprzeczki  z bliźniakami. Zawsze wracał to był spokój, a teraz byli ONI.
    Wszedł do mieszkania, odwiesił kurtkę na wieszak i już chciał kierować się w stronę schodów gdy zobaczył Taemina, który ekscytuje się rozmową z jakimś... no właśnie? Kto to był? Jego chłopak? No tak jeszcze tego brakowało żeby sprowadzał do domu swoich chłoptasiów! Rzucił torbę z wielkim hukiem na podłogę tak, aby był usłyszanym i ruszył głośnym krokiem na górę zwracając uwagę chłopaków. Kierował się do pokoju Denisa, wszedł do niego nie pukając.
  - Kto to jest? - spytał niezwykle przyjaznym głosem.
  - Kto?
  - Ten na dole - wskazał palcem piętro niżej.
  - Ahhh, to Kyle - machnął ręką Denis.
  - Kyle i tylko tyle?
  - A czego Ty więcej chcesz?
   Pokręcił głową udając się do swojego pokoju, domyślał się że od tego blondyna nic ciekawego się nie dowie. Runął na łóżko zakładając słuchawki na uszy..

                                                                          * * *

    Późnym wieczorem machał już do Kyla na pożegnanie ze smutkiem na twarzy. Brakowało mu trochę wspólnych lekcji razem jak i gadania - normalnego gadania, bo Haru to paplał to co mu na język padło, chociaż nie narzekał na niego. Nie chciało mu się wracać do swojego pokoju i nudzić się, ale był do tego zmuszony. Nie miał jeszcze za wielu nowych przyjaciół, bardziej na to wygląda że zyskał jakiś wrogów. Cofnął się  do domu i usiadł obok Jacka, który oglądał jakiś film sensacyjny. Wpatrzony w film nawet nie zauważył kiedy Shin przysiadł się na drugim końcu kanapy. Gdy tylko pokazały się reklamy i Shin zaczął zawzięcie dyskutować o czymś z Jackiem, ekran znów przedstawiał znaną postać robocika z reklamy, niemal zapiszczał i podskoczył.
  - TATO! Ja chce psa! - spojrzał na ojca proszącym wzrokiem, pokazując palcem na ekran telewizora. Jack niemal się wystraszył jak usłyszał pisk syna i jego reakcje.
  - To jakiś mecha - stwierdził Jack - Nie pies.
  - No tak, ale ja chciałbym mieć psa - westchnął marzycielsko.
  - Shin ma alergię na sierść, nie możemy mieć zwierząt.
  - CO!? - cała fala ekstazy od razu z niego zeszła i pojawił się zabójczy wzrok, który skupił się teraz na Shin'ie.
  - Chcesz psa to weź Go sobie w swoim domu - prychnął niebieskooki.
  - NIE! nie mogę mieć psa, mama mi nie pozwala.
  - To co z nim zrobisz jak niedługo będziesz musiał wrócić do domu?
   Nie pomyślał o tym, zrobiło mu się głupio i nie odpowiedział już nic. Poczuł się jak intruz gdy Shin powiedział, że ma sobie wziąć psa do swojego domu. Usiadł już bardziej spięty udając, że jest zaciekawiony kolejną reklamą, tracąc całkiem kontakt wzrokowy z rzeczywistością. Jego mózg przetwarzał za dużo negatywnych informacji, że nie jest tu mile widziany, a Jack wcale niczemu nie zaprzeczył. Matka nigdy nie pozwalała im mieć psa ponieważ mieli za małe mieszkanie, w którym sami ledwo co znajdywali swój kąt. Kolejnym argumentem było to, że nie miał by kto psa wyprowadzać na spacer, oni byli w szkole, a ona wiecznie pracowała. Shin miał rację, przecież miał być tutaj tylko z bratem przez jakiś czas. W tej właśnie chwili zatęsknił za swoim małym mieszkaniem, co nigdy w życiu by tak chwilę temu nie pomyślał.
   Wstał kierując się do swojego pokoju. Potrzebował teraz samotności i rozmyślań nad którymi wiedział, że bardziej będzie się dołował. Ojciec wolał Shin'a? - zadał sobie to pytanie - w końcu miał stworzyć rodzinę z Amnabel i jej synem, a On sam był tylko dodatkiem i błędem z przeszłości jego rodziców. Nie trzeba było o to pytać, żeby się samemu z biegiem czasu domyślić. Pacnął się w czoło, chcąc odgarnąć myśli, poczuł ścisk w brzuchu, jednak one nie odeszły - No tak, przecież niedługo wróci do matki, a Jack znowu zapomni o nim na pół roku. To przez Shin'a jego twierdzenie o kochającym go tatusiu legła w gruzach, bardziej urzeczywistniło iż jest tutaj tylko na chwilę, by po chwili znów zniknąć. Wyjął telefon wybierając numer matki, gdzieś miał małą nadzieję, że matka powie aby wracali do domu.
   - Halo? - usłyszał dziwny głos matki, głośną muzykę i śmiech ludzi.
   - Cz-cześć mamo... - jąkał się.
   - No heej synuś, Denis czy Taemin?
   - Przecież wyświetlił Ci się numer - stwierdził.
   - No tak, ale nie widzę nazwy...
   - To ja Taemin. - przez dłuższy czas nie usłyszał odpowiedzi. Była pijana i pewnie na jakiejś imprezie. Znając ją pewnie spodziewała się, że Denis dzwoni...
  - Aha, zmieniło się coś ? - usłyszał znów znany mu obojętny ton.
  - Ja... no bo... - jąkał się, z resztą czego On się mógł po niej spodziewać? Tylko ta jedna rzecz ją interesowała.
  - No bo? czyli nic - stwierdziła.
Nie odpowiedział czując wielką kulę w gardle.
  - Jak u Denisa?
  - Dobrze - szepnął
  - Okej to się cieszę, ja nie mam czasu kończę pa.

    Po czym szybko się rozłączyła. Znów tylko Denis albo Shin, tylko Oni byli najważniejsi. Westchnął czując łzy na policzkach i drżenie rąk, czuł się samotny. Próbował poszukać jakiejś rzeczy w  pokoju co by zajęło jego myślenie, ale nie znalazł niczego.

                                                                        ***

    Cały weekend przesiedział prawie w swoim pokoju, przez co te dwa dni strasznie mu się dłużyły. Wstał już nawet przed dzwonkiem budzika i zaczął szykować się do szkoły, w końcu będzie mógł porozmawiać o bzdurach z Haru, lepsze to niż siedzenie w czterech ścianach i gadanie ze sobą. Jutro ma być mecz na którym ma się pojawić, więc musi ogarnąć trochę swoje myśli żeby wspierać Kyla. Z dołu było słychać jakieś rozmowy raczej kłótnię Przystanął na schodach wsłuchując się.
  - Nie będę ich zawozić pod szkołę - wysyczał przez zęby Shin.
  - To tylko jeden dzień nie przesadzaj - gadał Jack - Jutro już ten facet wróci do pracy.
  - Dziś mam trening muszę być prędzej w szkole, a jutro mecz!
  - Ja nie mogę ich zawieźć, już muszę wychodzić i jadę w innym kierunku. Nie będą chodzić pieszo to są 2 kilometry, a tylko Ty prócz mnie masz prawo jazdy.
  - Jack, zlituj się!
  - Ja sobie pójdę pieszo - powiedział rudy schodząc ze schodów.
  - Widzisz On chce iść pieszo - wskazał palcem na Tae ciesząc się.
  - Shin Was zawiezie. Korona mu z głowy nie spadnie.
   A właśnie że spadnie.
  - Powiedziałem już, idę pieszo.

    Ubrał na siebie kurtkę i założył torbę na ramię, niemal się skrzywił gdy poczuł jaka jest ciężka. Noszenie takich grubych książek było idiotyzmem, a najlepsze jest to że jeszcze dwóch innych nie zmieścił. Wyszedł z domu kierując się w stronę szkoły. Nie miał ochoty jechać teraz autobusem podmiejskim, bo nie znał się na numerkach i ich liniach, jeszcze wysiadłby na innym przystanku i zgubił by się. Droga również mu się dłużyła. Odwiedził sklep w którym kupił jakieś słodkości na nudne lekcje. Będąc już w szkole udał się do swojej szafki aby schować parę ciężkich książek, Otwierając ją kluczem zobaczył, że wyleciała jakaś kartka. Rozejrzał się, na korytarzu było pusto, a do lekcji jeszcze daleko. Otworzył kartkę i musiał przeczytać kilka razy tekst, żeby doszło do niego to co jest tam napisane.

 Ponoć twój ojciec chciał was wyciąć
 Twoja matka  nie zgodziła się, wiedząc,
 że będzie miała z tego niezłe alimenty 
Tym bardziej z bliźniaków.
 Niezła rodzinka.
 

3 komentarze:


  1. Ale się porobiło, biedny Teamin :(
    Opowiadanie zapowiada się ciekawie :) Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział:)
    Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    ech... Jack faworyzuje cały czas Shina, nawet nie troszczy się o Temina i Denisa, czy to Shin napisał tą kartkę? w ogóle co to za matka...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    wkurza mnie, że Jack cały czas faworyzuje Shina, nawet nie troszczy się o Teamina czy Denisa, czy to Shin napisał tą kartkę? w ogole co to za matka, jak tak może...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń