poniedziałek, 19 stycznia 2015

Rozdział I

Proszę o wyrozumiałość, nie jestem dobry z ortografią ale sądzę, że z biegiem czasu poprawie się z tym.

Rozdział I


   Rzucił właśnie ostatnie pudło jakie przyniósł do swojego pokoju, w sumie nowego pokoju. Uśmiechnął się ironicznie. Nie dochodził do niego jeszcze fakt, że ma zamieszkać w nowym domu, z innymi panującymi zasadami, chociażby jakby się dłużej zastanowić były to lepsze zasady, tak bynajmniej myślał i miał taką nadzieję. Nienawidził swojego byłego miejsca zamieszkania, było nudne, a życie w większym mieście to było coś dla niego, imprezy, nowi znajomi, może nawet i znajomych nie potrzebował ponieważ wszyscy i tak byli fałszywi....
    - Ooo tak... - wymamrotał sobie pod nosem, nieco zmęczony tymi całymi pudłami.
   Może pomysł jego rodzicielki wcale nie będzie głupim pomysłem, żeby wraz z swoim kochanym bratem zamieszkał u ojca. Skrzywił się na myśl o swoim bracie, cholera zawsze tam gdzie on, tam musi być jego braciszek, który zawsze był na zawołanie mamusi. Plusem było jednak to, że już nie musiał dzielić nim pokoju. Ojciec miał duży dom, duży to mało powiedziane, on sam zgubił się w nim będąc kiedyś tutaj pierwszy raz. Jego rodzice nie byli nawet małżeństwem, przelotny romans z czego powstał on jak i jego brat bliźniak. Śmiał się z tego gdy zawsze się kłócili wypominając matce błędy z przeszłości. Zawsze chciała żeby był taki jak Denis, bezproblemowy tak to kiedyś ujęła.
   - Taemin! - usłyszał z parteru mieszkania swoje imię. Wzdychając ciężko wstał z łóżka i podszedł wolnym krokiem ku drzwiom. Nie miał zamiaru się z nią żegnać, ale musiał. Zszedł na dół gdzie czekała na niego matka wraz z ojcem, który siedział przy filiżance kawy, oraz Denis, jak zwykle był wpatrzony w matkę. Pewnie będzie ryczał jak odjedzie.
    - Co? - zapytał lekko lekceważąco, sama wiedziała dlaczego. Obraziła Go.
    - Jadę już.  Myślę, że nie będę teraz potrzebna, nie jesteście małymi dziećmi żebym pomagała wam w rozpakowywaniu. - powiedziała swoim dobrze wręcz łagodnym tonem, którego rzadko używała co do jego osoby.
    - Powiedz to Denisowi. - zadrwił z starszego brata, uśmiechając się.
    - Dam sobie radę. - wymamrotał Denis, po czym przeniósł swój wzrok na matkę.
    - Jasne że dasz, zawsze dajesz radę.
   Znowu to samo, chciała przed nim pokazać jaki to Denis jest idealny, lecz realia były inne. Przyzwyczaił się do tego i nie robiło to na nim żadnego wrażenia, zawsze był tym gorszym a brat tym lepszym, może to była prawda? Zależy w jakim znaczeniu
   - Tae - zaczęła znów swoją wypowiedź. Nie znosił gdy była taka niby oficjalna. - Myślę, że to otrzeźwi twój umysł i pomyślisz nad swoim postępowaniem, oraz zmienisz oczywiście zdanie. Musisz - dodała na koniec już nie tak przyjaznym tonem.
   - Może od razu wyślij mnie na jakaś terapię? - wysyczał młodszy z braci próbując ukryć swoją złość.
   - Tae spokojnie - wtrącił się ojciec.
   Lubił ojca mimo tego, że nie spotykali się często i nie ułożył sobie życia z jego rodzicielką. W sumie nie dziwił mu się, on sam nie mógł z nią wytrzymać.
   - Pa - rzucił suchym tonem obracając się w stronę schodów by wrócić do swojego pokoju. Ucieszył się, że nikt nie zatrzymał Go.
   Nienawidził jej jeszcze bardziej, od kiedy dowiedziała się, że Taemin ma mięte do swojej płci niż przeciwnej. Stwierdziła, że to chore, obrzydliwe i takie coś powinno się tępić przez co wysłała go wraz z bratem, żeby pomieszkał w innej dzielnicy,  z nowymi znajomymi mając nadzieję, że to tylko przelotne. Oczywiście Denis ma jej pewnie mówić o wszystkim.
   Usiadł na obrotowym krześle nie wiedząc co ma teraz ze sobą zrobić. Nie miał ochoty na rozpakowywanie rzeczy, zrobi to później.
    - Impreza - szepnął do siebie, ooo tak to był dobry pomysł dawno na żadnej nie był przydałby mu się trochę większego ruchu niż siedzenie w czterech ścianach. Musiał jeszcze niestety trochę z tym poczekać.
   Było cicho. Odgarnął swoją rudą grzywkę, była wystarczająco za długa, musiał ją w końcu skrócić.
Widząc odjeżdżający samochód matki odetchnął i zszedł na dół wiedząc, że już jej tam nie będzie. Kierował się do kuchni gdzie zastał tam gosposię, pewnie była przygotowana na to, że w domu zamieszkają nowi lokatorzy, bo przywitała się promiennym uśmiechem pytając co by zjadł.
   - Cokolwiek.
   Zawsze panowała tutaj spokojna atmosfera, bynajmniej tak myślał. Dom urządzony tak, żeby wszystko pasowało i współgrało ze sobą, bo w końcu jego ojciec był biznesmenem mógł sobie pozwolić na takie coś, mając grom kasy na koncie oraz gosposię czy sprzątaczki. Mimo wszystko nadal nie miał baby. 
   Po krótkim czasie zobaczył jak kobieta podaje mu jego ulubione danie.
  - Spaghetti, dzięki!. - podekscytowany wręcz podziękował gosposi, ta jakby ta czytała mu w myślał to na co miał ochotę.
   - Myślę że będzie smakować.
   Nie myliła się danie było przepyszne, On sam nigdy nie miał ręki do zrobienia jakiegokolwiek jedzenia, jedyne co umiał to ugotować budyń. Ocknął się z swoich krótkich rozmyślań, gdy usłyszał trzask wejściowych drzwi,a potem krzątanie w drugim pomieszczeniu.
    - Witaj kochanie - usłyszał głos ojca.
   Kochanie!?
   - Hej Jack - odpowiedziała promiennie kobieta - Wiem spóźniłam się, ale są tak tragiczne korki, że nie do opisania.
   Czyżby się mylił co do swoich myśli? Czy ojciec znalazł sobie jakąś kobietę? Nie minęło dużo czasu od ostatniego razu kiedy tu był. Może pół roku? Momentalnie przestał jeść swoje spaghetti oczekując dalszej rozmowy.
     - To nic nawet dobrze, że się spóźniłaś. Susan dopiero odjechała.
     - Ohhh, przyjechali?! - zapiszczała wręcz podekscytowana - Muszę ich poznać!
     - Spokojnie na wszystko przyjdzie czas - zaśmiał się Jack po chwili wołając - Denis! Taemin! zejdźcie na dół!
   Nie zamierzał pierwszy wyjść z kuchni, czekał aż to pierwszy brat zejdzie, a on potem dołączy do niego. Długo nie musiał czekać, gdyż po chwili słyszał jak Denis schodzi na dół, więc postanowił też ruszyć się z miejsca i pójść do pokoju gościnnego.
Zobaczył piękną kobietę z długimi ciemnymi włosami uśmiechającą się to do niego, a to do Denisa. Wyglądała na zadbaną w letniej sukience, która nie była ani wyzywająca, ani za nudna.
    - Tae , Denisie - zaczął ojciec, obejmując w tali kobietę, która stała obok niego - To jest Amnabel, moja partnerka - przedstawił ją - Mieszka tutaj od niedawna z  ...
   Nie zdążył dokończyć, bo Amnabel, takie nosiła imię owa kobieta tanecznym krokiem podeszła na początku do Denisa ściskając Go, potem do Taemina robiąc to samo z uśmiechem na twarzy.
    - Tak się cieszę, że mogę was w końcu poznać! - piszczała podekscytowana - Jack wiele mi o Was opowiadał.
   Ciekawe czy zna nas na tyle dobrze, żeby opowiadać o nas - pomyślał Taemin, po czym uśmiechnął się równie dobrze udawanym uśmiechem do obcej kobiety.
    - Jesteście do siebie w ogóle nie podobni jak na bliźniaków - gadała dalej
   Miała rację może i byli bliźniakami jednojajowymi, ale każdy miał swoją własną stylizację i swój własny styl ubioru. Denis starał się niczym nie wyróżniać. Normalny zwykły nudny styl ubierania jak na to mówił Teamin, oraz blond włosy ścięte, nie za krótko, nie za długo. Natomiast młodszy z braci miał dłuższe rude włosy pofarbowane rzecz jasna, oraz swój własny ubiór, który kochał i nie zamierzał odstawiać na bok, lubił się wyróżniać i nie być szarą myszką. Zawsze miał gdzieś co powiedzą ludzie na jego temat.
   Amnabel gadała i gadała zachowywała się jak nastolatka może i w pozytywnym sensie, mimo iż dorównywała wiekiem do Jacka zapewne. Oby nie była taka jak matka...
    - Ekhem - odchrząknął Jack - My tu gadu gadu a się spóźnimy zaraz - rzucił jej spojrzenie -Wychodzimy dziś i wrócimy trochę później, rozpakujcie się i rozgośćcie.
     - Dobra tato. Miłej zabawy - wybełkotał speszony blondyn.
     - Jeszcze przyjdzie czas na pogaduszki! Trzymajcie się ciepło! Pa chłopaki! - wysłała im buziaka w powietrzu, po czym wraz z Jackiem wyszła z domu.
    - Miła - stwierdził Denis
    - Zobaczymy...
   Żeby uniknąć jakiejkolwiek wymiany zdań z bratem, które nie miały żadnego sensu, Taemin udał się na górę zaczynając się rozpakowywać. Jutro nowa szkoła - przeszło mu przez myśl, bardzo dobrze.
   Stracił rachubę czasu w rozpakowywaniu swoich ubrań. Miał ich tak dużo, że można powiedzieć iż ledwo wpakował je do szafy, co wyglądało jakby wcale nie były układane. Spojrzał na zegarek, była osiemnasta. Czuł się zmęczony tym całym sprzątaniem i jedyne o czym myślał to długa kąpiel.
   Zamknął szafę biorąc piżamę pod rękę i udał się do łazienki na swoim piętrze. Odkręcił kurek i nalał do wanny waniliowego płynu. Wdychając zapach, zanurzył się po samą szyję. Cieszył się jak dziecko. Impulsywnie dotknął swojej blizny, którą wydało się bardzo dobrze wyczuć na odcinku lewego ramienia. Zacisnął powieki przed dużą ilością wspomnień, które szybko przeleciały mu przez głowę. Wstał energicznie nie patrząc na swoje odbicie w lustrze. Wytarł się ręcznikiem i ubrał.
   Niczym trup wyszedł z łazienki udając się do kuchni. Stwierdził, że nie najadł się swoim daniem przez ojca. Gosposi nie było, więc został zmuszony sam sobie zrobić jakiekolwiek jedzenie. Chleb z dżemem o smaku kiwi i tyle, był strasznie wybredny co do dań więc wolał proste rzeczy.


                                                                         ****

Przeklął słysząc budzik w swoim telefonie. Był już ranek, a nie ogarniał jeszcze co się z nim dzieje. Wyłączył irytujący dzwonek i wstał spoglądając na swoje odbicie.
  - Wyglądasz jak gówno - palnął sam do siebie nie pocieszając się wcale..
   Zaczął doprowadzać się do ładu. Ubrał na siebie czarne rurki, żółtą bluzkę z jakimiś napisami oraz kamizelkę. Dziś pierwszy dzień w szkole, nie ma zamiaru wyjść na jakiegoś żółtodzioba i nudnego osobnika w nowej szkole. Jak się bawić to się bawić nie będzie żałował swoich decyzji. Gdy stwierdził, że wygląda już wystarczająco normalnie - jak na jego gust, udał się na dół by coś zjeść.
  - Boisz się nowej szkoły? - spytał cicho Denis tak jakby chciał, żeby nikt Go nie usłyszał.
  - Nie - odparł szybko po czym zaczął jeść swoje kanapki.
   Denis zazdrościł mu trochę pewności siebie. Chociaż jak mawiała ich matka, ta pewność siebie kiedyś go zgubi i przyjdzie z podkulonym ogonem. Wierzył w każde jej słowo.
  - Dzień dobry chłopaki - rzucił szybko Jack prosząc gosposię o poranną kawę. - Dziś pierwszy dzień szkoły, nie zróbcie nic głupiego. Na podjeździe czeka samochód, mój pracownik Was zawiezie i przywiezie do domu jak skończycie zajęcia.
  - Super - oznajmił Taemin udając znudzenie, chociaż był podekscytowany tym, że ktoś będzie Go zawozić do szkoły. Natomiast Denis patrzył na ojca jakby miał jechać na skazanie.
  - Ejj spokojnie pierwszy dzień zawsze jest najgorszy - uśmiechnął się próbując zrobić miłą atmosferę

                                                                            ****

    Wysiedli z samochodu trafiając od razu na widok szkoły do której mieli od dzisiejszego dnia chodzić. Taemin ruszył pewnym krokiem do uczelni nie czekając na brata, on jednak poszedł za nim. Szum na korytarzu dawał złe znaki, nie lubił głośnych miejsc w szkole. Kierowali się do sekretariatu, tam mieli poczekać na dyrektora szkoły. Nie pukając wcześniej wszedł po pomieszczenia wraz z swoją pewnością siebie i bratem na karku.
   - Dzień dobry. Mieliśmy się dziś zgłosić.
   Za biurkiem siedziała kobieta i była zapewne sekretarką. Masę papierów było dookoła niej i wyglądała na bardzo zajętą, mimo wszystko nie rozzłościła się na widok gości.
   - Dzień dobry chłopcy. Zapewne jesteście nowymi uczniami szkoły? Musicie jeszcze chwilę poczekać na dyrektora zaraz powinien się zjawić - poinformowała.
    Taemin nie lubił czekać. Wolał jak wszystko szło po jego myśli, chociaż spóźnienie się na lekcje przez dyrektora wchodziło w grę. Usiadł czekając.
   Po krótkim czasie do pokoju wszedł pulchny mężczyzna, bardziej wyglądał na masywnego niż grubego. Od razu zamienił kilka zdań z sekretarką zapraszając potem chłopaków do swojego gabinetu obok. Weszli za nimi zamykając za sobą drzwi i usiedli za wielkim biurkiem.
   - Witajcie za murami naszej szkoły - zaczął szukając odpowiednich papierów - Ty zapewne jesteś Denis Martinez - mówił spoglądając na Denisa - A Ty, Taemin Martinez - spoglądając na młodszego z braci skrzywił się. Nie spodobał mu się jego wygląd.
   Taemin zauważając to niemal powstrzymał się od roześmiania.
   - Coś nie tak panie dyrektorze? - spytał rozbawiony.
   - Widzę że masz specyficzny wygląd - od razu przeszedł do rzeczy - To nie impreza, tylko porządna placówka.
   - Ależ oczywiście wyglądam normalnie.
   - Chodźcie pokaże Wam waszą klasę.
   Dyrektor wiedział że raczej swoją gadaniną nic nie zdziała. Szedł pierwszy a za nim szli bracia. Taemin na pełnym luzie, Denis zestresowany i najchętniej to uciekłby z tego miejsca, nie lubił wszystkiego co nowe. Zatrzymali się przed daną klasą, dyrektor wszedł pierwszy, Denis stał jak wryty, po czym Teamin pchnął Go lekko do klasy dając do zrozumienia, żeby nie był takim ciotą oraz sam wszedł do klasy pewnym krokiem. Widział na sobie spojrzenia innych uczniów z klasy i równie szybko zaczął robić to samo mierząc wszystkich wokół.
   - Drodzy uczniowie, ta dwójka od dziś będzie uczęszczała z Wami na lekcje - gestem ręki pokazał na bliźniaków - Po mojej prawej to Taemin po lewej Denis.
   - Mamy mieć kolejnego pedała w szkole?! - krzyknął ktoś z ostatniej ławki. Taemin zaczął od razu lokalizować osobę która to powiedziała, a klasa wybuchła lekkim śmiechem.
  - Spokój! - próbował uciszyć klasę nauczyciel chemii, ale marnie mu to szło.
   Taemin korzystając z chwilowego szumu w klasie podszedł na sam koniec sali w poszukiwaniu osoby, która powiedziała kilka słów za dużo. Zlokalizował intruza. Podchodząc do niego oparł się o ławkę i patrzył na niego rozbawionym wzrokiem.
  - Umówił bym się z tobą ale nie jesteś w moim typie - powiedział sucho uśmiechając się złowrogo.
   Klasa znów wybuchła śmiechem. Intruzowi natomiast nie było do śmiechu. Zatkało go i nie wiedział co ma powiedzieć, nie takiego obrotu zdarzeń się spodziewał. Denis natomiast czuł się strasznie zażenowany, nie lubił gdy Taemin bawił się w swoje gierki. Zawsze czuł jakby on również maczał w tym swoje palce.
  - Dosyć już! wracajcie do swoich zajęć - krzyknął wręcz dyrektor myśląc już, że będą z tego gówniarza kłopoty.
   Usiadł wraz z bratem na końcu sali, gdzie były wolne miejsca i czekajął na koniec lekcji. Grzywka znów wchodziła mu na oczy, denerwowała go strasznie. Nauczyciel zaczął prowadzić dalej swoje nudne zajęcia. Gdy lekcja się skończyła zabrał swoje rzeczy i wyszedł z sali kierując się do innej, gdzie miały odbywać się zajęcia. Obejrzał się za siebie, Denis za nim nie szedł, chyba w końcu dał sobie spokój i zostawił go samego.
   Przerwa nie trwała wiecznie wchodząc do klasy, którą wcześniej otworzył nauczyciel usłyszał jak ktoś krzyczy jego imię.
  - Taemin! Chodź tu siadaj ze mną! - krzyczał podekscytowany jakiś chłoptaś siedzący bardziej na tyle.
   Spojrzał na obcego, który machał mu ręką z wielkim uśmiechem na twarzy. Miał blond czuprynę oraz tak samo, nie nudne ciuchy jak On. Chodzi ze mną do klasy? - pomyślał chcąc przypomnieć sobie twarze niektórych. Nie zastanawiał się i przyjął propozycję i usiadł obok niego.
  - Jestem Haru - przywitał i od razu zaczął gadać, jak to ma uważać na nauczyciela z Historii, żeby podtrzymać temat.
  - Miło mi - chciał od razu zapytać o incydent z poprzedniej lekcji - Co to miało znaczyć... to no wiesz, na Biologii?
  - Biologia? - zamyślił się - Ahh, tak! No bo wiesz hm.. - myślał nadal nie wiedząc, czy ma o to zapytać - Jesteś gejem?
  - Jestem i co z tego? - powiedział to nie wstydząc się wcale.
  - A no widzisz więc mówiąc to miał na myśli mnie - ucieszył się blondyn - zostaniemy super przyjaciółmi! 
  - Jasne - mruknął Taemin nie wiedząc czy ma się z takiej informacji cieszyć. Chociaż po dłuższym zastanowieniu dobrze jest mieć kogoś równego sobie.
  - Co robisz wieczorem? Może pójdziemy na imprezę? Dziś piątek przedstawię Cię moim znajomym. - paplał nadal podekscytowany.
  Impreza? Oczy zaświeciły mu się na samą myśl, gdy Haru o tym wspomniał, Jedyne o czym marzył to upić się do upadłego, w końcu musi opić dobry początek wprowadzenia się do nowej dzielnicy.
   - Znasz jakieś fajne kluby? - spytał Taemin.
  - Człowieku znalazłeś odpowiednią osobę, która wprowadzi Cię w wszystko i wszystko Ci pokaże! - oznajmił ciesząc się
  - Okej wchodzę w to, o której i gdzie się spotkamy?
  - Koło szkoły możemy się spotkać. Pewnie znasz już drogę, a nie chcę Cię szukać po jakiś krzakach jak się zgubisz - drwił lekko śmiejąc się - O dwudziestej?
  - Jasne.
   
                                                                         ***

   Gdy wrócili do domu od razu chciał pójść do swojego pokoju, jednak nie było mu to dane gdy usłyszał głos ojca. Idąc westchnął zastanawiając się dlaczego go akurat woła, a nie Denisa.
   - O co chodzi? - spytał od razu.
   - Jak było w szkole? - pytał Jack.
   - Dobrze.
   - Taemin, chyba wiesz dlaczego tu jesteś? 
   - Przestań! Chcesz być taki jak matka? Pewnie przekabaciła Ciebie na swoją stronę - krzyknął urażony.
   - Dziecko, ja nie jestem po żadnej stronie - uśmiechnął się - Tylko nie narób sobie kłopotów.
    Czyżby ojcu to było obojętne? - sam się zdziwił na to co powiedział. Myślał, że ma inne zdanie na ten temat. Rzeczywiście mało się znali dopiero teraz to zauważył.
   - To twoje życie Tae. Sam będziesz uczył się na swoich błędach, ja nie będę nim kierował.
   - Dzięki tato.
   Nie lubił określenia tato i czuł kulę w gardle, gdy mówił to jedno znaczące słowo, chociaż cieszył się w duchu, że ojciec nie ma nic przeciwko jego upodobaniom. Uznał to za koniec rozmowy więc udał się do swojego pokoju. Była dopiero piętnasta godzina, a jeszcze jest sporo czasu do spotkania z Haru. Nie będzie sobie psuć dobrego humoru. Dziś zamierza się świetnie bawić i mieć jutro wielkiego kaca.
   Reszta popołudnia minęła mu bardzo szybko. a gdy wybiła dziewiętnasta godzina zaczął szykować się już do wyjścia. Ubrał wcześniej przyszykowane już ubrania i ruszył ku drzwiom. Ojca nie było na jego polu widoczności. Postanowił nic nie mówić, nie był dzieckiem.

                                                                          ****

    Było już ciemno w końcu do lata jeszcze trochę daleko. Stał przed szkołą czekając na nowego kolegę z klasy. Przyszedł przed czasem, więc musiał poczekać na Taemina. Niedługo później zobaczył sylwetkę chłopaka zbliżającą się do niego.
    - No nareszcie myślałem, że już nie przyjdziesz! - zadrwił.
    - Przecież się nie spóźniłem.
    - Tak, tak chodźmy już!
   Taemin obracając się energicznie od razu ruszył do przodu i nie zauważył osoby przed nim. Wpadł na nieznajomego co spowodowało, że utracił równowagę i upadł z tego powodu, że intruz był wyższy i masywniejszy. Zaklął pod nosem i spojrzał na oprawcę i jego kolegów za nim.
   - Uważaj jak chodzisz laleczko.
   - Kogo nazywasz laleczką co?! - warknął na niego.
   - Ejjj, to nie jest czasami ten nowy z szkoły? - odezwał się jeden z kolegów 
   - Ten gej? Boże On mnie dotknął! - powiedział z obrzydzeniem i zaczął strzepywać niewidzialny pył z ubrania.
   - Shin, daj spokój to był wypadek - usprawiedliwiał Taemina Haru, który próbował pomóc wstać koledze.
   - Obaj jesteście siebie warci. No cóż w końcu pedały powinni trzymać się razem, wtedy o wiele szybciej się was tępi. - sprostował.
J   uż nikt się nie odezwał. Widocznie wieści w szkole szybko się rozchodziły. Gdy intruzi odeszli od razu zaczął wypytywać blondyna kto to był.
   - To Shin, jest na ostatnim roku. Jest kapitanem drużyny, ćwiczy bodajże piłkę nożną ze swoją elitą. No wiesz laski uginają się pod jego widokiem.
    Gdy doszli do klubu od razu trafiło do niego poczucie duszności. Masa ludzi ocierająca się o siebie w tańcu tak, że wszędzie było mało miejsca. Klub był ogromny, musiał to przyznać, że Haru widocznie znał dobre miejscówki.
   - Co to za klub? - wykrzyczał w ucho blondyna tak, żeby ten mógł go usłyszeć przez głośną muzykę.
   - Ten klub jest zarówno jak i hetero i homo. Jest najbardziej popularnym klubem w mieście, więc nic dziwnego, że wszyscy tu przychodzą. Idziemy po jakieś piwo ?
Nie musiał pytać dwa razy z kupionym już piwem Haru ciągnął rudowłosego w stronę boksów, aby przedstawić swojego nowego kolegę swoim znajomym.
  - Hej gołąbeczki! - przedstawiam Wam naszego nowego kolegę ze szkoły ma na imię Taemin - piszczał uradowany tak jakby chwalił się jakąś nową zabawką.
  - Witaj! - odezwała się pierwsza dziewczyna. Szybkim krokiem zjawiła się obok Tae ściskając Go - Jestem Alice, miło mi Ciebie poznać!
  - Mi też miło Ciebie poznać - jako drugi odezwał się mniejszy od niej chłopak.
   Zamienili parę nudnych zdań, jak to na początek znajomości jest normalne i pili przy tym kolejne piwo. Haru  oczywiście opowiedział swojej ekipie o zajściu przy szkole. Nic sobie z tego nie robił, tak jakby nie działo się to pierwszy raz.
  - A to drań! Cholerny pewny siebie debil! - wysyczała Alice ściskając dłonie w pięści.
  - Daj spokój, szkoda marnować na niego czasu.
  - Ale to jest prawda! - mówiła dalej -  Myśli że jest na lepszym poziomie od Nas...
   Minęło może z dwie godziny, a może trzy, sam nie wiedział w głowie zaczęło mu szumieć od ilości alkoholu. Kupił od barmana drinka i nie zamierzał już wracać do boksu, tylko na parkiet potańczyć. Bujał się w rytm muzyki między ludźmi, było zdecydowanie za tłoczno. Nagle na swoim brzuchu zauważył dłoń która przyciągnęła Taemina do siebie. Poczuł na swojej szyi oddech mężczyzny, który próbował znaleźć równy rytm z ciałem rudowłosego.
  - Może przejdziemy w bardziej przestronne miejsce? - usłyszał po kilku minutach.
  - Jasne.
   Pozwolił prowadzić się przez obcego do toalety, ledwo szedł próbując nie staranować innych ludzi. Gdy byli już w kabinie od razu poczuł na swojej szyi pocałunki, oraz dłoń która wędrowała na jego ciele pod koszulką. Westchnął ciężko uświadamiając sobie, że podniecenie rośnie w górę. Po chwili poczuł jak podnosi go do góry. Taemin oplótł nogi wokół jego bioder i po chwili poczuł nieprzyjemne zimno w plecy przez kafelki. Odchylił głowę i pozwalał robić sobie na szyi czerwone malinki.
   - Jak Ci na imię? - spytał Taemina.
   - Zamiast tak gadać może weźmiesz się do roboty? - nie odpowiedział na jego pytanie i nie miał zamiaru.
   Nie zdążył zauważyć, a już nie miał na sobie koszulki. Nieznajomy zaczął całować go po klatce piersiowej. Dawno nie czuł się tak dobrze brakowało mu tego. Jęknął gdy przygryzł jeden z jego sutków. Obraz rozmazywał mu się przed oczami od nadmiaru przyjemności i alkoholu. Nagle zauważył, że ktoś pociągnął za klamkę otwierając drzwi od kabiny.
   - Zajętę! - warknął wręcz obcy na intruza, który otworzył drzwi.
   - Sorry, nie było zamknięte - usprawiedliwił się i od razu zamknął kabinę.
   Wymienił szybkie spojrzenie z intruzem. Gdzieś znał tą twarz, ale przez ilość alkoholu nie mógł sobie przypomnieć gdzie. Poczuł jak próbuje ściągnąć mu spodnie. Otrzeźwiał momentalnie gdy przypomniał sobie do kogo należała twarz.
   - Zostaw mnie - powiedział od razu histerycznie.
   - Jeszcze trochę... - mówił dalej całując.
   - Zostaw powiedziałem!
   Taemin ubrał się szybko i wyszedł z toalety. Stracił od razu chęci do wszystkiego i podszedł do baru zamawiając kolejne piwo.

                                                                       ****

   Wszedł do domu próbując zachować się jak najciszej, aby nie obudzić ojca. Kręciło mu się w głowie i miał odruchy wymiotne. Trafił na schody i dziękował Bogu, że może użyczyć pomocy barierki. Wchodząc do swojego pokoju nawet nie miał siły się przebrać, tylko od razu poszedł spać.

   Rano obudziły Go promienie słoneczne, bo w nocy nie zasłonił okna. Próbując uciec od niechcianych promieni przewrócił się na drugi bok, co spowodowało, że zaraz może zwymiotować. Ruszył biegiem do łazienki ciesząc się, że ta jest na przeciwko pokoju. Przytulając do siebie muszlę klozetową myślał o wczorajszym wieczorze. Toaleta - pomyślał, ktoś do niej wszedł - kto to był?
   - To Shin - szepnął sam do siebie zakrywając usta.
   Nie wiedział dlaczego, ale to przez niego stracił wczoraj swój humor na imprezie. Chwycił się za głowę czując ból - cholera chyba trochę przesadziłem - przeszło mu przez myśl. Wrócił do swojego pokoju, aby doprowadzić swój wygląd do ładu.
   - Tata Ciebie woła... - usłyszał z znikąd Denisa.
   - Pukaj jak masz tu wchodzić! - warknął.
Ominął szybko Denisa, schodząc na dół niemal od razu trafił na ojca.
   - Tae, gdzie byłeś przez pół nocy? - powiedział Jack próbując zachować spokój.
   - Super że przez pół. Już myślałem, że powiesz całą noc - prychnął.
   - Dobrze wiem o której wróciłeś. Przed domem są kamery.
   - Nie mogę nigdzie wyjść ze znajomymi!? - krzyknął.
   - Jasne że możesz tylko nie zapominaj, że chcę o wszystkim wiedzieć. Jesteś pod moją opieką, a gdyby coś Ci się stało?
  - Jak widzisz nadal tutaj jestem - zaśmiał się lekceważąco.
  - Nie pogrywaj sobie ze mną. Ciekawe co twoja matka by na to powiedzia... - nie zdążył dokończyć
  - Nie interesowałoby ją to. Jest zbyt zajęta swoim fagasem!
  Jack zaczął nerwowo chodzić z jednego miejsca na drugie żeby opanować swoją złość.
   - Taemin jesteś teraz u mnie. Ja nie wiem jakie zasady ma twoja matka, jak widzisz tutaj są inne i masz się do nich dostosować - zastrzegł.
   - Jeszcze wynajmij kogoś, żeby za mną łaził.
   - Myślisz, że nie byłbym do tego zdolny? Jeżeli będzie to konieczne to nawet do takich kroków pójdzie - zastrzegał dalej.
   - Nie mam 5 lat! - próbował wybronić swoją pozycję, chociaż wiedział, że są na to marne szanse.
    - Już dobrze Jack. Nie wyzywaj Go będzie już wiedział na drugi raz.
   Do rozmowy wkroczyła Amnabel, Prychnął słysząc jej głos, ze schodów zaczął dobiegać histeryczny wrzask.
   - Mamo! Cholera jasna spóźnię się! Dlaczego mnie nie obudziłaś! Sobota dziś mam trening ! - krzyczał ktoś z góry.
  - Trening? Pierwszy raz słyszę żeby miał w sobotę - zdziwił się Jack.
Taemin'owi o mało nie spadła szczęka na samą podłogę gdy zobaczył winowajcę całych krzyków ze schodów. Kurwa! - zaklął - co On tu robi? Nie wierzę to syn Amnabel? Dlaczego wcześniej Go tu nie widziałem? Gdzie był wczoraj? Była tylko Amnabel tylko ONA, a On co tu robi!? On tu mieszka!? Nie wierzę, słabo mi trzymajcie mnie! To nie może być prawda!
   - Shin pożyczę Ci swój samochód, chłopaki na pewno Ci wybaczą kilka minut spóźnienia - chciała poprawić nastrój swojemu synowi.
   Stanął w progu drzwi. Przez chwilę myślał, że ma zwidy, ale jednak nie. Przed swoimi oczyma miał rudowłosą postać patrzącą na niego tak samo z zdziwioną miną jak on teraz na niego. O co chodzi? - przeszło mu przez myśl - co On tu robi?
  - Kto to jest? Co On tu robi? - Shin niemal powstrzymał krzyk w którym chciał okazać swoją złość.
  -  Ohh, nie poznaliście się jeszcze. To jest Taemin syn Jacka. Jesteś tak zajęty swoimi sprawami, że nie widziałeś Go wczoraj nawet. Mówiłam Ci, że przyjeżdżają jutro - mówiła Amnabel
   Rzeczywiście matka mówiła coś o przyjeździe jakiś dzieciaków, ale że wczoraj? - próbował poskładać wszystko w logiczną całość. To by się zgadzało w końcu są nowi w szkole, on i jego dziwny brat - cholera dlaczego na mnie to padło!? - zakrzyczał w myślach - muszę Go wykurzyć nie będę sobie przez niego psuć reputacji! Cholerny gnojek!
   - Nie teraz, jestem spóźniony! - chciał jakoś wybrnąć z tej sytuacji, oraz nie miał wcale ochoty na żadne rozmowy typu " Cześć jestem Shin, na pewno będziemy super przyjaciółmi!" było to bezcelowe.
Chyba zapowiada się ciekawie co nie sądzisz panie Shin? - uśmiechnął się w swoich myślach widząc złą minę swojego nowego lokatora.

5 komentarzy:

  1. Haha cały czas mam przed oczami Taemina i jego - Impreza! Impreza! Impreza! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj. Własnie zaczęłam czytać twoje opowiadanie i bardzo mi się spodobało. Mam nadzieje że nie przerwiesz czy opuścisz, niespodziewanie... Ostatnio niestety trafiłam dziś na parę opuszczonych, wiec jest mi smutno... No nic wracam czytać twoje dzieło... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przerwę (^__^) na pewno zostanie kiedyś zakończone, bo inaczej nie spał bym po nocach xD Miło czytać, że komuś to się podoba :D

      Usuń
  3. Witam,
    no w końcu zabieram się za czytanie, Teamin i Denis bliźniacy a tak rózni od siebie, polubiłam ich i to bardzo, i tak Shin jest synem partnerki ich ojca, no i Haru taki radosny...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    ok, zabieram się za czytanie i komentowanie tutsjnrozdziału po rozdziale... trochę mnie nie było, ale to też wina pewnych spraw związanych ze sdrowiem...
    bliźniacy, a tak różni są.. Haru jest taką radosną postacią, a jak się okazuje Shin jest synem partnerki Jacka...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń