wtorek, 2 lutego 2016

✬ Rozdział Pierwszy ✬

 
    Dziś minął pierwszy dzień w nowej szkole. Zostałem już uczniem szkoły średniej i nie tryskałem szczęściem z tego powodu.
   Mój brat, który jest na ostatnim roku również uczęszcza do tej uczelni, on jakoś inaczej przedstawiał to miejsce. Opowiadał o żartach, jakie robił swoim nauczycielom z swoimi znajomymi, mówił też o... Właśnie, może dla niego było tam tak kolorowo, bo miał tam przyjaciół.
   Z początku się cieszyłem, że w końcu opuszczam tą podstawówkę i, że w szkole średniej na pewno będzie lepiej i poznam innych ludzi. Jednak chyba się pomyliłem, bo wchodząc do klasy od razu zauważyłem, podziały na grupki. Nikogo tam nie znałem, a widząc ich wszystkich miałem wrażenie, że wszyscy znają się od dawna. Zdałem sobie sprawę, że to niczym się nie różni od byłej szkoły. Czekało na mnie ponowne kilka lat odizolowania.
   Andrew miał szczęście i spóźnił się na pociąg, przez co ominął go pierwszy dzień. Z początku się wystraszyłem, bo miałem z nim tam pójść. Miał zrobić mi małą wycieczkę po szkole. Bałem się, że nie trafię na pierwsze zajęcia i gdzieś się zgubię. Ostatecznie spóźniłem się tylko na zajęcia, a nauczycielowi od matematyki się to nie spodobało.
   Wszedłem do domu i na korytarzu ściągnąłem buty. Nikogo nie było, a to oznaczało, że Andrew nie śpieszył się z powrotem do domu. Skoro i tak nie dotarłby na lekcje, to po co miał szybko wracać? Tata był w pracy, wracał zwykle po piętnastej albo szesnastej godzinie.
   Mieszkanie nie było duże, po lewej stronie korytarza było wejście do kuchni, po prawej łazienka i sypialnia taty. Piętro wyżej był duży pokój brata i mój. Ojciec zawsze mówił, że jak będzie miał więcej pieniędzy, to przedzieli piętro na pół i porobi nam osobne azyle. Gada tak już pięć lat.
   Poszedłem na górę i postawiłem torbę obok wspólnego biurka, które stało na środku pokoju. Z lewej strony łóżko brata, z prawej moje. Dwie szafki i komoda na której stał telewizor. Przebrałem się w lżejsze ciuchy i włączyłem laptopa, dopóki nie ma Andrew'a to mogę śmiało korzystać. Sprzęt należał do niego, bo dostał go od swojej matki na urodziny, ja swojego nie posiadałem. Po jakiejś godzinie usłyszałem znany mi chód po schodach.
   - Siema! - powiedział sobie jak zawsze i rzucił swoją torbę podróżną w kąt - Mam coś dla Ciebie.
   Kątem oka spojrzałem na niego. Był wyższy ode mnie i to dużo, może i nawet o całą głowę. Miał niebieskie oczy i włosy koloru ciemnego blondu. Nachylał się i grzebał w torbie, aż w końcu wyjął z niej jakąś książkę. Fakt, spytałem się go wcześniej czy znajdzie mi pewien tytuł, którego tutaj nie mogłem dostać.
   Podszedł do mnie i rzucił mi na blat biurka piękny prezent. Tak szybko jak spojrzałem na okładkę, tak szybko się rozczarowałem.
   - Co to jest? - spytałem marszcząc brwi, nie chciałem mu pokazać, że przejmuje się takim czymś.       - No nie wiesz?! Wy Chińczycy lubicie takie coś, to się fachowo manga nazywa, a znalazłem akurat Twoją tematykę!
   Wiedziałem, że była to manga, ale widok dwóch przytulających się do siebie facetów na okładce mnie nie pocieszył. Ewidentnie się ze mnie nabijał, w ten swój niby "niewinny" sposób.
   - Nie chcę tego.
   Bardzo starałem się ukrywać swoją orientację, ale odkrył mnie kilka tygodni temu, przez właśnie tego głupiego laptopa. Wydała mnie historia przeglądarki. Nie trzeba dużo wyjaśniać, zaczął się ze mnie nabijać, a ja byłem w takiej rozsypce, że żadne kłamstwo nie przyszło mi na myśl. Poleciał oczywiście ze wszystkim do taty i wszystko opowiedział: " Tato! Nasz chińczyk jest gejem", a on mu chyba nie uwierzył, albo nie chciał uwierzyć. Ostatecznie, ojciec nie zadawał mi żadnych pytań na ten temat.
   Otworzył mangę i zaczął pokazywać mi różne obrazki. Zirytowany odszedłem od biurka i nie musiałem kasować historii, bo nauczyłem się nie wchodzić na żadne strony, jakie by mnie wydały. Poszedłem do łazienki. Obmyłem twarz i po wytarciu się ręcznikiem spojrzałem w lustro.
   Przydługie ciemnie włosy, za długa grzywka. Skośne zielone oczy zdradzały to, że nie pochodzę stąd. Mój ojciec, jak i ojciec Andrew'a - Thomas Amerykanin, moja nie żyjąca matka - Mitsuko Japonka. Odziedziczyłem wszystko po matce, prócz właśnie koloru oczu. Andrew jest moim bratem przyrodnim, mamy tylko wspólnego ojca, dlatego też woła na mnie "chińczyk"
   Przez pierwsze trzy lata swojego życia mieszkałem w Japonii z mamą, a dokładniej w Toyama. Gdy odeszła, ojciec zabrał mnie tutaj, do Princeton.
   Jak przez mgłę pamiętam jej głos i słowa, których nie rozumiem. Jako trzylatek nie zapamiętałem tego języka, po zmianie miejsca zamieszkania został tylko angielski, a po japońskim nie było nawet najmniejszego śladu.
   Jako dziecko nie mogłem pogodzić się właśnie z wyglądem moich oczu, dużo razy biegałem do ojca z przerażeniem, że one kiedyś mi się zamkną i nigdy nie otworzą, że dlaczego Andrew ma takie duże oczy, a ja ich nie mam. Myślałem, że jestem chory i umrę tak samo jak moja matka. Dopiero później zaczęli mi tłumaczyć, że to przez rasę. Są murzyni, europejczycy i inni, a ja, jak to powiedział brat - jestem żółtkiem.
   Właśnie też przez moje pochodzenie odizolowałem się od wszystkich, nie potrafiłem sobie znaleźć przyjaciół. Bałem się, że nikt mnie nie polubi, bo jestem "żółty" albo "chińczyk". Nie chciałem, żeby ktoś mnie tak nazywał, tylko Andrew miał specjalne pozwolenie, do którego się przyzwyczaiłem.
   - Hiroya podgrzej obiad! - wrzasnął z góry.
   Wyszedłem z łazienki i udałem się do pomieszczenia na przeciwko. Wyjąłem z lodówki mięso i zacząłem podgrzewać je w piekarniku, usmażyć tylko frytki i koniec.
   Zjedliśmy obiad gdy wrócił tata, w ciszy, w jego pokoju jak zawsze, gapiąc się w telewizor jak zawsze. Mało ze sobą rozmawialiśmy. Gdyby nie wspólny pokój z Andrew'em, to zostałbym całkiem odizolowany i osamotniony.
   Dla rodziny ze strony taty liczył się tylko Andrew, zawsze był pierwszy. Zawsze dostawał te "lepsze" prezenty od dziadków na święta. Zazdrościłem mu kiedy dostawał samochód sterowany na pilocik, a ja co roku jakiś sweter albo szalik, zdarzało się nawet, że koloru różowego i wcale go nie nosiłem. Tata miał na to wytłumaczenie dla głupiego dzieciaka " Pewnie Święty Mikołaj się pomylił i dał prezent dla dziewczynki" albo coś innego, zawsze w to wierzyłem. Zostawałem zawsze na sam koniec, albo i nawet tego końca nie było. Kiedyś na spędzie rodzinnym mój brat zbił posążek kota, a całą winę zwalił na mnie, wszyscy tak na mnie krzyczeli i wyzywali, a kiedy prawda wyszła na jaw to na Andrew'a nikt nie podniósł głosu, dopiero z biegiem czasu zacząłem rozumieć dlaczego. Byłem powodem rozstania małżeństwa taty z matką brata, a on wiele razy wspominał, że gdyby nie "żółtek" czyli ja, to jego rodzice byliby razem do dziś.
   Dużo rozmyślałem nad tym jak potoczyłoby się moje życie, gdybym został w Japonii i byłem pewny, że byłoby na pewno lepsze. Myślałem nad tym jaka jest rodzina mojej mamy. Nie pamiętam ich, ani nikt ze mną się nie skontaktował przez te kilkanaście lat. Najwidoczniej nie chcieli mieć ze mną nic wspólnego, chociaż nie znałem konkretnej przyczyny. Wiele razy chciałem wypytać ojca o coś, ale traciłem odwagę, byłem niemal pewny, że to na pewno byłby temat, na który nie chciałby rozmawiać. Kiedyś podczas jego nieobecności przeszukiwałem jego barek z dokumentami, ale nie znalazłem nic oprócz kartek z typowymi Japońskimi krzaczkami, których nie potrafiłem odczytać.

                                                                    ***

   Następnego dnia wstałem do szkoły z lepszym nastawieniem. Zniknęło one szybko, gdy w klasie znów zobaczyłem te same grupki. Chciałem usiąść obok dziewczyny, która siedziała sama, ale szybko zdążyła mnie poinformować, że zajęte i postawiła sobie nogę na krzesełku. Poszedłem na same tyły i usiadłem sam za jakimiś chłopakami.
   Tak samo jak w podstawówce, znów muszą minąć kolejne miesiące milczenia i nie odzywania się do nikogo, chyba, że ktoś zapyta. Dopiero zaczął się nowy rok szkolny, a ja już chciałem jego koniec.
   Siedząc na przerwie kątem oka zobaczyłem, jak jakiś chłopak wychodzi z gabinetu dyrektora. Spojrzał na mnie przez ułamek sekundy, a mi momentalnie zrobiło się gorąco. Odwróciłem szybko wzrok i gapiłem się w podręcznik. Po chwili podbiegł do niego mały wianuszek dziewczyn, a z ich pisków usłyszałem jak ma na imię. Cały czas ukrycie go obserwowałem, czułem jak się rumienie i denerwowało mnie to. Nie mogłem oderwać od niego wzroku. Książką zasłaniałem sobie niemal pół twarzy. Patrzyłem na jego uśmiech kierowany do jednej dziewczyny, był taki piękny... Zaraz, uśmiech czy on? Wszystko.  Potem patrzyłem jak razem gdzieś odchodzą.
   Nie mogłem się przez to skupić na lekcjach, cały czas o nim myślałem. Nie miałem nawet nikogo, żeby móc się zapytać kim jest ta osoba.
   Powrót do domu wyglądał bardzo podobnie. Cały czas miałem w myślach jego twarz, niebieskie oczy i brązowe włosy.
  Zamknąłem drzwi od pokoju i od razu włączyłem laptopa. Zalogowałem się na facebooku. Może mój brat będzie go miał w znajomych? Odwiedziłem profil Andrew'a i wpisałem w jego znajomych imię tego chłopaka. Nie myliłem się, od razu wyskoczyła mi jego profilówka.
   - Michael Walker... - szepnąłem sobie cicho pod nosem.
   Nie miałem go w znajomych, więc profil był w jak najlepszym stopniu dla mnie ukryty. Już chciałem mu wysłać zaproszenie do znajomych, ale szybko pomyślałem o tym, że nic tym i tak nie zyskam, albo i wcale nie przyjmie tego zaproszenia. Potem dopiero przypomniałem sobie, że mogę zalogować się na profil Andrew'a i wszystko sobie przejrzeć. Miał typowo pozapisywane swoje hasło na każdych stronach.
   Przejrzałem jego wszystkie zdjęcia, wszystkie komentarze pod zdjęciami. Wyglądało na to, że sporo dziewczyn jest nim zainteresowana, bo ponad 500 lajków pod profilowym samo się nie wbiło. Spisałem tylko numer jego telefonu. Nie wiedziałem po co, bo i tak nie odważyłbym się do niego napisać. Po wyłączeniu laptopa od razu skasowałem historię przeglądania stron.
 
                                                                   ***

   Kolejny raz z rzędu mieliśmy to samo na obiad. Jedzenie w naszym domu nie było zbyt kreatywne, a o deserze można było sobie pomarzyć. Rzadko jadałem placki własnoręcznej roboty, a na myśl o nich aż mi ślina ciekła po brodzie. Tata właśnie zmienił kanał, gdzie leciał jakiś typowo azjatycki film.
   - Patrz Hiroya twoja rodzina! - zaśmiał się Andrew i wpakował sobie kilka frytek do ust.
   Takie żarty z jego strony bywały niemal codziennie.
   - Ooo! Właśnie miałem gadać! - krzyknął podekscytowany tak, że wszystko z buzi by mu wyleciało. Połknął i dopiero kontynuował - Wyobraź sobie ojciec, że wczoraj oglądałem pornola - aha, to już wiem dlaczego tak wczoraj cieszył ryja do swojego telefonu - Typowo z "żółtkami" wiesz, że Ci wszyscy chinole mają tak małego penisa, że niedługo to kobity będą musiały brać lupę i pęsetę, żeby coś zobaczyć?
   W tym domu normalnie nie ma zakazanych tematów.
   - To Ty nie wiedziałeś?
   No i zaczęła się jakaś debata na temat wszystkich penisów świata. Wcale ich nie słuchałem, chociaż wiedziałem, że Andrew znów specjalnie wlazł na temat swoich "chińczyków".
   - No, a Ty co na ten temat myślisz Hiroya? - nadal gadają o tym samym?
   - Co mam myśleć? - udałem, że wcale ich nie słuchałem.
   - No na temat chińczykowatych penisów.
   - Nie oglądam pornoli - burknąłem wcale na niego nie patrząc.
   - No, ale Ty jesteś chińczykiem.
   - Pół Japończykiem - poprawił go wkurzony ojciec, bo najwidoczniej dopiero teraz zorientował się, że Andrew chce mi dowalić głupim tekstem.
   Odechciało mi się jeść. Wziąłem swój talerz i wyniosłem do kuchni. Idąc na górę do pokoju, usłyszałem tylko, jak tata wyzywa Andrew'a, że ma się hamować z tekstami.
   Po godzinie dwudziestej pierwszej jak zawsze leżałem w swoim łóżku. Trzymałem telefon w dłoni i patrzyłem na numer chłopaka, który mnie dzisiaj zauroczył. Westchnąłem i napisałem do niego wiadomość, w razie czego powiem, że pomyliłem numery. Było to tylko, krótkie "Hej"
   Długo nie odpisywał. Takich wiadomości to on ma na pewno dziesięć razy dziennie. Trochę zawiedziony odłożyłem telefon pod poduszkę, spojrzałem jeszcze na grającego na laptopie brata i zamknąłem oczy.
   Obudziła mnie wibracja spod poduszki. Wzdrygnąłem się. To na pewno wiadomość z sieci... Odblokowałem telefon i aż nie dowierzałem. 

Michael: Hej, kim jesteś?

   Uśmiechnąłem się przez chwilę do telefonu, ale ten uśmiech po chwili zniknął. Co ja mam mu odpisać? Przecież jak mu przekażę, że jestem chłopakiem, to wątpię, aby chciał mi już cokolwiek napisać. Postanowiłem skłamać.

Hiromi: Jestem Hiromi, a Ty?

 Michael: Hiromi? To nie jest chyba Amerykańskie imię ;)

Hiromi: Nie jest. Jestem pół Amerykanką, pół Japonką.

    Postanowiłem, że potem będę pisać mu prawdę, ale wiem, że najgorszym kłamstwem było to, że okłamuje go z moją płcią, nie mogę mu również napisać, że też jestem z Princeton
   Napisał mi, że ma na imię Michael, dzięki temu miałem pewność, że koresponduję z tą osobą, którą chciałem. Wyjaśniłem mu, że jego numer znalazłem w internecie. Wypytywał mnie o miejsce zamieszkania. Odpisałem, że jestem z Cordovy, miasta leżącego niedaleko Princeton. 
  
Michael: Dlaczego jesteś tutaj, a nie w Japonii?

Hiromi: Moja marka zginęła, przez co tata mnie tutaj sprowadził.

Michael: Umiesz japoński? x) 

   Poinformowałem go, że wszystko to się stało, gdy miałem zaledwie trzy lata, więc nie umiem tego języka. Od razu napisał mi, że jego siostra uwielbia anime i wszystko to, co związane z Azją, że gdybym umiał japoński, to na pewno ona zażądałaby ode mnie jakiejś nauki. 
   Dowiedziałem się, że jest na ostatnim roku, tak samo jak mój brat i trenuje pływanie, wyjaśnił, że jeździ na różne zawody i takie tam. Od razu przypomniało mi się jego zdjęcie z jakimś pucharem, co gorsza, bez koszulki! Zrobiło mi się tak gorąco, że zwaliłem z siebie prawie całą kołdrę. 
   
Michael: Masz chłopaka?

Hiromi: Nie.

Michael: Na pewno masz takie ładne skośne oczy jak Japonka! Nie wierzę, że nie masz jakiś adoratorów.

   Zrobiło mi się smutno. Owszem Japonki dziewczyny są piękne, ale faceci nie. Napisałem mu, że to na pewno przez to, że jestem nieśmiały i trudno mi jest nawiązywać kontakty z ludźmi, że najlepiej tylko siedziałbym w domu i odizolował się od wszystkiego.
   Pisaliśmy jeszcze tak długo, aż w końcu stwierdziliśmy obaj, że czas spać. Było już późno i nawet Andrew już spał, a zawsze było na odwrót, że to ja zasypiałem długo przed nim.

                                                                          ***
 
   Dzisiaj była sobota, więc mogłem pospać trochę dłużej. Gdy się obudziłem od razu przypomniały mi się wieczorne SMS-y. Spojrzałem na ekran telefonu, niestety teraz nie dostałem żadnej. Wstałem z łóżka i poszedłem do łazienki, aby wziąć prysznic. Mogłem sobie spokojnie posiedzieć w wannie, ale nienawidziłem wody. Nigdy nie chodziłem na żadne plaże, ani baseny. Nie umiałem pływać. Najchętniej to wcale bym się nie mył, ale higiena osobista tego wymagała. Nie przebywałem w łazience dłużej, niż było to konieczne.
   W kuchni robiłem sobie śniadanie - jajecznicę. Ten zapach chyba zwabił Andrew'a z góry, bo aż zszedł na dół i przyszykował sobie talerz, tak jakby był pewny, że dla niego też zrobiłem porcje. Westchnąłem i podzieliłem się z nim śniadaniem.
   - Pojadę po jakieś zakupy - powiedział ojciec i wszedł do kuchni. Zajrzał do lodówki i szukał brakujących rzeczy.
   - Ta, chyba czas zrobić coś innego na obiad niż frytki...
   Tata przyznał mi rację i jak zwykle kazał mi zapisywać wszystko to co ma kupić. Skleroza u niego była na poziomie hardcorowym.
   - Ostatnio fajne tabletki w telewizji reklamowali, na pamięć dla maturzystów - stwierdził mój brat, a ojciec zmierzył go lodowatym spojrzeniem.
   - Dzisiaj jedziemy do dziadków po południu. Hiroya zapisz jeszcze cukier.
   - Jakbym Cię nie znał. Mów od razu, że nie chce Ci się obiadu robić dlatego tam jedziemy.
   - Muszę też jechać? - spytałem cicho i czekałem, aż poda mi kolejną rzecz do zapisania.
   - Babcia na pewno ucieszy się na Wasz widok.
   Zawsze wszystko podkolorowywał, a dobrze widział, że zawsze siedzę tam z boku i się wcale nie odzywam, bo o wszystko pytany jest tylko Andrew, o mnie przypominają sobie tylko wtedy gdy coś zepsuje.
   - To muszę jechać? - spytałem ponownie.
   - Jak masz zamiar siedzieć tylko w domu to tak, musisz jechać.
   - No, a co mam niby innego robić?
   - Wyjść na dwór? - zaproponował wścibskim tonem brat.
   - Nie mam z kim...
   - Siedząc w domu sobie znajomych nie znajdziesz.
   - Andrew!  - wrzasnął na niego tata.
   - Nie powiesz mi, że nie mam racji! Był dwa dni w nowej szkole i sobie nikogo nie znalazł.
   Miał rację to fakt, ale co ja mogę zrobić. To nie moja wina, że jestem nieśmiały.
   - Wszyscy w klasie zachowują się tak jakby się znali od dawna..
   - A prawda jest taka, że się nie znają. Tylko Ty jesteś tchórzem i się boisz podejść do kogoś.
   - Andrew opanuj tą jadaczkę! - krzyknął znowu ojciec.
   - Dobra już dobra.
   Krótko po tym poszedłem na górę i sprawdziłem telefon. Niemal podskoczyłem ze szczęścia widząc wiadomość od Michael'a

Michael: Hej, jak się spało? 

   Szybko mu odpisałem, że dobrze i opowiedziałem mu nawet sen, o goniącym mnie stadzie jakiś dinozaurów w innych czasach. Pierwszy raz zacząłem dostawać takie sms-y. Miło się czyta takie treści typu "Jak się spało" albo " Jak minął dzień". Może dla mnie było to strasznie ekscytujące, bo nigdy nie miałem takiej osoby, z którą mógłbym popisać.
   Ostatecznie tata zgodził się na to żebym został w domu, przez to spędziłem długie godziny na wymienianiu się wiadomościami z Michael'em. W końcu zaczęło brakować nam tematów i pisaliśmy nawet o tym, jak wyglądają nasze pokoje. W międzyczasie znów włączyłem na chwilę laptopa, aby pooglądać jego zdjęcia, wtedy też dostałem wielkiego doła. Zdałem sobie sprawę z tego, że przecież oszukuje go w najgorszy sposób jaki mogę, ale przez widok kolejnej nieprzeczytanej wiadomości szybko o tym zapomniałem. Napisał, że idzie trochę nad jezioro popływać i odezwie się potem. 
   Nudziłem się, strasznie się nudziłem. Chciałem żeby jak najszybciej wrócił z tego jeziora i mi odpisał. Niestety bardziej doczekałem się powrotu taty i brata, niż wiadomości od niego.
   Wieczorem skrzynka również pozostawała pusta. Zacząłem czuć znajomy niepokój.

Hiromi: Długo się nie odzywasz :( 

   Byłem cały zdenerwowany. Wiedziałem, że woda nie jest najlepszym przyjacielem człowieka. 

   Hiromi: Wszystko ok? Nic Ci nie jest? 

   Dopiero po dwudziestej drugiej dostałem sms'a. Szybko zerwałem się z krzesła, aby jak najszybciej ją odczytać. Nawet Andrew wystraszył się mojej nagłej reakcji.

Michael: Wszystko ok : ) Miałem wyłączone dźwięki i nie widziałem, że napisałaś, a co martwiłaś się? :D

Hiromi:  Tak, martwiłam. Nie ufam jeziorom.

Michael: Dlaczego? Jeziora to świetna sprawa, zwłaszcza w takie upalne dni, jak dziś

Hiromi: Boje się wody, nie umiem pływać. Mam hydrofobię.

   Nie wiem czy powinienem mu o tym mówić, ale dlaczego by nie? Przecież i tak mnie nie zna. Opisał tylko, że bardzo mu przykro i że, jeżeli kiedyś będę chciał, to może mnie nauczyć pływać. Zapewniał przy tym, że na pewno by mi się nic nie stało.
   Dostałem znów strasznego doła, gdy tylko przestaliśmy się wymieniać wiadomościami. Po co z nim piszę skoro i tak nie będę mógł się z nim spotkać? Nie mogę powiedzieć mu prawdy, chodzimy do tej samej szkoły, co jeżeli by mnie wyśmiał? Poprawka,
to więcej niż pewne, że mnie wyśmieje. Tak strasznie się cieszę na widok tych wiadomości i nie mogę się pohamować, aby nie odpisać. Na pewno kiedyś będzie chciał się spotkać, jak będę odmawiać to w końcu kontakt się urwie... Nie chcę tego. To straszne... znów nie będę miał z kim pisać. Znów zostanę sam. Najgorsze jest to, że chyba się w nim zakochałem.


 

   

7 komentarzy:

  1. jakie to urocxee! bede czytac falej!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mejbi teraz napiszę coś 'dłuższego'. a więc podoba mi się pomysł na to krótkie opko, ale fabuła jest delikatnie przewidywalna. Chińczyk będzie z nim pisać, Mat odwzajemni uczucie i albo będzie się domyślać, że pisał z chłopakiem, albo wybuchnie awantura, kiedy się dowie, a na końcu będą razem? Czyż nie? A może? Może mnie czymś zaskoczysz? Mam nadzieje, proszę...
      A właśnie. Może ktoś Ci to powiedział, może nie, ale OGÓLNIE to nowy widok bloga podoba mi się poza tym, że kursor ma te głupie iskierki, gwiazdki? I muzyka włącza się sama, a to niefajne i nie lubię, gdy tak się dzieje.
      No, będę czytać to opko do końca i pewnie będę je uwielbiać i bla bla.. pozdrawiam :D

      Usuń
  2. Najważniejszą rzeczą w pisaniu jest to, by w mianowicie jak najlepszy dla siebie sposób, wykreować historię swoich bohaterów. Nie śpiesz się i nie pisz niczego na siłę, pośpieszne historie zazwyczaj kończą się jak kończą, mdło. Wiem, że pisanie tego opowiadania zajęło ci dużo czasu, i że na prawdę się przy tym cieszyłeś. Więc nie martw się, jeżeli zaszło coś, co zakłóciło tą burzę weny i przerodziło to w cykliczne opadanie pojedynczej kropli. To twoja historia i kreuj ją na swój sposób, jestem pewna, że na pewno będzie wyjątkowa. Bo nie ważne jest to czy opowiadanie posiada przewidywalny, czy oklepany wątek, jak mi kiedyś powiedziałeś - Ważne jest to jak jest opisany. Tak więc tego się trzymaj i pamiętaj, że kiedy zabraknie weny masz zawsze mnie. Czekam na ostatni rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. fajnie się zapowiada nie:-) Czekam na dalszy ciąg:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, hej,
    drogi autorze trafiłam tutaj ojć gdzieś w grudniu, i no cóż miałam zaplanowane w okresie świątecznym aby cos tutaj zacząć czytać, ale w nawale obowiązków nic nie wyszło, i dopiero teraz udało mi się przeczytać „Best choice” opowiadanie jest fantastyczne, cóż zazwyczaj to czytam rozdział i go komentuję (co oczywiście zamierzam tutaj zrobić), a czemu nie zrobiłam teraz? Proste... opowiadanie mnie tak pochłonęło, że kiedy czytałam ostatnią kropkę, naciskałam przycisk „nowszy post”. Jak już wcześniej napisałam jest fantastyczne, piszesz naprawdę cudownie, czyta się wszystko i nie ma się dość.... co do nowego tekstu to go jeszcze nie przeczytała, ale to zrobię jak ponownie powrócę do tego pierwszego opowiadania... więc spodziewaj się pod każdym rozdziałem kilku słów ode mnie...
    Polubiłam postacie, ale żal mi Teamina, zawsze jest w cieniu Denisa, każdy podobnie go traktuje, matka woli rozmawiać z Denisem, jak była awantura i to pobicie się z Shinem to Jack powiedział, że później przyjdzie i z nim porozmawia, ale nigdy nie przyszedł, już się cieszyłam, że znalazł trochę ciepłą ale nic z tego , swoją drogą czy to na pewno dziecko Shina? W drugiej części wpadał w złe towarzystwo, ale zastanawia mnie Jack wiedział o pocałunku, a przecież oni byli w budynku, więc jak, jak nie wiedział, że zbił szybę bo został wyrzucony w wigilię z domu...
    Nie będę się więcej rozpisywać, bo i tak większość się pojawi z tego pod rozdziałami jak do nich wrócę, ale ze względu na ograniczony czas to trochę potrwa, ale też chcę czytając je od nowa, patrzeć tak jakbym czytała pierwszy raz.
    Multum weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło się czyta te słowa od ciebie <3 dzięki takim komentarzom aż chce się pisać xD. Co do sprawy okna to Jack od samego początku wiedział, że Tae rozdupcył tą szybę, tylko nie znał konkretnego powodu dlaczego xd typ ma wszystko na oku, że nawet ja sam bym się go bał xD.

      Usuń
  5. Hej,
    początek świetny, ciekawe jak zareaguje Michael jak prawda wyjdzie na jaw, aż w zasadzie to mam ochotę przytulić Hitori, całkiem sam, brat się naśmiewa, zawsze to Andrew jet ważniejszy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń