sobota, 2 kwietnia 2016

Rozdział XXV - ostatni

   Ta wiadomość mną wstrząsnęła. Spuściłem wzrok i ze spokojem usiadłem na łóżku. Nie mogłem teraz na niego spojrzeć, chciało mi się ryczeć. Dziwne wrażenie, że wszystko jest przeciwko mnie. Kątem oka zobaczyłem, że jestem sam w pokoju. Moje milczenie mogło okazać się niebezpieczne, znowu to samo!
   Szybko wstałem i zbiegłem po schodach. Przejrzałem pokoje na dole i dopiero potem zauważyłem otwarte drzwi frontowe. Zacząłem robić się coraz bardziej niespokojny i bez zastanowienia założyłem na siebie buty i kurtkę Shin'a. Moja była na górze, nie miałem czasu żeby po nią iść. Wyszedłem na dwór. Była bezchmurna noc, a przez świecący księżyc można było dostrzec wszystko. Nie wiedziałem gdzie mam się udać, gdzie mam go szukać. Gdyby był śnieg... wtedy zostawiłby ślady, a on stopniał już jakiś czas temu. Postanowiłem najpierw obejść dom, co okazało się stratą czasu, byłem zmuszony opuścić posesję. Rozejrzałem się na chodniku, a po nim nie było ani śladu, tak jakby się rozpłynął. Jeszcze niedawno mówił, że boi się biegać. Zacząłem żałować, że porozmawiałem z nim o wszystkim od razu.
   Cholera, gdzie poszedłeś? Szukanie ciebie po tych ulicach, to jak szukanie igły w stogu siana...
   Wróciłem do domu i pobiegłem do Shin'a. Otworzyłem drzwi tak, jakbym wchodził do stodoły, a on zerwał się na równe nogi.
   - Wstawaj, jedziemy szukać Denisa - próbowałem powiedzieć spokojnie, a głos jednak mi drżał.
   - Co? - spytał i przetarł oczy.
   - Pokłóciłem się z nim i się obraził - nie zamierzałem mu powiedzieć więcej - Wyszedł z domu. Dalej zbieraj się!
   Podniósł się z łóżka i zaczął wypytywać o czym gadaliśmy, nie powiedziałem mu prawdy.
   - W którą stronę poszedł?
   - Nie wiem, chciałem iść na pieszo, ale to mi nic nie da, jest za dużo ulic...
   Poszliśmy razem do gabinetu ojca, tam Shin sprawdził obraz z kamer i obaj zobaczyliśmy, jak wybiegł z domu bez kurtki i skręcił w lewo za bramą.
   - Ojciec mnie zabije! - panikowałem. Shin akurat wyjeżdżał z garażu, to wszystko toczyło się za wolno - W życiu go nie znajdziemy! To oczywiste, że się schowa.
   - Przestań histeryzować i się rozglądaj. Jest zimno, a on jest chyba nie poważny, żeby wychodzić w taką pogodę w samych...
   - Cicho bądź! To ja zawiniłem!
   - Mógł się obrazić spoko, ale mógł się chociaż ciepło ubrać!
   - Dobra koniec tych dialogów! Stało się i trzeba go znaleźć!
   Przez te całe zamieszanie z jego zniknięciem, przez moment zapomniałem, co było powodem tego wszystkiego, ale przypominając sobie to wszystko. Dłonią dotknąłem ust, pocałował mnie, on mnie pocałował. W mojej głowie kłębi się tyle myśli, nic nie wskazywało na to, cieszył się wszystkim razem ze mną... Nie rozumiem tego, to jest zbyt trudne, zbyt skomplikowane.
  Przejechaliśmy najbliższe ulice już kilka razy, a po nim ani śladu. Nie wiedzieliśmy gdzie mamy go szukać, nie miał żadnego ulubionego miejsca. Nie zdążył znaleźć żadnego, bo jeszcze całe dnie spędzał w domu. Zacząłem się zastanawiać nad tym, czy w ogóle go znam? Mieszkamy pod jednym dachem tyle lat, a ja bardzo mało o nim wiem.
   - No gdzie mógł pójść!? - zaczął wkurzać się Shin - Jest nieodpowiedzialny!
   - Co o tej godzinie może być otwarte?
   - Nawet kościoły teraz masz zamknięte.
   - Wie gdzie jest ta speluna?
   - Nigdy tam nie był - odpowiedziałem od razu - Nie może wiedzieć gdzie to jest.
   Poszukiwania okazywały się jedną wielką klapą, jedyne teraz co mogliśmy zrobić to wszystko powiedzieć ojcu, panicz stwierdził, że tak będzie najlepiej. Wjeżdżając na naszą ulicę zauważyliśmy go. Wszystko wskazywało na to, że najwyraźniej wracał do domu. Shin przeciął mu drogę i zatrzymał się tuż przed nim z piskiem opon. Wystraszony odskoczył i stanął w miejscu. Panicz pierwszy wyszedł z samochodu, podchodząc zaczął na niego krzyczeć.
   - Dobrze się bawisz!? - usłyszałem i również szybko opuściłem auto, a on kontynuował - Obrażaj się nawet i na cały świat, ale wyłaź na dwór w normalnych ciuchach!
   Z jego twarzy można było wyczytać wszystko, że płakał i jest mu cholernie źle. To wszystko zaczynało boleć i mnie.
   - Przeszło Ci już? - kontynuował ironicznie, a on spuścił głowę, musiał pomyśleć, że wszystko powiedziałem Shin'owi.
   - Przeszło... - szepnął łamiącym głosem
   - Nie słyszę!
   - Wystarczy! - wrzasnąłem i pociągnąłem Shin'a za rękę, jego bezinteresowność zaczęła mnie denerwować.
   Denis nas ominął i powiedział, że sam już dojdzie do domu. Nie wróciłem do samochodu tylko poszedłem za nim bez słowa.
   W domu poszedł na górę, nie wiedziałem czy mam za nim pójść i porozmawiać. Totalnie nie wiedziałem co mam robić. Poczułem lekką ulgę wiedząc, że nic mu nie jest, ale wciąż pozostają te myśli. To nie może czekać, muszę z nim o tym porozmawiać, nawet jeżeli byłoby to tylko kłótnia.
   Wszedłem do pokoju, tym razem to on siedział na łóżku. Usiadłem obok niego i westchnąłem
   - Denis, musimy pogadać, to nas nie ominie - zacząłem spokojnie.
   - Zapomnij - wyszeptał i pustym wzrokiem wpatrywał się w okno.
   - Nie ma zapomnij, nie uciekniesz od tego, już za późno.
   - Nie chcę się w was wtrącać - szepnął i rękawami zaczął przecierać oczy - Układacie sobie życie, to układajcie je, a mi to szybko przejdzie.
   - Jak długo to trwa?
   Wcześniej zacząłem się nad tym zastanawiać, ale to było tak trudne. nie doszedłbym z tym do ładu. Nie będę też wiedzieć, dopóki nie powie. Nie mogłem nic zauważyć z jego strony, nigdy nie dawał mi jakiś sygnałów, żeby mnie inaczej kochał.
   Po dłuższej chwili wytłumaczył, że sam nie wie od kiedy to się dzieje i wstydzi się za to, że czuje do mnie coś więcej.
   - Cieszyłem się, że znów jesteś z Shin'em - tłumaczył dalej - Nie mogłem ci nic powiedzieć. Myślałem, że z tego wyrosnę, albo, że samo przejdzie. Ale wtedy u Patrick'a, ta wiadomość o waszym wspólnym zamieszkaniu, to tak mnie zabolało! - z trudnością wypowiadał każde słowo i się rozpłakał.
   - Przecież to nie znaczy, że już nigdy mnie nie zobaczysz.
   Musiałem zachować wewnętrzny spokój, ale to było trudne. Musiałem też mieć pewność, czy rzeczywiście się we mnie zakochał, czy może myli to uczucie i boli go to, że się tylko wyprowadzę, może przez te emocje wszystko myli. Chciałem, żeby to się okazało prawdą. Na moje słowa mi nie odpowiedział.
   - Jesteś pewien swoich uczuć? - spytałem i chciałem chwycić jego rękę, jednak on ją szybko schował.
   - Wiem, że uderzyłem się w głowę podczas wypadku - odparł urażony i wstał z skrzyżowanymi rękami na klatce piersiowej - Odróżniam swoje uczucia i wcale tego nie chciałem... Zakochałem się w tobie... Dlaczego w ogóle o tym rozmawiamy? - spytał histerycznie - Dla mnie temat jest zamknięty.
   Na tym się zakończyła nasza rozmowa, bo chciał opuścić pomieszczenie. Zatrzymałem go i powiedziałem, aby został, bo to jest jego pokój, a ja sam wyszedłem i spędziłem noc w salonie. Nie miałem nawet ochoty iść do Shin'a. Najważniejsze było jednak to, że miałem schody na oku i wiedziałem, że nigdzie nie wychodził.
   Przysnąłem nad ranem. Obudził mnie ojciec i Shin, którzy wstali niemal jednocześnie. Nie miałem ochoty iść do szkoły, a Jack zaczął wypytywać, że czemu to śpię tutaj i czy jestem chory. Ułatwiłem sobie i odpowiedziałem, że chyba mam gorączkę.
   - To zostań dziś w domu.
   Poszło łatwiej niż myślałem. Shin pewnie nie chciał teraz ze mną rozmawiać, bo jego matka chodziła po salonie i niemal zabijała mnie swoim laserowym spojrzeniem. Próbowałem to ignorować. Tęsknym wzrokiem spojrzałem na schody, najwidoczniej nie zejdzie na śniadanie, ja też nie miałem ochoty na nic do jedzenia, ale gosposia postawiła mi na stoliku kubek herbaty i kanapki.
   - Gdzie Ilia? - spytał bezpośrednio Shin.
   - Teraz zaczęła cię ona obchodzić? - prychnęła Amnabel - Może jeszcze możesz coś naprawić.
   - Nie ma co naprawiać. Ma ze sobą mojego syna, więc mam prawo wiedzieć gdzie jest.
   - Pojechała do swoich rodziców - wtrącił się spokojnie ojciec - Kazała ci przekazać, że jeszcze dziś będzie zabierać swoje rzeczy.
   Shin tylko wzruszył ramionami, a jego matka zaczęła biadolić, że jeżeli tylko Ilia będzie chciała, to tutaj zostanie i ona jej pomoże w wychowywaniu dziecka, skoro jej własny rodzony syn nie chce.
   - Nie dodawaj sobie swoich scenariuszy! - podniósł ton - Nigdy nie powiedziałem, że nie chcę Hideki'ego.
   - Dla Ciebie byłoby prościej, gdyby go nie było - dowalała mu - Ale stało się!
   - Przestań szukać zaczepek - po wypowiedzeniu tych słów poszedł do gabinetu ojca.
   Śniadania nawet nie tknąłem. Byłem zmęczony nocnymi wydarzeniami, po chwili usnąłem.
   Po jakimś czasie obudził mnie głos Ilii. Chciałem, żeby był to tylko sen. Otworzyłem wolno powieki i zobaczyłem ją w towarzystwie jej matki. Wywróciłem oczami i oparłem się na łokciu.
   - Przestań biadolić, albo wyjdź z pokoju - machnąłem ręką i wskazałem na kuchnię.
   - Jest południe, czas wstać z łóżka nierobie.
   - Jak się czujesz? - przerwała kłótnie gosposia i dłonią dotknęła mojego czoła - Może zrobię Ci herbaty?
   Jak na złość rozsiadły się w pokoju gościnnym. Mój spokój przepadł, a tak bardzo nie chciało mi się wyjść z łóżka. Krótko po tym w domu zjawiła się i moja matka, a we mnie się zagotowało - co ona tu robi? Oczywiście gosposia zaprosiła ją do środka i zasugerowała kawę, a ta się zgodziła.
   - Hej synuś, gdzie Denis?
   Synuś? Oczy wyszły mi na wierzch.
   - Na górze.
   Zaczęła go wołać i tym wywabiła ojca z gabinetu, ten widząc wszystkich trochę się zdziwił, ale szybko się przywitał. Ostatnio zaczęło robić się tutaj tłoczno.
   Na końcu zaczął schodzić Denis. Wyglądał równie marnie jak ja i tylko my wiedzieliśmy co jest przyczyną takiego stanu.
   - Denis też masz gorączkę? - spytał ojciec, a on spojrzał na niego pustym wzrokiem - Mówiłem żeby Tae poszedł już do swojego pokoju no i są skutki, że chorubsko dopadło was razem - westchnął i w tym czasie zadzwonił mu telefon, gestem reki przeprosił całe towarzystwo i wrócił do gabinetu.
   - Pani już wie? - odezwała się kobieta siedząca obok Ilii. Spojrzałem na nią laserowym spojrzeniem.
   - O czym? - spytała moja matka i lekko się uśmiechnęła.
   Zaczęła prowadzić swój długi dialog, jak to rozbiłem małżeństwo jej córki, że przez mnie zostanie sama z dzieckiem. Susan tylko stała i najwidoczniej próbowała poskładać wszystkie fakty, nigdy przecież nie dowiedziała się tego, co tak naprawdę się wydarzyło, że wróciłem wtedy do domu. Byłem wkurzony, te baby były zdolne do wszystkiego, brakowało jeszcze tego, żeby matka stanęła po ich stronie. Nawet nie zauważyłem kiedy brat usiadł obok mnie na łóżku. Myślałem, że wyjdę z siebie jak zaczęła gadać matce dialogi, na temat złego wychowania.
   - Jak pani śmie mówić, że źle wychowałam swoich synów! Oni przynajmniej nie przynieśli mi dzieci do domu! Najpierw trzeba się zastanowić, zanim się coś powie!
   - Nie wątpię, to oczywiste, że gej nie przytaszczył by dzieci - prychnęło to babsko pewne siebie - Powinien być zamknięty za narkotyki i gejostwo.
   - Nie obchodzi mnie wasze zdanie! Ja toleruję orientację mojego syna.
   - Czego tu jeszcze szukasz Ilia?- wtrącił się spokojnie Denis - Zachowujecie się jak nienormalni umysłowo. Twój czas minął, nie masz już czego tutaj szukać. Shin już dawno wybrał.
   - Nie wtrącaj się! - zagroziła palcem księżniczka całego domu - Powinieneś cały czas jeszcze leżeć tam w tym szpitalu!
   Po jej słowach zapadła grobowa cisza. Jej słowa mnie zabolały i po Susan było widać to samo. Ona nawet nie jest w stanie sobie wyobrazić przez co przechodziliśmy. Te informacje od lekarza, że nic się nie zmienia... Poczułem wielką kluchę w gardle. Wstałem i ścisnąłem dłonie w pięści.
   - Ciebie nie obchodzi Denis - zacząłem spokojnie - A mnie nie obchodzi twój bachor. Znakomicie się rozumiemy. Nienawidzę go, tak samo jak Ty nienawidzisz mnie. Co Ty możesz cholera wiedzieć... - prychnąłem i się zaśmiałem.
   - Nie ma sensu synuś, właśnie pokazali swoją inteligencję.
   Nie miałem zamiaru kończyć teraz tej dyskusji, chciałem dowalić jej po całej linii, tak jak ona przed chwilą zrobiła Denisowi. Te słowa są niewybaczalne, miałem ochotę ją uderzyć w twarz i zrobiłbym to gdyby... W tej chwili ojciec dotknął mojego ramienia.
   - Wystarczy.
   Momentalnie wszystko ze mnie zeszło, co on czarodziejem jest? Czy to po prostu ojcowskie wsparcie? Tuż za nim zobaczyłem Shin'a w okularach. O Boże! Miał okulary!
   - Chciałyśmy z Tobą porozmawiać Shin.
   - Możemy rozmawiać jedynie o Hidekim.
   - Duszno mi! - westchnął mój brat i wszyscy skupili uwagę na nim - Chyba zemdleję - dłonią dotknął czoła i runął teatralnie na ziemię.
   Ojciec tylko się zaśmiał, chyba zaczął rozróżniać jego żarty i powiedział Shin'owi, aby zaniósł go do pokoju, gdy tylko go podniósł on się obudził.
   - Już mi lepiej! - krzyknął i podniósł rękę do góry - Ale do pokoju to mnie zanieś.
   - A rozmowa?! - wałkowała zirytowana Ilia.
   Wcale nie zareagował i poszedł w kierunku schodów z moim bratem na rękach.
   - Tylko nie przekraczaj progu pokoju z panną młodą na rękach - nie mogłem się powstrzymać od tego żartu, a księżniczka aż wstała.
   - Chodź mamo! - zaczął machać rękami brat w jej kierunku - Muszę porozmawiać z tobą jak kobieta z kobietą! Dostałem okres!
   Susan zrobiła zszokowaną minę i pobiegła za nimi, pytając Denisa o co mu chodzi. Jack wskazał głową, abym poszedł za nimi, tak też zrobiłem.
    Siedzieliśmy w pokoju. Cały nocny humor znikł, po Denisie nie było nic widać. Matka przyszła tylko, żeby poinformować nas, że wygrała trzy bilety do kina i chciała nam je dać. Zaczęła wypytywać brata, czy omdlenia zdarzają mu się dosyć często, ale on uspokoił ją, że tylko trenował aktorstwo. Shin nie odpuścił rozmowy zapoznawczej, a co najlepsze matka zaakceptowała go i nawet zaprosiła na niedzielny obiad.
    Nie siedziała za długo, bo musiała iść do pracy na popołudniową zmianę. Po jej wyjściu Denis się ulotnił, zaczął mnie unikać, a mnie zaczynało to wkurzać. Nie chcę żeby się ode mnie oddalał. Chciałem z nim ponownie o wszystkim porozmawiać, szybko się wyparł, że nie ma czasu i ochoty. Chodziłem jak na szpilkach, zacząłem obgryzać paznokcie z nerwów. Nie mogłem tego tak zostawić, poszedłem prosto do gabinetu, a tam zostałem ojca jak i Shin'a.
   - Bo ten... - zacząłem się jąkać, co ostatnio było rzadkością - Musimy pogadać.
   - Teraz? - spytał nie odrywając wzroku od papierków.
   - Tak teraz.
   - Idź - zasugerował ojciec - Zrób sobie przerwę.
   Zdjął swoje okulary, położył je na biurku i wyszliśmy razem z pomieszczenia. Chciał usiąść w pokoju gościnnym, ale ja twardo powiedziałem, że to poważna sprawa i idziemy na górę, bo nie chcę żeby ktokolwiek coś słyszał. Będąc już na piętrze poszliśmy do mojego pokoju, w którym obecnie przebywał Shin.
   - Co się dzieje? - spytał i usiadł na biurku.
   - Nie wiem jak mam Ci to powiedzieć...
   Zaśmiał się i powiedział, że mam śmiało gadać, bo w ciąży raczej nie jestem, to nic innego nie może go zaskoczyć. Nie byłem pewny co do jego drugiego stwierdzenia.
   - To nie jest takie proste... - zacząłem się wahać, wziąłem głęboki wdech - Chodzi o Denisa.
   - Pogodziliście się już?
   - Nie, to nie o to chodzi.... a może i trochę tak... to znaczy - zacząłem kręcić i przerwałem rozmowę, potrzebowałem trochę czasu - On mnie kocha...
   - To chyba dob...
   - Nie o to chodzi Shin! - przerwałem mu - Kocha mnie inaczej, on się we mnie zako...
   To słowo nie mogło mi przejść przez gardło. Cały drżałem, wyjawiłem mu prawdę i wcale nie poczułem się lepiej. Nie wiem czy dobrze robię, mówiąc mu o wszystkim, nie wiem jak na to zareaguje.
   - Poczekaj, bo chyba nie rozumiem - westchnął zdezorientowany - Co się stało wczoraj w tym pokoju, gdy stąd wyszedłeś.
   Usiadłem na łóżku i zacząłem mu szeptem mówić o jego zachowaniu, że był zdołowany, a ja nie wiedziałem co mu jest. Powiedziałem również o pocałunku. Bałem się, że ktoś nas podsłuchuje i lada chwila ktoś tutaj wejdzie.
   - Nie mogę uwierzyć...
   - A co ja mam powiedzieć? Nigdy nie dawał mi żadnych sygnałów, a teraz... pękł, gdy dowiedział się, że lada moment będziemy się wyprowadzać.
   - Musimy z nim porozmawiać - zadecydował.
   - Ani mi się waż! - wrzasnąłem zdenerwowany - Tylko ja z nim będę o tym rozmawiać, ty nie możesz! Nie sądzę, żeby miał do Ciebie jakiś żal, tylko jest mu smutno, sam nam pomagał i teraz... - chciało mi się ryczeć. Najpierw Iwo, a teraz mój brat.

                                                                       ***
 
  Podejmowanie decyzji zajęło nam dużo czasu. Sam w sobie temat był bardzo ciężki i nie można było tego lekceważyć. Byłem postawiony między młotem, a kowadłem, nie chciałem nikogo z nich ranić, a ten cały szum wokół mojej osoby zaczął mnie strasznie denerwować. Byłem w stanie wszystko znieść, ale wyznanie Denisa mną wstrząsnęło. Nie mogę przestać o tym myśleć, cały czas przed oczami mam jego zapłakaną twarz i spuchnięte oczy, nie chcę żeby mnie unikał, jest dla mnie zbyt ważny...Daliśmy z Shin'em sobie czas do namysłu. Nie chcieliśmy podejmować żadnych radykalnych kroków, więc postanowiliśmy jeszcze poczekać do wieczora w razie czego, gdyby któreś z nas stwierdziło, że to nie ma sensu.
  Nadszedł ten czas i obaj poszliśmy do jego pokoju, a on siedział na łóżku w piżamie i wpatrywał się w telefon, nawet nie zwrócił na nas szczególnej uwagi. Klapnąłem obok niego, a panicz stanął na przeciwko nas. Denis w tym momencie musiał zwrócić uwagę, że coś jest na rzeczy, bo dało się zauważyć jego trzęsące się dłonie.
   - Co? - spytał lekko zdenerwowany, ale wciąż nie odrywał wzroku od telefonu.
   - Chcemy porozmawiać - zacząłem spokojnie i wtedy obdarował mnie lodowatym spojrzeniem.
   Szeptem spytał mi się czy mu powiedziałem, nawet nie zdążyłem odpowiedzieć, a on zaczął robić wyrzuty, że jak mogłem to zrobić, że to wszystko miało być tylko dla niego. Powiedział, że nigdy mi nie wybaczy tego, że wyjawiłem komuś tak wstydliwy dla niego sekret. Jego oczy zrobiły się mokre .
   - Tacie pewnie też powiedzieliście - bardziej stwierdził niż spytał - I co, postanowiliście, że chcecie mnie dać na jakieś leczenie? Ja pierdole...
   - Nikt poza nami nic nie wie i nikt się nie dowie - powiedziałem, gdy skończył swoją kwestię. Miał prawo być zły za to, że powiedziałem wszystko Shin'owi - Żadnego leczenia też nie będzie.
   Patrzył gdzieś w najdalszy kąt pokoju, chciał chyba nas spławić i pokazać, że nie jest zainteresowany rozmową.
   - Nie chcę, żebyś przez to mnie unikał.
   - A może tak będzie lepiej? Całe życie siebie unikaliśmy, to nie będzie nic nowego.
   - Przestań tak gadać! - krzyknąłem - Widzę, że nawet twoje słowa ciebie bolą!
   - Nie chcę o niczym rozmawiać!
   Energicznie wstał i już chciał wyjść z pokoju, jednak Shin go zatrzymał i popchnął delikatnie na łóżko tak, że znów wylądował w tym samym miejscu. Potem sam przykucnął na przeciw niego i oparł sobie rękę na jego kolanie.
   - Zgadzamy się - powiedział tajemniczo, a ja byłem ciekawy, czy brat pamięta słowa, które sam powiedział.
   Tak jak myślałem, nie zapamiętał, bo zmarszczył czoło i zaczął się zastanawiać. Patrzył wszędzie, byle żeby nie na Shin'a, dobrze wiedziałem, że jest zbyt blisko niego, a on nigdy nie lubił, gdy ktoś naruszał jego prywatność.
   - Na co? - spytał w końcu łamanym głosem.
   - Bierzemy ciebie w pakiecie - wyjaśnił po czym się podniósł i pocałował Denisa w policzek, a następnie się oddalił.
   Teraz wszystko już zależało tylko od niego, teraz to on musiał przemyśleć i zdecydować. Nie mogłem nawet przewidzieć tego, co mógłby wybrać. Wpatrywał się wzrokiem w jeden punkt i nic nie powiedział przez dłuższy czas. Zaczynałem się niepokoić.
   - Wszystko ok? - spytałem i dotknąłem jego ramienia, a to podziałało na niego jak kubeł zimnej wody.
   - Ja... chyba chce mi się spać - powiedział zdenerwowany.
   - Pomyśl nad tym - zasugerował - Ja pójdę do siebie.
   Shin wyszedł, a Denis nic nie mówiąc zakopał się pod kołdrą. Ulżyło mi trochę, bo jednak nie odmówił od razu, a to oznaczało, że będzie się nad tym zastanawiać, tak bynajmniej mi się wydawało. Nie wiedziałem czy zostać, czy zostawić go samego, jednak po chwili sam się odezwał.
   - Tae? - spytał niepewnie, ale na mnie nie spojrzał - Możemy pogadać?
   Mimo wszystko lekko się uśmiechnąłem. Zgasiłem światło i zapaliłem malutką lampkę na biurku, a potem położyłem się na swojej połowie łóżka. Oparłem się łokciem o łóżko i spytałem o czym chce rozmawiać.
   - Ja chyba nie bardzo rozumiem... bo co wy właściwie macie na myśli...
   - Chcemy, żebyś z nami zamieszkał.
   - Ale po co? - spytał zdenerwowany
   - Nie chcesz żebym wyjeżdżał, więc wezmę cię ze sobą. Zakochałeś się we mnie, to ja też pokocham cię na każdy możliwy sposób, Nie odrzucam twojego uczucia.
   Uśmiechnąłem się i dotknąłem jego włosów, on jeszcze bardziej schował twarz pod kołdrą i wpatrywał się we mnie swoimi ślepkami.
   - A co z Shin'em?
   - Pomiędzy mną, a nim nic się nie zmienia - wyjaśniłem - Zaakceptował tą sytuację, a ty chyba też nie jesteś o niego zazdrosny? Nie musisz się martwić, on niczego od ciebie nie oczekuje
   - Ja... ja nie wiem, to trudne, za ciężkie... - zaczął się denerwować i zakrył oczy dłonią.
   - Nie musisz się niczym martwić. Zobaczymy jak to wszystko się poukłada,
   - Kochasz mnie?
   Uśmiechnąłem się i zdjąłem z jego głowy kołdrę. Trąciłem nosem jego nos, dotknąłem jego policzka. Cmokałem go delikatnie w usta, a on chyba nie mógł uwierzyć w to co się teraz dzieje. Chciałem żeby to była odpowiedź na jego pytanie, ale jednak stwierdziłem, że wypowiedzenie tego będzie o wiele lepsze.
   - Kocham Cię.
   Z jego oczu popłynęły łzy, zaczął je wycierać dłońmi i wtulił się we mnie. Nigdy nie wyobrażałem sobie zakochanego Denisa, a teraz miałem to wszystko przed sobą i to jeszcze ja byłem tą osobą. Nic nie mówiłem tylko głaskałem go po plecach, pozwoliłem mu się wypłakać. Po kilku minutach się uspokoił, podniósł głowę i spojrzał na mnie.
   - Nie musisz się niczym martwić - powiedziałem ponownie.
   - A co jeśli Shin będzie zazdrosny?  
   - Nie będzie, nie zaprzątaj sobie tym głowy.
    

                                                                        ***

   Rano, gdy tylko się obudziłem od razu pocałowałem Denisa w czoło, a on tylko obrócił się tyłkiem na drugi bok. Skubany ma szczęście i nie musi jeszcze tak wcześnie wstawać. Założyłem kapcie i poszedłem wykonać poranną toaletę, następnie udałem się na parter, a tam w kuchni czekały już na mnie kanapki. Usiadłem i jak zawsze powoli zacząłem je jeść.
   - I jak z Denisem? - spytał stojący w futrynie drzwi Shin.
   - Chyba dobrze, jeszcze śpi, a ty po co wstałeś o tej godzinie?
   - Byłem ciekawy - zaśmiał się i włączył czajnik - Jeżeli się zgodzi, to będziemy musieli wziąć coś większego.
   Powiedziałem mu, że również nad tym myślałem, ale żal mi było trochę Patrick'a, że będzie musiał szukać ponownie lokatorów, on natomiast stwierdził, że na pewno da sobie radę, a jakby co to najwyżej mu pomożemy w poszukiwaniu jakiejś zainteresowanej osoby.
   - Nie będziemy jeszcze nic mu mówić - mówił dalej - Nadal nie wiemy, co zdecyduje twój brat, a w internecie widziałem ogłoszenie. Blok dalej od Patricka, są budowane w ten sam sposób, więc wnętrze pewnie nie będzie się bardziej różnić od tego, co ma on. Dwa pokoje, jeden większy, drugi mniejszy, kuchnia, łazienka i...
   - Jaka kuchnia? - spytał rozbudzony ojciec, a Shin wywrócił oczami i zalał sobie kawę.
   - Mówiłem, że się wyprowadzimy... - szepnął obojętnie.
   - Twoja matka dostanie zawału. Szkoda, że będę musiał oglądać jej furię.
   - Jack, mama nie zaakceptuje Taemin'a, lepiej będzie jeżeli się wyniesiemy, dla wszystkich.
   Potem zaczął pytać, czy jesteśmy pewni swojego wyboru, czy damy sobie radę i takie tam, panicz odpowiedział mu, że nie mamy nic do stracenia, początki będą trudne, ale potem się wszystko ułoży.
   - Zawsze możecie wrócić - uśmiechnął się, po czym wręczył Shin'owi białą kopertę.
   Zmarszczyłem czoło, dostrzegłem ich porozumiewawcze spojrzenie. On chwycił w ją w dłonie i bez zastanowienia zaczął otwierać, a następnie wyciągnął z niej kartkę. Wzrokiem zaczął badać cały tekst.
   - Co to jest? - spytałem, bo moja ciekawość górowała.
   - Pozytywny - westchnął lekko zawiedziony Shin, po czym przetarł sobie oczy.
   - To nie koniec świata kolego - poklepał go po plecach ojciec - To nic nie zmienia w obecnej sytuacji, prawda?
   Powiedział twardo, że to teraz i tak nie ma znaczenia, a dopiero potem wyjaśnił, że zrobił test na ojcostwo dziecka. Tak się zarzekał, a mimo wszystko go zrobił, niby był pewny, ale zrobił. Wynik wyszedł pozytywny, czyli był ojcem Hideki'ego.
   - Tae, miel szybciej te jedzenie, szkoła dziś cię nie ominie - po tych słowach wziął od panicza kartkę i ją zgniótł - Spalimy to, lepiej nie mówić nic kobietom, trzeba unikać niepotrzebnych pytań.
   Tym razem, gdy wracałem ze szkoły przygotowałem się na jakąś kłótnię w domu. Zdziwiłem się trochę, gdy otworzyłem drzwi i usłyszałem nieskazitelną ciszę. Z uśmiechem na ustach, niczym jakiś intruz chciałem przedostać się na piętro, znów moja scena z filmów okazała się klapą.
   - Taemin, nałożyć ci obiadu? - spytała gosposia.
   - Tak, zjem na górze.
   Poszedłem do pokoju Denisa, siedział akurat przy laptopie i widząc mnie, spytał jak było w szkole. Odpowiedziałem mu, że tak jak zawsze i nudno. Byłem ciekawy czy rozmyślał już o tym wszystkim, ale nie chciałem nalegać, będzie chciał to sam się odezwie w tym temacie.  
   - Ilia się wyprowadza do swoich rodziców - poinformował mnie - Cały dzień wali szafkami.
   - I dobrze, nie powinna wykorzystywać wygody ojca.
   - Shin i tak będzie musiał płacić alimenty - stwierdził.
   - Właśnie, dlatego lepiej, żeby tu nie siedziała i nie przyzwyczajała się do wygodnego życia.

                                                                        *** 

   - Taemin, chodź spróbować!
   Usłyszałem Denisa i poszedłem w kierunku małej kuchni. Pomieszczenie było małe, ale było wystarczająco duże, żeby pomieścić najważniejsze rzeczy.
   - Co tam masz? - spytałem i zajrzałem mu przez ramię do garnka. 
   Po całym domu rozchodził się cudowny zapach, na samą myśl robiłem się głodny, ale wytrwale czekałem, aż skończy. Denis został naszym domowym kucharzem jako, że do początku roku szkolnego i tak musiał przebywać w domu. Kto by pomyślał? Jeszcze niedawno śmiał się, że będę musiał gotować Shin'owi, a teraz on sam to robił. Chciałem się z nim trochę podroczyć, ale spasowałem.
   - Klopsiki.
   - Upichciłeś klopsy?! W pomidorowym sosie?! - pisnąłem uradowany.
   - Tak... Ale to przepis z internetu i nie wiem jak wyszło...
   Niemal wyrwałem mu widelec z ręki i spróbowałem kawałka, który się na nim znajdował. Brat wstrzymał oddech z nadzieją, a ja myślałem, że zaraz odpłynę. Każde jego danie było pyszne.
   - Niebo w gębie. Chcę jeszcze! Zasłużyłeś na buziaka!
   - Nie ma mowy! - wydarł się i z hukiem postawił na garnku pokrywkę - Shin jeszcze nie wrócił, a ty znowu chcesz wszystko zeżreć! 
   - No i co z tego! Chcesz mnie głodzić? - spytałem z miną zbitego psa, to na niego wcale nie działało.
   - Nic Ci się nie stanie jak poczekasz.
   - To co z tym całusem? 
   Denis się zaśmiał i powiedział, że to ja powinienem mu dać buziaka, bo w końcu to on gotował. Chwyciłem jego dłoń i zaprowadziłem do dużego pokoju, który niby jest mój i Shin'a. Mój brat posiadał swój osobny, żeby uniknąć niepotrzebnych pytań od rodziców, a on sam spędzał większość czasu w naszym, jak i z nami wspólnie spał.
   Chce całusa to go dostanie. Nie miałem zamiaru tylko cmoknąć go w usta, tego też się domyślił, bo ułożył się wygodnie na łóżku i wyciągnął ręce przed siebie żebym go przytulił. Zawisłem tuż nad nim i pocałowałem w oba oczka, natychmiast je przetarł i wykrzywił twarz. Nie znosił tego, a ja tak bardzo lubiłem go denerwować. Zniecierpliwiony ujął moją twarz w dłonie i złączył nasze usta razem, szybko przedarł się językiem i szukał mojego. Coraz bardziej mnie zadziwiał, zaczynał być coraz bardziej pewny siebie i to była zaleta. 
   - Może już starczy? - specjalnie oderwałem się od niego, zadałem to pytanie, chociaż wcale kończyć nie chciałem.
   Denis zrobił obrażoną minę i odwrócił głowę w bok. Wiedziałem, że obraził by się teraz na dobre kilka godzin, nie lubił być ignorowany. Przyssałem się do jego szyi i zostawiłem tam bardzo ładną bordową malinkę.
   - Tae! - krzyknął - Miałeś tak nie robić, przecież to widać! Brakowało by jeszcze tego, żeby tata zauważył!
   - Nie mogłem się powstrzymać - szepnąłem mu prosto do ucha - Założysz jakąś apaszkę.
   Denis westchnął i położył sobie ręce na bokach łóżka, w ten sposób dawał mi zawsze znak, że mogę robić co chce, dopóki mi czegoś nie zabroni. Zawsze mimo wszystko posiadał tą niewidzialną barierę i zakazywał wszystkiego wtedy, gdy się rozkręcałem.
   Pocałowałem go z sam czubek nosa, a dłońmi rozpinałem guziki od jego koszulki do spania. Potrafił cały dzień chodzić w piżamie wtedy, gdy nie musiał nigdzie wychodzić. Pozbyłem się tej górnej odzieży i zaczynałem dotykać opuszkami palców jego ramion, klatki piersiowej i brzucha. Zawsze tak dziwnie wzdrygał się pod moim dotykiem, co mnie strasznie ciekawiło, lubiłem to robić. Złączyłem nasze usta, tym razem pocałunek był dłuższy i bardziej namiętny. Denis oderwał się ode mnie gdy zabrakło mu tchu, nie próżnowałem i przeszedłem do jego szyi. Idealnie odchylił głowę do tyłu i dał mi do niej lepszy dostęp. Oznaczyłem go ponownie na szyi, nie powiedział nic, więc zrobiłem jeszcze jedną, a potem ustami zaczynałem zjeżdżać niżej. Szybko pociągnął mnie za głowę do góry, to właśnie był ten niewidzialny limit.
   - Nie musisz się o to martwić - powiedziałem mu, bo widziałem, że ma ochotę, a mimo wszystko się hamował.
   - Nie chcę - burknął.
   - Wstydzisz się? Przecież wyglądamy tak samo - stwierdziłem i spojrzałem mu prosto w oczy. 
   On tylko obrażony obrócił głowę w bok. W tym czasie przejąłem inicjatywę i zsunąłem z niego portki, mogło to się skończyć tygodniowym obrażeniem, ale zaryzykowałem i wziąłem do ust jego przyrodzenie. Dostał szoku i wygiął się lekko w łuk, ręka chciał mnie jakoś zatrzymać, więc ją chwyciłem i przytrzymałem. Więcej już nie protestował i poddał się tej przyjemności, a ja nie robiłem niczego, co mogłoby mu się nie spodobać. Po jego ciele przechodziły dreszcze, czułem jak ściska moją dłoń, dzięki temu wiedziałem jakie mam wykonywać ruchy. 
   - Tae... - westchnął i drugą ręką zasłonił sobie twarz. Cholerny wstydniś!
   Sam delikatnie zaczął biodrami poruszać w górę i w dół, przyspieszyłem swoje ruchy, bo domyśliłem się, że lada chwila dojdzie i nie myliłem się.
   Czekałem aż się otrząśnie i coś powie, a on usiadł na łóżku. Zbliżył swoją zarumienioną twarz i mnie pocałował. Uśmiechnąłem się, a on w tym czasie chciał zdjąć moją bluzkę. Wtedy usłyszeliśmy dźwięk otwierających się drzwi, a Denis schował się za mną.
   - Wróciłem - poinformował Shin i zajrzał tylko do pokoju, na widok naszej dwójki się uśmiechnął - Idę coś zjeść, nie przeszkadzajcie sobie.
   Nie mogłem powstrzymać się od śmiechu. Panicz zamknął drzwi i najwyraźniej tak jak powiedział, udał się do kuchni. 
   Obróciłem głowę w stronę brata, myślałem, że stracił chęć na inne rzeczy przez Shin'a, ale wrócił ponownie do zdejmowania mojej odzieży. Trzęsły mu się dłonie, ale wytrwale czekałem. Gdybym przejął od niego tą czynność to by się obraził, nie lubił gdy coś zaczynał i nie kończył.
   Wyszło idealnie, tak jak tego chciałem i najważniejsze, że Denis też chciał. Bez pośpiechu, zmysłowo i delikatnie. Jednak po wszystkim przybrał tak purpurowy kolor twarzy, że byłem ciekawy czy moja twarz tak kiedyś wyglądała. Jest najlepszym bratem pod słońcem, nie zostawił mnie i ja nie zostawię jego. Cieszę się, że nie musiałem wybierać pomiędzy tą dwójką.
   - I co Denis? Żałujesz, że z nami zamieszkałeś?
   - Nie - odpowiedział zdecydowany - To był mój najlepszy wybór.

Koniec



  Rozdział co prawda był napisany już jakieś 4 tyg temu, ale bardzo chciałem go doszlifować, a nawet nie potrafię napisać teraz żadnego słowa. Już od kilku tygodni mam kiepskie dni, więc na pewno gdy to minie, pojawią się kiedyś jakieś dodatkowe rozdziały, zamiast tego "doszlifowania".
   
  



   
   
   
   
  
 
 
   
 
 

9 komentarzy:

  1. Omo! �� Rozdział cudowny! <3 Już myślałam, że Tae wybierze Shina lub na odwrót, a tu proszę - cała trójka razem. Normalnie kocham to opowiadanie! ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Awww <3 Było warto czekać. Rozdział cudowny. Cieszę się, że wszystko się ułożyło ^^ jak bd miała czas przeczytam pozostałe opowiadania, bo to mnie zachwyciło :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    autorze to ponownie ja, powoli nadrabiam zaległości w zasadzie to już jestem bliżej końca, niż początku, ale chciałam zapytać o jedną rzecz co się stało z tym opowiadaniem, tytułu za bardzo nie pamiętam... "doll" czy jakoś tak, bo zapowiadało się naprawdę niezwykle... no i czy coś się jeszcze tutaj pojawi, bo już tak dawno nic nowego nie ma...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://project-angel01.blogspot.com/2016/02/rozdziay-lalka-z-wystawy.html?m=1

      Tutaj znajdziesz to opowiadanie. Pisze je moja przyjaciółka, wcześniej było również na moim blogu, bo mieliśmy je razem pisać, ale z powodu mojego braku czasu zrezygnowałem.

      Usuń
  4. Hej,
    dzięki za odpowiedź autorze, zajrzę tam niedługo, bo widzę że są tam jeszcze i inne opowiadania...
    a będziesz coś jeszcze tutaj pisać?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę nad rozpoczęciem jakiejś trzeciej części Best Choice, ale to już byłoby bardziej hardcorowe xd
      Dopiero co mi pomysł przyszedł na myśl, więc pewnie trochę to potrwa :D

      Usuń
  5. A więc wychodzi na to, że "Best choice" to trójkącik. ╮( ̄▽ ̄)╭ Opowiadanie naprawdę nietypowe i zaskakujące. Wielkie dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    wracam powoli z czytaniem...
    cudowne zakończenie tej części... ten wynik to mógł być jednak negatywny... Denis zamieszkał z nimi i to on pichci ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń